4. I've been from place to place

8.1K 611 16
                                    

- Pokłóciłaś się z Nathan'em? - zapytała Karlie, kiedy siedziałyśmy w ławce na lekcji wychowawczej, a pani Brook zbierała pieniądze na wycieczkę szkolną.
- Nie, ale chyba wkurzył się na mnie za to, że rozmawiałam z tamtym chłopakiem - mruknęłam i podparłam głowę dłonią.
- Tym z księgarni? - poruszała znacząco brwiami.
Karlie była mistrzynią swatania, a najśmieszniejsze było to, że sama nie miała chłopaka, bo twierdziła, że w naszej szkole " nie ma nikogo kto spełni jej warunki".
- Chyba tak - wzruszyłam ramionami.
Grałam obojętną i mało zainteresowaną, bo chciałam zobaczyć, jak rozegra sytuacje.
- Jak to "chyba"? Jak ma na imię? - wypytywała.
- Nie wiem - rzuciłam i wstałam z ławki, kiedy pani Brook wywołała moje imię.
Słyszałam za plecami, że Davis mruczy coś pod nosem, ale nie zwróciłam na to uwagi i po prostu wręczyłam należną kwotę wychowawczyni.
- Dupek, nie napisał - usłyszałam, kiedy wróciłam do ławki.
- Mam cię, kretynko! Po co mu wciskałaś ten numer? - zapytałam ze skonsternowaną miną.
- A jednak! - zawołała. - Jest całkiem fajny i mega ciacho! Na pewno mu się podobasz!
- Karlie, po pierwsze nawet go nie znam, a po drugie mam już chłopaka - wyjaśniłam i schowałam portfel do torby.
- Tego debila nazywasz chłopakiem? - dyskretnie wskazała na Nathan'a, który razem ze swoimi kolegami próbował polizać swój łokieć.
Parsknęłam pod nosem śmiechem. Czasami jej się udawało.

x

Ja: Przyznała się, że dała ci mój numer!

Luke: Jak to? Co jej zrobiłaś?

Ja: Ma się ten dar! xd

Usiadłam na łóżku w salonie, a obok położyłam torbę. Naprawdę nie chciało mi się odrabiać matematyki, bo byłam zbyt leniwa i zbyt głupia, żeby móc to rozwiązać.
Niestety w końcu musiałam to zrobić.
Luke nie odpisywał, więc stwierdziłam, że czym prędzej zrobię lekcje tym szybciej będę miała z głowy.

Luke: Chcesz się spotkać?

Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech, kiedy czytałam jego wiadomość.
Nie byłam osobą nieśmiałą. Rodzice ciągle mi powtarzali, że moją największą wadą jest gadatliwość.
I chyba szczerze chciałam się z nim spotkać.
Miałam wrażenie, że księgarnia będzie stałym miejscem naszych spotkań.

Ja: Okej, ale odrabiasz za mnie matmę ;*

x

- Nie wyrzucili cię jeszcze z tego sklepu? - zapytałam i usiadłam na niego na podłodze przy ścianie.
- Jeszcze nie - wzruszył ramionami.
Zaczęłam grzebać w torbie za długopisem i książką do matmy.
- Co ty robisz? -popatrzył na mnie, jak na idiotkę.
- Zadanie 15, 16, 20 i 21 ze strony 220 i 221, proszę - uśmiechnęłam się do niego i zabrałam mu książkę.

Jeszcze jeden na dziś! ❤️

Bookstore |l.h|Where stories live. Discover now