34.

77 3 24
                                    

Życie w domu Angelusa płynęło spokojnie. Nawet między Tiną i Silverem doszło do jakiegoś porozumienia. 
Tego dnia wiedźma zabrała dzieciaki na lekcję biologii w terenie. Silver i Victor towarzyszyli jej jako dodatkowi opiekunowie "klasy". Zajęcia miały charakter praktyczny i dzieciarnia, podzielona na dwie grupy, miała za zadanie zebranie jak największej ilości okazów przyrodniczych w postaci zdjęć, gipsowych odlewów zwierzęcych tropów, ptasich piór i tym podobnych.

- Nie przemęczasz się jako nauczycielka, jak widzę? - Zagadnął Silver, gdy całą trójką ulokowali się pod rozłożystym drzewem.

- Po prostu uważam, że dzieciaki więcej nauczą się samemu coś robiąc. A poza tym popracują nad współpracą w grupie. 

- Mam tylko nadzieję, że nic ich nie zaatakuje. 

Mijał czas. Dzieciaki co rusz znosiły swoje zdobycze. Rywalizacja między obiema grupami zdawała się być wyrównana. Najlepiej chyba bawiła się Adelka, która zbierała kwiatki i łapała motyle w siatkę. W pewnej chwili przybiegła do Tiny bardzo zaaferowana.

- Ciociu! Ciociu! Chodź szybko! - Mała duszka zaczęła ciągnąć Tinę za rękę, zmuszając ją do wstania i pójścia za sobą. Silver, po chwili namysłu, ruszył za nimi.

- A co się stało? - Dopytywała Tina.

- Musisz komuś pomóc. 

Adelajda zaprowadziła Tinę i Silvera w głębokie zarośla. Oboje mieli wrażenie, że słyszą dobiegajacy z nich cichy płacz. Gdy się w nie zagłębili, zobaczyli małego chłopca, którego noga uwięziona była w potrzasku. Z rany sączyła się krew.

- Nie płacz. - Adelka przytuliła chłopca. - Ciocia Tina ci pomoże. Ona bardzo dużo potrafi.

- Hej skarbie. Jak ci na imię?

- T-Tyler, proszę pani. - Chłopczyk pociągnął nosem.

- No już, nie płacz. Zaraz się tym zajmiemy. - Tina wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i otarła dziecku łzy. - Jak wpadłeś we wnyki?

- Nie mogę powiedzieć. - Tyler zdawał się bardziej wystraszony niż przedtem.

- A ja się chyba domyślam. Bawiłeś się w lesie w zwierzęcej formie i wtedy wpadłeś w pułapkę, prawda? Dobrze myślę, że jesteś rysiem? - Chłopiec tylko pokiwał głową. - No dobrze, zajmijmy się tymi wnykami.

Tina rozwarła szczęki potrzasku i uwolniła nogę chłopca. Następnie obejrzała ranę, która okazała się mniej groźna niż początkowo to wyglądało. Potrzask tylko rozciął skórę, nie miażdżąc kości ani nie uszkadzając mięśni czy ścięgien. Wiedźma za pomocą magii wyleczyła zranienie, co wywołało szeroki uśmiech na buzi Tylera. 

- Jej! Już nie boli!

- Mówiłam, że ciocia Tina jest super. - Adelka zaklaskała z radości.

- Ej, mały. Może odprowadzimy cię do domu? Powiesz, gdzie mieszkasz? - Silver uklęknął obok Tylera.

- Ja... ja sam trafię... - Tyler nagle się spiął. Nie mówiąc nic więcej, zerwał się i uciekł w gęstwinę.

- No tak. Jak zwykle wzbudzam strach. - Silver z niechęcią spojrzał na swoje kikuty.

- To chyba nie to było powodem jego ucieczki. Mam wrażenie, że kryje się za tym coś więcej. - Mruknęła wiedźma, chowając potrzask do torby. - Chodźcie, wracamy.

- Ciociu, a co z Tylerem?

- Nie martw się, robaczku. - Tina wzięła ją na ręce. - Rysie to sprytne istoty, umiejące sobie radzić samotnie.

Wieczorem Tina wymknęła się z domu. Zamierzała namierzyć kłusownika, który zastawiał w lesie wnyki i dać mu nauczkę. A przy okazji chciała odnaleźć Tylera i upewnić się, że wrócił bezpiecznie do domu.

- Gdzieś się wybierasz? - Zza węgła domu wyłonił się Silver.

