Rozdział 14

523 31 0
                                    

Bane siedział samotnie na parapecie. Wyjął z kieszeni słuchawki, a następnie swój najnowszy i'phone. Ojciec dbał o opinię syna jak mógł. Cóż w ten sposób, kto by mógł mu wierzyć, że starszy Bane go bije? Gdyby tak go nienawidził chodził by z najgorszym telefonem i wyglądałby jak biedak. Tak myśleli ludzie. Asmodeusz był inteligentny. Znał ludzką psychikę. Umiał kogoś z łatwością złamać, zmanipulować czy pocieszyć. Jednak zawsze kierował się swoją dumą. Jeśli jego duma miała na czymś ucierpieć, po prostu tego nie robił.

-Hej.- zamyśleń wyrwał go głos białowłosego chłopaka. 

-Hej.- odparł zdziwiony Bane wyjmując jedną ze słuchawek z ucha. 

-Co robisz po szkole?- spytał niebieskooki po czym dopowiedział- Nie znam tu nikogo, więc pomyślałem, że do kogoś zagadam, a ty wydałeś mi się ciekawy. 

-Dlaczego miałbyś zagadać do mnie? Tyle ludzi cię otacza. Poproś o oprowadzenie kogoś z nich. Na pewno chętnie się ktoś zgodzi.- stwierdził złotooki z zamiarem włożenia swojej słuchawki do ucha zpowrotem.

-Nie chcę, by ten ktoś przypatrywał mi się całą drogę i gadał jaki to nie jestem piękny.- odrzekł po czym dodał- Ci ludzie, którzy próbują się ze mną zaprzyjaźnić są nieznośni. Patrzą tylko na mój wygląd. Albinizm jest przekleństwem.

-Niby czemu jest przekleństwem? Przez to jesteś wyjątkowy. Wyróżniasz się.- powiedział nie rozumiejąc czarnowłosy.

-Ludzie ciągle się na ciebie gapią i nigdy nie możesz mieć spokoju. Poza tym nie mogę się opalać ani za bardzo wychodzić na słońce przez brak melaniny. Dłuższe wyjście na słońce skończyłoby się dla mnie źle. To uciążliwe. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym spokojnie móc kąpać się w lato na przykład nad morzem.- odparł po czym po chwili dodał - Poza tym ty nie jesteś albinosem, a się wyróżniasz. 

-Nie pomyślałem o tym, że nie możesz wychodzić na słońce. Głupiec ze mnie. To jakbyś całe życie żył w cieniu. Jak jakiś... wampir?- rzekł Magnus zbywając uwagę jasnowłosego na temat jego wyglądu.  

-To jak?- spytał- Dasz się gdzieś zabrać?

-Cóż

-Raczej nie.- wciął się, dosłownie znikąd pojawiający się Alec.

-To nie ciebie pytam o zdanie.- stwierdził jasnoskóry- Tylko Magnus'a.

-Napisz do mnie na messenger'ze. W chwili obecnej nie potrafię zdecydować.- odrzekł Kociooki próbując załagodzić sytuację.

-Magnus Bane, tak?- spytał uśmiechając się.

-Tak, bez problemu powinieneś mnie znaleźć.- odparł skośnooki.

-W takim razie do widzenia, a raczej do pisania.- oznajmił białowłosy, a następnie oddalił się.

-Chciał coś od ciebie oprócz spotkania i Facebook'a'?- spytał Lightwood siadając obok.

-Nie, chciał tylko to.- odrzekł Azjata- A ty co tak o wszystko mnie wypytujesz, hm?

-A tak po prostu.- wzruszył ramionami kruczowłosy. 

-Jesteś zazdrosny.- stwierdził Magnus z uśmiechem.

-Wcale nie.- odparł niebieskooki zakładając ręce na klatce piersiowej, wyglądając przy tym jak dziecko.

-Jesteś zazdrosny, aniołku.- powiedział kociooki wpatrując się w Alec'a.

-Aniołku?- zdziwił się marszcząc śmiesznie brwi i lekko się rumieniąc.

-Przypominasz mi takiego małego aniołka, biszkopciku.- stwierdził Bane stukając Lightwood'a lekko po zmarszczonym nosku.

-Z której niby strony?- spytał Alec.

Na przekór wszystkiemu || MalecWhere stories live. Discover now