7.

88 3 25
                                    

Po kolacji Tina wróciła do swojego pokoju. Wiedźma wyjęła z szuflady lusterko, a z torby lekarskiej dwa kryształy. Na szklanej tafli zakreśliła kilka symboli i czekała na połączenie. Po chwili w lusterku pojawiła się uśmiechnięta twarz jej chowańca.

- Witaj pani. Czym mogę ci służyć?

- Witaj Rai. Mam kilka spraw. Po pierwsze, przekaż mojej cioci, że potrzebuję samochodu. Niech Lampo dostarczy mi moją terenówkę.

- Oczywiście. Co jeszcze potrzebujesz pani?

- Kolejna sprawa to router. Przyda się stały dostęp do sieci. Jestem co prawda na urlopie, ale wolę mieć kontakt ze szpitalem i uniwersytetem.

- Dobrze - Naga zapisała kolejne zadanie - Jutro się tym zajmę. Czy coś jeszcze?

- Tak, ostatnia już sprawa. Musisz zajrzeć do mojego grimoire'u i odnaleźć przepis na krem rozjaśniający blizny. Jeśli dobrze pamiętam pochodzi z XV wieku, a stworzył go chyba Uwe Bergen. 

- Dobrze, zajmę się tym. Pani, kiedy zamierzasz do nas wrócić?

- Jeszcze nie wiem. Zobaczymy, co los przyniesie. Na razie dał mi uczennicę.

- To wspaniale, pani. Może ucząc kogoś magii, zapomnisz o księciu Oriasie... Wybacz pani, nie chciałam.

- To... to nic takiego - głos Tiny się załamał - Będę już kończyć. Do usłyszenia Rai.

Diablica odsunęła kryształy od lusterka i połączenie zostało zerwane. Wiedźma położyła się na łóżku i oddała wspomnieniom. 

Ariel... Nie był jej pierwszą miłością, ale miała nadzieję, że będzią tą jedyną i prawdziwą na wieczność. Poznali się jakieś pięćdziesiąt lat temu, gdy dziadek jej byłego już narzeczonego poprosił ją o zbadanie jego ulubionego konia. Gdy przybyła do dworu Oriasów, pierwszą osobą jaką spotkała był właśnie Ariel. To on zaprowadził ją do stajni i towarzyszył podczas badania zwierzęcia. Wtedy wydawał się Tinie wrażliwy i empatyczny, sprawiał wrażenie, że naprawdę przejmuje się losem ogiera. Do tego był bardzo przystojny - wysoki, wysportowany, o czerwonych włosach i czarnych oczach. 

Kilka dni później Ariel zaprosił ją na kolację. Niby to w podziękowaniu za uratowanie konia jego dziadka. Tina naprawdę dobrze bawiła się w towarzystwie młodego Oriasa. Ariel był czarującym mężczyzną o niesamowitym poczuciu humoru. Wykazywał się sporą inteligencją i elokwencją. Do tego był szarmancki i traktował ją jak prawdziwą księżniczkę.

Na jednym spotkaniu się nie skończyło. Ariel co rusz zapraszał ją to do kina, to na koncert czy wernisaż. W końcu spędzili razem weekend w jednej z ziemskich posiadłości Ariela, po którym to oficjalnie ogłosili, że są parą. Przez pięćdziesiąt lat byli razem, miewali złe i dobre chwile, nawet rozstawali się parę razy, ale ostatecznie zawsze do siebie wracali. Dla Ariela Tina zrezygnowała nawet z planów utworzenia hotelu dla nadnaturalnych, który chciała otworzyć w Szkocji, w należącym do niej zamku Dalriada. Zamiast tego wynajmowała budynek różnym instytucjom. 
Dwa lata temu Ariel oświadzczył się jej, a w przyszłym roku mieli się pobrać. Planowali wspólną przyszłość, nawet wybrali już imiona dla potencjalnych dzieci. Tina miała już kupioną suknię, ciotka Lilith już planowała wesele w najdrobniejszym szczególe. A Ariel wyciął jej taki numer. Poznał jakąś śmiertelniczkę i dla niej zostawił Tinę. I to jeszcze w Walentynki.

