11. To żebyś o nas nie zapomniała

Start from the beginning
                                    

- Proszę – usiadłam na łóżku, patrząc jak zielonooka wchodzi do pokoju.

- Nie zamierzam prawić ci kazań – zaczęła od razu, uśmiechając się lekko. - Chciałam Cię lepiej poznać, więc co powiesz, żebyśmy zostawiły ich tutaj i wyszły na miasto?

- Nie najlepiej czuję się w tłumie ludzi. - odpowiedziałam cicho.

- Domyślam się, ale znam kilka odludnych miejsc, a widziałam, że przydałoby się uzupełnić twoją garderobę. - popatrzyłam na nadal otwartą szafę i musiałam przyznać jej rację. - To jak? - spojrzałam na nią. Nadal utrzymywała bezpieczny dystans ode mnie, za co byłam jej wdzięczna. Pokiwałam powoli głową, wstając z łóżka i ruszając za nią do wyjścia. Gdy czekałyśmy na windę, obróciłam się w stronę salonu, od razu tego żałując. Steve wbijał we mnie smutne spojrzenie, jednak ku mojej radości nie podszedł do mnie. Szybko wsiadłam do windy, nie podnosząc już na niego wzroku, ale nadal czując na sobie jego spojrzenie.

Natasha zaprowadziła mnie do jednego z wielu zaparkowanych samochodów i po chwili wyjechałyśmy z podziemi. Zawiesiłam spojrzenie w widokach za oknem, próbując przyzwyczaić się do nowoczesnych budynków. Czułam się jakbym była w innej rzeczywistości i zastanawiałam się czy kiedykolwiek odnajdę się w nowej rzeczywistości. Spojrzałam na małą kawiarnie, pod którą zaparkowała Romanoff i wzięłam głęboki oddech otwierając drzwi. Wysiadłam rozglądając się nie pewnie i już zaczynałam żałować, że opuściłam swój pokój. Kobieta stanęła obok mnie, posyłając mi miły uśmiech i ruszyła w kierunku wejścia. Przełknęłam ślinę ruszając za nią i po chwili znajdując się w przytulnej kawiarni. Ku mojej ociesze było tu tylko kilka osób i panował ogólny spokój. Zajęłyśmy miejsce w rogu i zaraz podeszła do nas kelnerka. Natasha złożyła zamówienie za nas dwie, na co spojrzałam na nią z wdzięcznością, bo nie znałam nawet wypowiedzianych przez nią deserów.

- Więc – oparła przedramiona na blacie, pochylając się lekko w moją stronę. - Opowiadaj. - spojrzałam na nią niezrozumiale, marszcząc lekko brwi. - Swoją historię. Jeżeli chcesz oczywiście – dodała szybko. Wbiłam swój wzrok w serwetnik, zaczynając skubać skórki.

- Nie wiem czy jest co opowiadać – odparłam po chwili cicho – Większość czasu spędziłam w więzieniu.

- A wcześniej? - spytała prawie wcinając mi się w zdanie.

- Nie pamiętam – szepnęłam spuszczając wzrok i osuwając się trochę na krześle.

- To trzeba w takim razie zapełnić ci głowę nowymi – odpowiedziała lekko, na co niepewnie podniosłam na nią wzrok i od razu udzielił mi się jej uśmiech. Chwyciłam za kubek, który przed chwilą postawiła przede mną kelnerka i upiłam z niej łyka kawy.

Tak jak obiecała Natasha, cały dzień spędziłyśmy w miarę odludnych miejscach. Ku mojemu zaskoczeniu, złapałam z nią bardzo dobry kontakt, dzięki czemu niezręczność w wieżowcu chociaż trochę się zmniejszy. Po całym dniu wróciłyśmy do budynku i ku mojemu zaskoczeniu czułam się bardzo dobrze. Byłam zmęczona, bo prawie cały dzień byłyśmy na nogach, ale odpoczęłam psychicznie i po raz pierwszy od dłuższego czasu, nikt nie patrzył na mnie podejrzanie. Weszłam do pokoju, odstawiając torby koło szafy, chcąc się nimi później zająć. Od razu skierowałam się do łazienki, wchodząc pod prysznic i po chwili kładąc się do łóżka. Obudziłam się, gdy słońce dopiero ledwie wstawało. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się mocno, a na moje usta samoistnie wpłynął uśmiech. Mozolnie zwlekłam się z łóżka, podchodząc do toreb i wyciągając z niej ubrania. Wyszłam z pokoju i stanęłam na korytarzu zdezorientowana. Skierowałam się powoli w kierunku salonu, rozglądając się za kuchnią. Gdy znalazłam się w przestronnym pomieszczeniu, zza rogu doszły mnie głosy. Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się tam, ku mojej radości znajdując się w kuchni.

Ameryka i JaWhere stories live. Discover now