1.10: Współkapitan

456 19 1
                                    

9. lutego 2011 - środa

- Czy ktoś widział Stilesa? - Scott próbował zwrócić na siebie uwagę innych członków drużyny i kibiców, których opanowało istne szaleństwo po wygranym meczu. Dookoła chłopca kłębiły się tłumy, utrudniając szukanie przyjaciela, który do tej pory się nie pojawił.

Rozglądając się potrącił kogoś, a gdy odwrócił się, by przeprosić, stanął oko w oko z Allison. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, póki nie przeszedł między nimi Brian, skandując:

- Rozgrywki stanowe!

Dziewczyna zagryzła wargi zastanawiając się co powiedzieć. Uśmiechnęła się i nerwowo zaśmiała, znowu spoglądając na czarnowłosego chłopca.

- Byłeś dzisiaj wspaniały - powiedziała, przestępując z nogi na nogę.

- Ty też - odpowiedział chłopak automatycznie, nie spuszczając wzroku z jej ślicznej twarzy. Zmarszczyła brwi, zdziwiona jego wypowiedzią, dzięki czemu trochę się otrząsnął. - Znaczy... Nie to miałem na myśli...

- Nie... Faktycznie, wspaniale was dopingowałam - postanowiła zaoszczędzić mu upokorzenia. - Możesz mi podziękować.

- Serio? - zdziwił się, nie spodziewał się, że Allison będzie na meczu, nie mówiąc już o wspieraniu jego i jego drużyny.

- No jasne. Zaczęłam od "Dalej Drużyno", a skończyłam na "Gdzie jest obrona", bez nabierania powietrza. Dałam z siebie wszystko - uśmiechała się, balansując na piętach ze zdenerwowania.

Znowu podszedł do nich Brian, ale tym razem zatrzymał się, niemalże krzycząc im w twarze.

- Rozgrywki stanowe! Rozgrywki stanowe!

Dziewczyna uśmiechnęła się ostatni raz i odeszła, a Scott zmierzył morderczym spojrzeniem kolegę z drużyny, powodując, że okrzyk zamarł mu na ustach. Gracz uciekł jak niepyszny, pozwalając nowemu kapitanowi odprowadzić wzrokiem brunetkę, która dotarła właśnie do swojego ojca i razem oddalili się w stronę parkingu.

Młody wilkołak był niczym zahipnotyzowany, tak bardzo, że nawet nie zauważył, że podszedł do niego ktoś jeszcze. Jego współkapitan, Jackson Whittemore.

- Oooo... - westchnął teatralnie. -  Widok rozdzierający serce... Pewnie źle przez to sypiasz, co? Ty, twoja ręka i paczka chusteczek... - zaśmiał się w twarz nastoletniemu wilkołakowi, który jednak nie odpowiedział na jego zaczepkę. - Wiesz co, McCall? Właściwie to ci współczuję. Więc zróbmy tak, żebyśmy obaj na tym skorzystali. Daj mi to czego chcę, a ja pomogę ci ją odzyskać.

- Co? - propozycja była bardzo kusząca, ale Scott wiedział, że nie może się zgodzić.

- Za trzy dni jest bal, zdążysz.  Myśl, że to ty ją tam zabierzesz, a nie ja. Myśl też o wszystkim co będziesz mógł zrobić, kiedy zdejmiesz z niej wreszcie tę obcisłą kieckę... Wszyscy mogą na tym skorzystać. Trzy dni, McCall... - poklepał czarnowłosego po policzku i odszedł, by ten mógł wszystko przemyśleć.

Nastoletni wilkołak, wściekły, podążył za nim do szatni, by wziąć prysznic. Był śmiertelnie zmęczony, cały spocony i dodatkowo nie wiedział co zrobić ze swoim współkapitanem.

Gdy wychodził spod prysznica, owinięty jedynie ręcznikiem na biodrach, minął się z Dannym, już ubranym w codzienne ciuchy i szykującym się do powrotu do domu, lub na jakąś imprezę na uczczenie ich zwycięstwa.

- Tak przy okazji, McCall, przyjmuję przeprosiny - odezwał się opalony nastolatek.

- Nie przepraszałem cię - zdziwił się Scott.

Wilkołaki - cykl CZAROWNICA: TOM1 -TeenWolf fanfic - Derek Hale x OCWhere stories live. Discover now