10. Is anybody there who can rescue?

7.6K 576 21
                                    

- Nie usiedliście razem? - Stacey i Adam dosiedli się do mnie i Karlie przy stołówce.
Byli parą od pierwszej liceum. Wszyscy śmiali się, że było wzorcem Lily i Marshall'a z serialu "Jak poznałem waszą matkę". Zgodziłabym się z tym, ale oni są jak mieszanka wybuchowa. Kłócą się i godzą niemal codziennie.
Stacey miała na myśli Nathan'a. Po wczorajszej rozmowie z Luke'm od razu wróciłam do pokoju i położyłam się spać.
Kiedy Karlie stanęła w progu, zdjęła szpilki i weszła pod kołdrę po czym mnie przytuliła.
Kochałam moją przyjaciółkę najbardziej na świecie. Była dla mnie, jak siostra.
- Najlepiej byłoby, żeby stąd zniknął - stwierdziłam i nałożyłam na talerz twarożku z rzodkiewką.
- Przynajmniej dogadałaś Lindsey i załatwiłaś sprawę z Nathan'em - pocieszył mnie Adam.
- W końcu jesteś wolna! - dodała Karlie.
- Wiem, po prostu nie chcę dłużej być tą głupią dziewczyną, która jest na jego każde zawołanie. Mam po prostu wrażenie, że zawsze szukałam chłopaka za którym to ja będę latać, a on będzie miał mnie w dupie. Teraz chciałabym kogoś kto dla mnie zrobi wszystko i wiem, że Nathan nie jest tym kimś - wyjaśniłam i upiłam łyk chłodnej herbaty.
- Jordan! - przy moim boku pojawiła się nauczycielka, pani Brook.
Była wyraźnie czymś podekscytowana, kiedy ja spokojnie przeżuwałam śniadanie.
- Twoja mama do mnie dzwoniła - oznajmiła. - Twój kuzyn czeka przed wyjściem.
Zmarszczyłam czoło zdziwiona. Jaki kuzyn? Jeden jest w Dubaju i pracuje w hotelu, a drugi mieszka a Brisbane. Po co miałby tu do mnie przyjechać?
- No idź - ponagliła mnie Karlie, patrząc na mnie znacząco.
- Jordan, wychodzimy na kręgle za dwie godziny - oznajmiła na odchodne pani Brook.
Skinęłam głową i zmieszana wstałam od stołu, po czym ruszyłam do wyjścia.
Byłam niemal pewna, że Nathan na mnie patrzył, ale był tchórzem i nie podszedł nawet ze mną porozmawiać. Dupek.
Przed ośrodkiem stał czarny, duży samochód, chyba Dogde, ale nie byłam pewna.
Rozejrzałam się dookoła, wypatrując
kogoś znajomego.
- Niespodzianka! - usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się i zamarłam. Przede mną stał Hemmings we własnej osobie. Nie mogłam uwierzyć, że przyjechał tu do mnie i jest tu.
Od razu rzuciłam się mu na szyję i o mało go nie udusiłam.
Zaczęłam się śmiać tak, jak on. Nie potrafiłam opisać, jak szczęśliwa czułam się w tamtym momencie. Potrzebowałam go, całą noc modliłam się, żeby jakimś cudem się tu pojawił i... Jest.
- Jak się tu dostałeś? - padło pierwsze pytanie.
- Wiedziałem, że bardzo chciałaś mnie zobaczyć - rozpoczął. - Napisałem do twojej mamy na Facebook'u.
- Napisałeś do mojej mamy? - parsknęłam śmiechem. - Wariat.
- Musiałem jakoś tu przyjechać. Zabrałem auto ojcu i oto jestem!
- Opuściłeś dzień szkoły - zauważyłam i skarciłam go wzrokiem.
- I tak bym nie poszedł - wzruszył ramionami. - Jedziemy?
- Gdzie? - popatrzyłam na niego zmieszana.
- Zobaczysz - oznajmił tajemniczo i chwycił mnie za rękę, po czym ruszył w stronę samochodu.

