Rozdział 11

549 34 13
                                    

Gdy nadszedł w-f wszyscy o dziwo nie byli marudni i nie narzekali. Było to zaskakujące zjawisko. Może dzięki temu, że spadł śnieg mieli jakąś namiastkę szczęścia. Jednak tego szczęścia nie podzielał Magnus. To nie tak, że nie lubił śniegu lub w-f. Nic do tych rzeczy nie miał. Po prostu... po prostu na w-f musiał bardzo uważać, co bardzo go wyczerpywało.

-Magnus, gdzie idziesz?- spytał Alec ze zdziwioną miną- Nie przebierasz się?

-Idę do łazienki zmyć makijaż.- odparł Bane, idąc dalej w swoją stronę.

Oczywiście, że nie okłamał Lightwood'a. Nie mówienie o wszystkiego to nie kłamstwo. Miał zamiar również przebrać się w szkolnej toalecie, ale tego Alec nie musiał wiedzieć. Gdyby powiedział mu najpewniej pytałby się dlaczego tak. To nie tak, że wstydził się swojego ciała. Co to to nie. Czego niby miał się wstydzić? Jednak przebieranie przy innych prowadziłoby do natrętnych pytań. Po za tym jakaś niewyparzona gęba najpewniej by się o tym wygadała przez co, Azjata miałby więcej problemów u ojca. Siniaki- jego stopa achillesowa na ciele. Zanim się goiły pojawiały się następne. Przez co jego ciało było sine w bardzo dużym stopniu. Gdzieniegdzie śliniaki były już żółte, lecz niestety pokrywały je nowe- wyraźnie sine. W niektórych miejscach miał też rany, jednak nie były one jakoś bardzo wielkie. Były na tyle małe, by Magnus mógł się normalnie zachowywać i by ból nie odbierał mu rozumu. Asmodeusz zawsze wiedział w jakim stopniu go skrzywdzić. W czasie wolnym od szkoły pozwalał sobie na więcej fizycznych ran. Gdy był czas szkolny wolał go dręczyć więcej psychicznie. Starszy Bane wiedział, że jego syn jest bardziej odporny na ból psychiczny niż fizyczny. Nie, to nie tak, że martwił się w jakimś stopniu o jego zdrowie. Po prostu nie uśmiechało mu się chodzić po lekarzach lub być wzywanym do szkoły. Magnus przez swojego ojca był traktowany dosłownie jak śmieć. Czasami się na nim wyżywał, a czasami go w ogóle nie zauważał. Wszystko zależało od dnia i jego humoru.

Z zamyślenia Azjatę wyrwał dzwonek na lekcję. Gdy go usłyszał zaczął się szybko przebierać i pośpieszył na boisko. Stamtąd od razu dobiegł go głos trenera:

-Czemu się spóźniłeś panienko?

-Zmywałem makijaż.- odparł Azjata.

-Makijaż? Po co ci makijaż? Przecież on jest dla bab!- zaśmiał się pan od w-f. Po czym dodał- Dobra panienki, osiem kółeczek na rozgrzewkę. Sprintem! Ostatni będzie robił pięć kółek karnych!

Gdy Magnus ruszył ciało do ruchu, zaczęły go bardziej boleć siniaki i różnego rodzaju rany, jednak nie zwracał na to uwagi. Biegł przed siebie. Na razie był pierwszy. Można powiedzieć, że był doświadczony w bieganiu. Jako dzieciak biegał z wujkiem po parkach i ulicach. Oczywiście do czasu póki ojciec mu nie zabronił. Przez wspólne bieganie, Azjata polubił ten sport. Zawsze gdy biegł wyobrażał sobie swojego wujka obok. Na początku nie dowierzał, że jego wujek jest bratem Asmodeusza. Jednak po dłuższym czasie po prostu stwierdził, że mimo tego iż są bliźniakami są jak ogień i woda. Ciężko patrzeć na kogoś o twarzy osoby, która cię bije jako na przyjaciela. Jednak Bane to umiał. Nie zwracał uwagi na twarz i wygląd wujka tak bardzo przypominającego mu jego okropnego ojca. Liczył się charakter- jego wnętrze. A pod tym względem musicie wiedzieć, że był wspaniały. Najpewniej lepszej osoby nie uda wam się zobaczyć w życiu. Troskliwy, żartobliwy, radosny, towarzyski, miły. Był prawdziwym aniołem. Niestety, ale nie wiedział co się z nim dzieje odkąd skończył trzynasty rok swojego życia. Nie miał z nim zupełnego kontaktu przez ojca. Jednak mógł być pewien jednego- na pewno żył inaczej musiałby iść na pogrzeb, na którym byłaby cała rodzina. Asmodeusz zawsze zabierał go na spotkania rodzinne. Musiał mieć dobrą reputację dosłownie wszędzie. Przy "jego bliskich" i innych ludziach był zupełnie innym człowiekiem. Opływał blaskiem, lśnił jak anioł i wydawał się taki miły. Jednak prawda była inna. W domu, gdzie nie musiał się ukrywać rodził się w nim istny demon. Pełen agresji i gniewu.

Na przekór wszystkiemu || MalecWhere stories live. Discover now