Tina z żalem musiała przyznać, że jej sługa i chowaniec mieli rację co do Ariela. Bizmutowi od początku nie podobał się ten związek. Uważał, że książę Orias to śliski typ, który tylko udaje porządnego faceta. Ale nie miał na to dowodów. 
Tasmo też nie polubił Ariela. Tasmański wilk zawsze warczał na jej narzeczonego, szczerzył na niego kły, nieraz próbował ugryźć. Wielokrotnie też niszczył rzeczy Ariela - a to pogryzł mu buty, albo zakopał klucze od samochodu w ogródku. Raz nawet zjadł mu telefon, co skończyło się dla Tasmo płukaniem żołądka. 
Gdy tak o tym myślała, to i Swaro nie był przychylnie nastawiony do jej narzeczonego. Co prawda nie próbował go dziobać, ale też nie pozwalał mu się dotykać. Widać jej chowańce były mądrzejsze od niej. 

Wiedźma zastanawiała się ile razy narzeczony ją zdradził w trakcie trwania ich związku. Bo w to, że to był pierwszy raz, nie wierzyła. Parostwo Ariela też złożone było z samych kobiet, co raczej nie było przypadkiem. Ciekawe czy ze swoimi podwładnymi też sypiał. Pewnie tak.

Tina westchnęła i otarła łzy, które napłynęły jej do oczu. Nie zamierzała więcej płakać z powodu tego dupka. Ani przez jakiegokolwiek mężczyznę. Niestety nie mogła żyć w całkowitym celibacie. Przez domieszkę sukkubich genów odziedziczonych po prababce, narażona była na gorączkę sukkuba - chorobę, która aktywowała się, gdy zbyt długo trwała w seksualnej abstynencji. Na szczęście nie potrzebowała stałego związku, żeby utrzymywać w ryzach tę przypadłość. Wystarczyło że raz na jakiś czas przespała się z jakimś mężczyzną. Radziła tak sobie przez wiele lat, nim związała się na stałe z Arielem. Dlaczego więc nie miałaby do tego wrócić? W końcu jest atrakcyjną kobietą i nie będzie miała problemów z poderwaniem jakiegoś faceta na jedną noc. Ot, wystarczy raz na miesiąc wyskoczyć do jakiegoś klubu. Tak, to zdecydowanie dobry plan. 

Tina wstała i podeszła do szafy. Z leżącej na dnie torby wyjęła drewniane pudełko. Wróciła na łóżko i otworzyła je. Szkatułka wyłożona była czarnym aksamitem, na którym ułożone były szachowe figury. Tina wyjęła jedną z nich i obejrzała dokładnie. Figura wyglądała jakby zrobiona była z fioletowego szkła albo kryształu. Mimo pozornej kruchości, były twarde jak diament. Diabelskie Pionki... Stworzone przez genialnego diabła Belzebuba prawie czterysta lat temu miały pomóc zapełnić ponownie Piekło, gdy w wyniku wojny z aniołami, wielu piekielników poległo na polach walk. Uproszczony rytuał demonizacji, bezpieczniejszy i bezbolesny w porównaniu do pełnej formy. Początkowo istniało tylko kilka takich zestawów, które otrzymała piekielna elita. Z czasem Belzebub usprawnił proces ich produkcji i każdy diabeł wysokiej klasy otrzymywał swój komplet, dzięki któremu mógł przemienić w niskiej klasy diabły inne istoty.

Tina również otrzymała taki zestaw po przejściu rytuałów nieśmiertelności. To było wiele lat temu, a mimo to jeszcze nigdy z nich nie skorzystała. Wciąż miała piętnaście figur - Królową, dwie Wieże, dwa Skoczki, dwa Gońce i osiem pionków. Jakoś nie była przekonana do idei przywiązywania do siebie innych, często wbrew ich woli. Za bardzo pachniało jej to niewolnictwem. Teraz jednak zaczynała się wahać. W końcu z jakiegoś powodu zabrała je ze sobą. Może jednak powinna rozejrzeć się za jakimiś interesującymi osobami? Stworzyć własne parostwo złożone z przystojnych mężczyzn gotowych na spełnienie każdej jej zachcianki? Jej własny harem, z którym mogłaby się zabawiać gdy tylko przyszłaby jej na to ochota? 

Wiedźma odłożyła figurę do pudełka, po czym schowała je ponownie do szafy. Wykorzystanie Diabelskich Pionków wymagało przemyślenia na chłodno, a jak na razie w głowie miała chaos. Tina położyła się do łóżka i po chwili już spała. 

Nowe życie: historia rezydentkiWhere stories live. Discover now