1.0 : Czarownica

1.3K 48 5
                                    




Grudzień 2010

Wysoka, dosyć przysadzista kobieta, o siwiejących ciemnych włosach, weszła do pokoju pogrążonego w mroku. Wyglądała na około sześćdziesiątkę, choć jej twarz miała w sobie ten niepoddający się upływowi czasu, dystyngowany rys, który sprawiał, że niezależnie od wieku, wyglądała pięknie. Zatrzasnęła za sobą drzwi z trzaskiem, żeby dać znać o swojej obecności mieszkance pokoju. Pies, leżący na łóżku, podniósł głowę na ten dźwięk, stawiając swoje łaciate uszy. Marmurkowaty border collie zmierzył przybyłą wzrokiem, po czym znowu położył się spokojnie, jakby nic się nie stało. Obok niego, na łóżku, można było dostrzec zarys ciała, leżącego pod kołdrą. Luise podeszła do posłania i jednym szybkim ruchem zdarła kołdrę ze swojej kuzynki.

Jej oczom ukazało się szczupłe, blade ciało, zwinięte w pozycji embrionalnej, pokryte gdzieniegdzie piegami, odziane tylko w koszulkę bokserkę i majtki. Długie, skołtunione kasztanowe włosy rozsypane były dookoła głowy śpiącej kobiety, tworząc ognistą aureolę, odcinającą się od zielonego jedwabnego prześcieradła, nawet mimo ciemności panującej w pokoju. Przez duże, balkonowe drzwi wlewało się trochę księżycowego światła, sprawiając, że całe pomieszczenie, umeblowane antykami, wywoływało dreszcz niepokoju na plecach.

- Charlie! Wstawaj natychmiast! Masz ważny telefon! - ciemnowłosa krzyknęła, potrząsając śpiącą za ramię.

Budzona skrzywiła pokryty piegami nos i otworzyła jedno oko, łypiąc na Luise, jakby ta zabiła jej całą rodzinę. Jednak nie oponowała, gdy kuzynka wcisnęła jej jej własny telefon komórkowy w rękę, odwracając się na pięcie, by pójść zapalić światło.

- Czarownico? - dobiegł ze słuchawki niepewny, kobiecy głos.

Charlotte, dla najbliższych Charlie, mruknęła potwierdzająco, czekając na kolejne słowa. Zdecydowanie nie lubiła być wyrywana ze snu, zwłaszcza spowodowanego nurzaniem się w swoim prywatnym basenie żałości i depresji. Zawsze jednak powtarzała, że nie odmówi wysłuchania żadnej prośby i jeśli będzie wiedziała, że może pomóc, to postara się to zrobić. Ostatnio, co prawda zastanawiała się nad zmianą tego, jakże absorbującego, sloganu reklamowego i po prostu przejściu na emeryturę. Zapewne gdyby powiedziała o tym komukolwiek, to ten by ją wyśmiał, zwłaszcza, że wyglądała jakby dopiero co skończyła liceum, jej zmęczenie jednak sięgało zenitu i czuła się, jakby miała ponad setkę, a nie lata, które faktycznie przeżyła.

- Nazywam się Laura Hale - usłyszała po drugiej stronie linii i jej uwaga natychmiast się skupiła na dziewczęcym głosie, znała kiedyś kilka osób o tym nazwisku. - Wiem, że nasza sytuacja nie jest ci obca, a teraz potrzebuję twojej pomocy raz jeszcze...

W tle udało jej się usłyszeć męski głos, próbujący wyperswadować Laurze proszenie o pomoc, ale dziewczyna tylko syknęła ostrzegawczo na swojego towarzysza i kontynuowała.

- Nasz dawny Emisariusz przysłał mi wiadomość, w Beacon Hills coś się dzieje, ktoś zostawia znaki, jakiś wilkołak, myślę, że ktoś prócz mnie i mojego brata przeżył pożar. Chcę to zbadać, ale chciałam prosić, żebyś mi pomogła... Nie mamy stada, a jeśli to jakaś większa sprawa...

- Spotkamy się na miejscu po Nowym Roku, Lauro. - przerwała dziewczynie, wiedząc, że nie zostało nic więcej do powiedzenia. - Ale zamknij wszystkie swoje sprawy tam, gdzie jesteś, a przede wszystkim nie wyjeżdżaj, jeśli się z kimś kłócisz, umysł powinien być spokojną taflą jeziora, a nie oceanem w czasie sztormu - wyklepała swoją standardową formułkę, sprawiającą, że ludzie postrzegali ją, albo jako bardzo tajemniczą, albo całkowicie stukniętą. Obie opcje świetnie się sprawdzały przy zachowaniu wizerunku Starej Wiedźmy. W tym wypadku jednak rada ta, mogła okazać się przydatna, bo rozstania w gniewie nigdy nie były przyjemne, a po drugiej stronie słuchawki słyszała go dosyć sporo w męskim głosie. - Powiedz gdzie dokładnie.

Wilkołaki - cykl CZAROWNICA: TOM1 -TeenWolf fanfic - Derek Hale x OCWhere stories live. Discover now