- Mam do pogadania z pewnym gnojkiem polującym na zwierzęta. - Oczy Tiny zabłysły fioletem, co ożywieńcowi wydało się bardzo seksowne. - No i martwię o Tylera. Muszę się upewnić, że wrócił do domu. 

- A jak zamierzasz go znaleźć?

- Chodź ze mną, to zobaczysz.

Para udała się w to samo miejsce, gdzie znaleźli Tylera. Tam Tina wyjęła z plecaka zabrany wcześniej potrzask i położyła go na ziemi. Wokół niego narysowała kilka symboli i ustawiła dwa kryształy. Gdy Tina wypowiedziała słowa zaklęcia, kryształy rozbłysły - jeden na czerwono, a drugi na złoto - a następnie uniosły się w powietrzu. 

- Czerwony kryształ doprowadzi nas do kłusownika, a złoty do Tylera.

- Nie znam się na tym całym hokus pokus, więc chyba muszę ci zaufać. - Mruknął Silver, idąc za Tiną. 

Para podążała za kryształami przez las. Ku ich zaskoczeniu, oba kamienie kierowały się w tę samą stronę. W końcu dotarli do zaniedbanego domu po drugiej stronie lasu. Tam kamienie zgasły i opadły na ziemię. Tina schowała je do plecaka.

- Te twoje kamyczki to się chyba popsuły. Miały wskazać drogę do dwóch różnych osób.

- A kto powiedział, że kłusownika i Tylera nic nie łączy? - Prychnęła Tina i zaczęła skanować dom. - Trzy osoby, dwoje dorosłych i dziecko. Co? - Spytała, gdy Silver szturchnął ją łokciem w bok. 

- Mamy towarzystwo. Dosyć agresywne. 

Zza domu wyłoniły się dwa psy, rottweiler i pitbull. Oba warczały i szczerzyły kły, jeżąc sierść na grzbietach. Tina przyjrzała im się okiem znawcy. Zwierzaki może nie były zagłodzone, ale raczej na pewno nie dostawały tyle pokarmu, ile powinny. Oba psy miały też liczne blizny, przerośnięte pazury i były brudne. Zapewne miały też pchły. Pitbull dodatkowo miał narośl na brzuchu.

- Hej pieseczki! Jesteście głodne? Mam coś dla was. - W rękach Tiny pojawiły się dwie miski pełne psiej karmy. Na ten widok psy przestały warczeć, a zamiast tego zaczęły węszyć. Powoli, niepewnie zaczęły podchodzić do wiedźmy, która ustawiła miski na ziemi. Zapach jedzenia jednak je zachęcił, bo rzuciły się na karmę i pochłonęły ją w rekordowym tempie. 

- Smakowało wam? Jak się nazywacie?

- To są psy, one ci nie odpowiedzą. - Pobladły bardziej niż zwykle Silver, przewrócił oczami. Tina tylko prychnęła i dalej prowadziła konwersację ze zwierzakami. 

- Bardzo wam dziękuję. - Wiedźma w końcu zakończyła rozmowę i pogłaskała oba psy po łbach. - Jeśli chcecie, to możecie iść z nami. Na pewno będzie wam lepiej niż tutaj.

- Hau!!

- To postanowione. - Zaśmiała się wiedźma. - Silver, nie stój jak kołek. Tyler jest zamknięty w komórce za domem. Skurwiel, który zastawia sidła w lesie, jest jego wujkiem. - Tina energicznie ruszyła w stronę komórki, a oniemiały ożywieniec podreptał za nią.

Gdy dotarli do komórki, Tina jednym szarpnięciem zerwała kłódkę, co jednocześnie zaskoczyło i wystarszyło Silvera. Wkurzanie tej kobiety to było jak podpisywanie na siebie wyroku śmierci.

- Tyler? Skarbie, co ci się stało? - Tina dopadła do skulonego na ziemi chłopca. Tyler miał podbite oko i rozciętą wargę. Wiedźma wzięła go na ręce i mocno przytuliła. - Już dobrze, zabierzemy cię tam, gdzie będziesz bezpieczny.

- Nie tak szybko, paniusiu. Ten dziwoląg nigdzie się nie wybiera. 

Tina i Silver odwrócili się w stronę drzwi. Stał w nich mężczyzna w średnim wieku, lekko chwiejący się na nogach. W rękach trzymał strzelbę, którą celował w ich stronę.

Nowe życie: historia rezydentkiWhere stories live. Discover now