1.8: Lunatyk

463 22 17
                                    

5. lutego 2011 - sobota

Sobotni wieczór zastał Scotta i Stilesa wędrujących w świetle niemalże idealnie okrągłego księżyca. Do pełni brakowało jednego dnia. Szczuplejszy z chłopców miał na ramieniu plecak, w którym pobrzękiwało coś szklanego, a drugi, lepiej zbudowany szedł za nim i rozglądał się ciekawie. Minęli stary, od dawna nieużywany plac zabaw na granicy rezerwatu, przy którym, zadziwiające, wciąż działała uliczna latarnia, i weszli głębiej między drzewa.                                   

- Dokąd idziemy? - zapytał Scott, rozglądając się niepewnie dookoła, sceneria kojarzyła mu się z horrorami klasy B, które tak uwielbiał oglądać jego przyjaciel.

- Zobaczysz - Stiles uśmiechnął się tajemniczo i wciąż szedł przed siebie.

- Nie powinniśmy tu być, moja mama wciąż świruje z powodu wydarzeń w szkole.

- Ciesz się, że nie jest Szeryfem. Nie ma porównania, uwierz mi.

- Powiedz chociaż, co tu robimy.

- Kiedy kumpel dostaje kosza...

- Nie dostałem, to tylko przerwa... - wilkołak próbował oszukiwać bardziej samego siebie niż kolegę.

- Dobrze, kiedy dziewczyna twojego kumpla zarządza przerwę w związku - Stiles wyciągnął z plecaka butelkę Jacka Danielsa. - Pomagasz mu się upić.

Chłopcy usiedli niedaleko pola kempingowego i rozpalili ognisko w metalowej beczce. Pili prosto z butelki, podając ją sobie co chwila. Zdawało się, że alkohol zaczął działać na Stilesa dużo szybciej niż na jego przyjaciela, bo po niecałej godzinie, chudzielec leżał już na ziemi, podczas gdy wilkołak wciąż siedział, ponuro wpatrując się w ogień.

- Stary, to tylko jedna z wielu, w morzu jest znacznie więcej kobiet - stwierdził Stiles, trudno było mu dobierać słowa, a mowa była niewyraźna.

Ogień trzaskał wesoło, jakby nabijał się z rozpaczy nastoletniego wilkołaka i jego niemożności upicia się.

- Chyba ryb - poprawił odruchowo.

- A po kiego ci ryby? Mówię o dziewczynach, kocham je wszystkie - chudzielec westchnął głęboko, patrząc w gwiazdy, rozsiane na granatowym firmamencie. - Zwłaszcza te o rudoblond włosach i zielonych oczach. Około metra sześćdziesięciu...

- Jak pani Benoit? - podpowiedział wilkołak, chcąc być złośliwym dla przyjaciela.

- Coooo? Nie! Ona jest ruda... i trochę wyższa... Mówię o...

- Lydii - tym razem nie silił się na złośliwość, to, że Stiles był zakochany w dziewczynie nigdy nie było tajemnicą.

- Dokładnie... Skąd wiedziałeś, że mówię o... O czym to ja mówiłem? Hej, jesteś smutny, napij się.

- Wystarczy mi.

- Nie jesteś pijany? - zdziwił się nietrzeźwy nastolatek.

- Nic nie czuję.

- Może to jest jak z twoim inhalatorem. Już go nie potrzebujesz. I nie możesz się upić bo jesteś wilkołakiem. A ja jestem pijany?

- Jak świnia - Scott zaśmiał się niewesoło.

- Super. Stary, wiem że czujesz się podle. Znam ten ból. No, może nie do końca. Ale powiem ci jedno. Lepiej mieć złamane serce niż być samotnym... - chłopak zamilkł na chwilę i zamyślił się. -  To było bez sensu... Muszę się napić... - Stiles sięgnął po butelkę jednak nie zdążył jej chwycić, nim zniknęła z zasięgu jego rąk.

Wilkołaki - cykl CZAROWNICA: TOM1 -TeenWolf fanfic - Derek Hale x OCWhere stories live. Discover now