1.3: Mentalność stada

727 29 25
                                    

23. stycznia 2011 - niedziela

Rankiem nie chciała przeganiać snu spod powiek z zupełnie innego powodu niż poprzednio. Tym razem bała się, że wszystko okaże się tylko snem, choć silne ramiona owinięte dookoła jej talii wskazywały na coś innego. Leżała chwilę bez ruchu, rozkoszując się ciepłem bijącym od mężczyzny obok niej. Była zaskoczona jak wypoczęta i rozluźniona się czuje, mimo, że poprzedniego wieczoru dała przejąć się ciemności i demonom w niej ukrytym. Ta myśl gwałtownie sprowadziła ją na ziemię, podejrzewała, że prędzej czy później tę kwestię też będzie musiała mu wytłumaczyć, bo na pewno już wyczuł, że to, co dzieje się między nimi nie jest czysto fizycznym pociągiem.

- Wiem, że już nie śpisz... - wymruczał jej do ucha, głosem jeszcze ciężkim od snu. - Masz ochotę spędzić ten dzień w łóżku?

- Oczywiście, że tak - odpowiedziała, odwracając się do niego z szerokim uśmiechem. - Przypominam jednak, że obiecałeś mi śniadanie.

Jego odpowiedzią był tylko gardłowy pomruk, gdy wstając, przesunął ustami po łuku jej ucha. Nim wyszedł z pokoju nałożył na siebie dżinsy, a ona przyglądała się temu z uśmiechem kota, który właśnie dobrał się do tłustej śmietanki. Na poważne rozmowy przyjdzie czas później, postanowiła, obojgu należał się dzień wolny od zmartwień. Przez mgnienie oka zobaczyła pod powiekami uśmiechniętą twarz Sharon i przypomniała sobie ich rozmowę w markecie: "jeśli przyniesie ci śniadanie do łóżka, to lepiej przykuj go do kaloryfera i nie wypuszczaj". Zdecydowanie, kobieta musiała przeczuwać co się święci, bo Charlotte miała ochotę pójść za jej radą.

Gdy już po śniadaniu i prysznicu zeszła na dół, zastała Dereka przeglądającego w salonie jej kolekcję winyli. Właśnie uruchamiał jedną z jej ulubionych płyt Presleya, a gdy poleciały pierwsze dźwięki muzyki skrzywił się zabawnie. Najwyraźniej ich gusta muzyczne nie pasowały do siebie tak dobrze jak ich ciała. Westchnęła głośno, gdy uświadomiła sobie tok własnych myśli i skierowała do kartonów, ustawionych pod ścianą. Nie mogła się skupić w jego obecności, a Zew cały czas cichutko buzował pod skórą. Była pewna, że wilkołak czuje jego zapach, ale do tej pory nie odważył się zadać pytań, które wyraźnie widziała w jego oczach, gdy rzucał jej ukradkowe spojrzenia.

Gdy rozpakowała pierwszy karton, zdążył zmienić już płytę, na muzykę nieco bardziej współczesną i z głośnika leciał dosyć agresywny rock. Zdziwiła się trochę, bo nie miała pojęcia, że Luisa spakowała jej też tę część całkiem pokaźnej kolekcji. Derek przeglądał książkę, wyciągniętą z biblioteczki, odniosła wrażenie, że mężczyzna albo śmiertelnie się nudzi, albo bardzo denerwuje. Trzymał w dłoniach romans napisany po francusku, wyraźnie nie wiedząc, na co patrzy.

- Nie wydaje mi się, żeby literatura tego typu przypadła ci do gustu - zauważyła z uniesioną brwią. Często to przy nim robiła i przez chwilę nawet zmartwiła się, że powstanie jej na czole permanentna zmarszczka. - Odłóż to i pytaj. Nie obiecuję, że znam wszystkie odpowiedzi, ale wydaje mi się, że będzie to lepsze niż sfrustrowany wilkołak szalejący mi po salonie.

Odłożył książkę dokładnie w miejsce, z którego ją wyjął. Charlotte naprawdę nie miała pojęcia dlaczego akurat tę pozycję Luise zapakowała do jednego z pudeł, bała się rozpakowywać pozostałe, bo zdawało się, że kuzynka przesłała jej większość rzeczy, jakby oczekiwała, że czarownica już nie wróci do Luizjany. Usiadł na fotelu naprzeciw i zawiesił na niej wzrok, wyraźnie szukając słów.

- Wiesz o mnie zdecydowanie więcej niż ja o tobie, to mnie niepokoi. Czym właściwie jesteś? Co to znaczy, że jesteś Czarownicą? - zapytał, wybierając jedną z podstawowych kwestii z osobistej listy Charlotte.

Wilkołaki - cykl CZAROWNICA: TOM1 -TeenWolf fanfic - Derek Hale x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz