1.4: Magiczny pocisk

633 29 23
                                    

27. stycznia 2011 - czwartek

Derek i Charlie poderwali głowy niemal jednocześnie, mężczyzna tylko odrobinę szybciej niż kobieta. Noc za oknem przeszył słyszalny tylko dla ich dwójki wilczy zew, nawoływanie Alfy, wzywającego swoje stado. Oboje wiedzieli co ten dźwięk oznacza, zbliżały się kłopoty.

Wilkołak wyplątał się z koca, którym oboje byli przykryci, wtuleni w siebie na kanapie. Do tej pory czytali w komfortowej ciszy, nie odczuwając potrzeby rozmowy. Ona oceniała ostatnie sprawdziany, które miała oddać następnego ranka, a on zapoznawał się z kolejnymi tytułami dotyczącymi jej nieoficjalnej profesji. Przez kilka ostatnich dni wypracowali wygodną rutynę i wspólne zaufanie, pewną więź, której żadne z nich nie było gotowe nazwać żadnym konkretnym słowem.

Czarownica obrzuciła go zmartwionym spojrzeniem, ale nie odezwała się słowem, wiedząc, że nie ma to najmniejszego sensu. Ktoś musiał zbadać sytuację i gdyby była taka potrzeba, pomóc Scottowi, który na pewno nie da rady oprzeć się wezwaniu. Determinacja, którą odczuwał Derek była tym silniejsza, że prawie od tygodnia nie mogli znaleźć żadnego śladu, który dałby im choćby najmniejszą wskazówkę dotyczącą tożsamości potwora. Bezgłośnie porozumieli się, że to on będzie najlepszy do tego zadania. Kobieta została więc skulona na kanapie, gdy on wyszedł.

Do dzielnicy przemysłowej zaprowadził Dereka instynkt i odgłosy strzałów z broni palnej. Pierwszym co wyczuł po dotarciu na miejsce był metaliczny zapach krwi. Nie musiał długo szukać śladów, trop był świeży i jeszcze ciepły, ciemnobordowe krople prowadziły go jak po sznurku. Poczuł na sobie złowrogie spojrzenie, choć nie mógł zdecydować, czy on sam jest zagrożony. Podniósł wzrok, bezbłędnie kierując go na dach najbliższego magazynu i dostrzegł go. Ogromną porośniętą futrem zgarbioną sylwetkę, która bardziej przypominała bestię z sennego koszmaru niż człowieka, lub choćby jego własny wilkołaczy wygląd.

Alfa wyraźnie go wabił, wskoczył na kolejny, wyższy dach, zupełnie się nie spiesząc i warcząc na niego. Derek wiedział, że powinien być ostrożny, że krew i zapach prochu świadczą o obecności Łowców, ale musiał dowiedzieć się, kim jest ten, kto zabił jego siostrę i dlaczego to zrobił. Czy chodziło tylko o status i siłę? Dostanie się na dach budynku nie było trudne dla wilkołaka, z łatwością łapał się każdego występu w murze i skakał znacznie wyżej niż zwykły człowiek. Ruszył w pogoń.

Był tak skupiony na celu, że przez moment zupełnie zapomniał o obecności Łowców. Gdy przeskakiwał między dachami ciszę przerwał wystrzał, a on niemal natychmiast poczuł w ramieniu ból, który sprawił, że cały aż się zwinął. Spadł z wysokości dwóch pięter, niezdolny do dokończenia skoku. Bolesne uderzenie o ziemię wyparło z jego płuc całe powietrze. Próbował zebrać siły, ale szok mu to uniemożliwiał. Usłyszał zbliżający się pojazd i z wysiłkiem podniósł się do pozycji siedzącej, rozglądnął, czy nikt się nie zbliża. Uniósł rękaw bluzy, by zobaczyć ranę. W jego przedramieniu ziała okrągła dziura, mieniąc się opalizująco. Nie wróżyło mu to dobrze, zwłaszcza, że jego organizm nawet nie próbował się goić, a po chwili z rany zaczęły się wydobywać niebieskie opary. Instynkt wziął nad nim górę, od urodzenia wpajano mu, że w wypadku zagrożenia ma się ukryć i przeczekać najgorsze. Z trudem wstał na równe nogi i oddalił się, w kierunku zupełnie przeciwnym niż ten, z którego przybył. Nie mógł ściągnąć nieznanych sił wroga na głowę Charlotte. Poczeka, by Łowcy nie mogli go wytropić, spróbuje się wyleczyć, a jeśli mu się nie uda, poszuka pomocy czarownicy.

Z czarnego SUVa, który zatrzymał się po drugiej stronie budynku wysiadł Chris Argent, nerwowo rozglądając się dookoła. Martwił się, że ktoś go dostrzeże i był zdenerwowany tym, że jego córka przyłapała go, gdy wychodził z domu w środku nocy.

Wilkołaki - cykl CZAROWNICA: TOM1 -TeenWolf fanfic - Derek Hale x OCWhere stories live. Discover now