x

Luke skręcił w dróżkę wyłożoną piaskiem i kamieniami. Dookoła rosły drzewa, których gałęzie kołysały się pod wpływem ciepłego wiatru.
Nie wiedziałam co to za miejsce, ale było tu bardzo spokojnie i ładnie.
Nie wiem, czy nadal byliśmy w tym mieście, bo jechaliśmy jakies dwadzieścia minut spod ośrodka, w którym aktualnie sypiam.
Podczas drogi słuchaliśmy radia i głośno śpiewaliśmy 'O Mamma Mia', co mi wychodziło dosyć koślawo, ale przynajmniej dowiedziałam się, że Luke ma niesamowity głos.
- Wysiadaj królewno, jesteśmy na miejscu - oznajmił i zaparkował pomiędzy krzakami.
Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu.
Słyszałam za drzwiami szum wody, ale z tego co mówiła pani Brook to podobno nie ma tu dojścia nad ocean.
Byłam ciekawa, co ten kretyn zaplanował i jakim cudem udało mu się załatwić trochę czasu sam na sam.
Nie mogłam uwierzyć, że przyjechał tu dla mnie z Sydney i specjalnie rozmawiał z moją mamą, żeby to zaplanować. Dlaczego nic mi o tym nie powiedziała?
Co za ludzie wokół mnie, cholera jasna?!
- No chodź! - jego głos wyrwał mnie zza myśleń.
Ruszyłam za nim między krzaczkami, aż w pewnym momencie znaleźliśmy się na brudnej i lekko kamienistej plaży.
Stamtąd rozciągało się piękne jezioro i piękny widok. Pogoda dopisywała i naprawdę zachwycałam się tym widokiem.
- Byłeś tu kiedyś? - zapytałam odwracając się do niego.
- Na jakichś wakacjach - wzruszył ramionami.
Zmrużyłam oczy do słońca i usiadłam na ziemi.
- Słucham - usiadł obok mnie.
Zmarszczyłam brwi.
- Co z tym imbecylem? - zapytał.
- Uh... Chyba nic. Nie wiem, staram się nie myśleć o nim. Dziwnie się trochę czuję, bo... - urwałam.
- Przyzwyczaiłaś się do niego - wtrącił. - Dobrze wiesz, że dobrze zrobiłaś. Nie możesz robić z siebie wiecznej idiotki.
- Dzięki, Luke - wystawiłam mu język.
- Stwierdzam fakty! - uniósł ręce w geście obronnym.
Milczeliśmy przez chwilę wpatrzeni w siebie nawzajem.
- Twoja dziewczyna będzie szczęściarą - mruknęłam nagle i od razu pożałowałem swoich słów. Były głupie i nieprzemyślane.
Spaliłam buraka, normalnie czułam to.
- E tam - prychnął. - Nie mam czasu na dziewczyny. Poza tym jestem w tym wszystkim beznadziejny. Naprawdę nie chciałabyś takiego chłopaka, jak ja.
- Pewnie, że bym nie chciała! - szturchnęłam go w bok. - Kto by chciał chodzić z takim brzydalem i kretynem?
- Milusia - uśmiechnął się zołzowato. - Poza tym mam zespół na głowie.
- Właśnie! - zawołałam. - Opowiedz mi o tym!
- Nazywamy się 5 Seconds Of Summer - rozpoczął.

Dobranoc! Byłam wczoraj na siłowni i dzisiaj dosłownie zdycham! Zaczynam psychicznie przygotowywać się do powrotu do szkoły, ale nie chcę tego! Muszę jakoś wykorzystać te kilka dni, jakieś pomysły?
W każdym razie zostawiam was z tym i dobranoc ❤️

Bookstore |l.h|Where stories live. Discover now