15. I can't remeber the last time I heard your voice

7.5K 556 37
                                    

- W takim razie, jeśli poproszę cię o spódniczkę baletnicy, to mi uszyjesz? - zapytał Luke ze śmiechem, kiedy siedzieliśmy w ksiegarni, jak zwykle przy ścianie, a on odrabiał moje zadanie z matematyki.
- Słuchaj, ja nie jestem Donatella Versace - zgasiłam go, z uśmiechem na twarzy. - Mogę ci załatwić tą spódniczkę, na wasz koncert.
Rozmawialiśmy o konkursie młodych talentów, który miał się odbyć za dwa tygodnie.
Luke i jego zespół, jak weterani tego typu show otwierali imprezę kilkoma piosenkami. Nie mogłam się doczekać, żeby ich zobaczyć po raz pierwszy i posłuchać na żywo.
- W środę muszę pojechać po materiały do hurtowni, a resztę tygodnia zajmie mi ogarnianie tego wszystkiego - westchnęłam.
Milczeliśmy przez chwile i obserwowałam, jak blondyn sprawnie rozwiązuje zadanie, którego bym nie zrobiła za Chiny pańskie.
- A... Co z Nathan'em? - zapytał nagle.
Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, niepewna o co mu chodzi. Ale przecież mogło tylko o jedno.
- Nic, przyjaźnimy się - wzruszyłam ramionami. - Czasami wolałabym, żeby było tak, jak dawniej, ale chyba tylko z przyzwyczajenia.
Luke posłał mi zadowolony uśmiech i oddał mi książkę, którą potem schowałam do torby.

- A co? Zazdrosny? - uniosłam filuternie brwi i zaśmiałam się.

- Pff, o taką krowę, jak ty? Chyba koleżanko masz coś ze wzrokiem. Siedzisz obok Luke'a Hemmings'a - pstryknął mnie w nos. - Po prostu wolę, żebyś nie kręciła z tym fagasem.

- Dobrze, tato - pokiwałam potulnie głową.

Nagle zadzwonił jego telefon. Kątem oka zobaczyłam na wyświetlaczu nazwę "Calum".

- Co tam? - głos Luke'a trochę się zmienił, ale kiedy na mnie patrzył rozśmieszałam go glupimi minami.

- Właściwie to jestem z Jordan i nie za bardzo... - usłyszałam, że przerwał mu głos w słuchawce.- Ale nie wiem, czy ona... Dobra, zapytam. Nie drzyj mordy, debilu, nie jestem głuchy. - warknął i się rozłączył.

Parsknęłam cicho i wstałam z miejsca.

- Jordan, chcesz poznać tych cweli i wyjść z nami do pizzeri? - zapytał trochę od niechcenia.

Jego wyraz twarzy, jakby potwierdzał fakt, że on nie chcę, abym ich poznała. I za cholerę nie mogłam domyśleć się dlaczego?

Przyjaźniliśmy się, nie chciał, żebym ich poznała?
- Jasne, chyba, że ty tego nie chcesz - mruknęłam i oboje ruszyliśmy do wyjścia.
Widziałam, że był zakłopotany, ale nie chciałam mu odpuścić. Musiałam wiedzieć, o co mu chodzi?
- Nie o to chodzi - zatrzymał się przed wejściem do ksiegarni. - Oni są święcie przekonani, że jesteśmy razem i nie potrafię im przemówić do rozsądku. Nie chcę, żebyś czuła się z tym niekomfortowo.
- W takim razie nie wyprowadzaj ich z błędu - mrugnęłam do niego i pociągnęłam za rękę w stronę wyjścia.

x

- Tam siedzą - dyskretnie wskazał palcem na grupkę chłopaków siedzących przy stoliku na zewnątrz.
Od razu złapałam go za rękę i pewnym krokiem skierowałam się do stolika.
Rozpoznałam Calum'a. Drugi chłopak miał blond kręcone włosy i zwiewną flanelową koszulę na sobie. I kolejny miał jasnoczerwone włosy i okulary przeciwsłoneczne na nosie.
- Idą gołąbeczki - zaświergotał pod nosem Calum.
- Stul gębę, Hood - warknął Luke, a ja ścisnęłam jego rękę, żeby go uspokoić. - To jest Jordan.
- Hej! - zawołali na raz z szerokimi uśmiechami na twarzy.
- To jest Ashton - wskazał na blondyna. - Michael - czerwone włosy. - I Calum.
- Cześć - posłałam im trochę speszony uśmiech i usiadłam naprzeciwko Ashtona i Michaela, a obok Caluma.

x

- Idę zamówić jeszcze jedno piwo - oznajmił Luke i wstał od stołu.
Atmosfera była luźna. Jego przyjaciele okazali się naprawdę fajnymi i zabawnymi gośćmi. Od razy ich polubiłam i znalazłam jakiś wspólny język, dzięki któremu się porozumiewaliśmy. Głównym tematem był konkurs młodych talentów, który przygotowywały nasze szkoły.
Ja z Hemmings'em nadal wkręcaliśmy ich, że jesteśmy parą.
- Kochanie mi też zamówisz? - zapytałam przesłodzonym głosem.
- Oczywiście, koteńku - odpowiedział tym samym tonem.
- Kocham cię - zachichotałam.
- A ja ciebie!
- OKEJ ZROZUMIELIŚMY - przerwał naszą zabawę, wkurzony Mikey. - Nie jesteście parą.
Przybiłam piątkę Luke'owi i zaśmiałam się triumfalnie.

x

Kiedy postanowiliśmy wracać do domu, było koło godziny dwudziestej drugiej.
Na mieście zaczęło się robić pusto i chłodno, a latarnie zaczęły oświetlać chodniki.
Wracaliśmy grupką do domów. Ja byłam definitywnie wstawiona. Trochę nogi mi się plątały, było mi ciepło i miałam wypieki na twarzy.
- Może odprowadzę cię do domu? - zaproponował Calum.
Nadal miałam zdolność racjonalnego myślenia i patrząc na Luke'a widziałam, że nie za bardzo się mu to podoba. Chciałam już zaprzeczyć, że poradzę sobie sama, kiedy Calum się odezwał, też domyślając się co Luke myśli.
- Nie dotknę jej, Hemmo. Obiecuję, będę trzymał ręce przy sobie - przysiągł Hood, patrząc na jego skonsternowaną minę.
- Może lepiej wrócę sama - zaproponowałam, kompromisowe rozwiązanie.
- Ledwo stoisz na nogach - warknął Luke, łapiąc mnie za łokieć w ostatniej chwili, kiedy bym potknęła się o własne nogi. - Lepiej ja ją odprowadzę.
Pożegnaliśmy się z chłopakami i skręciliśmy w ulicę, kierująca się na moje osiedle.
Szliśmy w milczeniu, które nie za bardzo mi się podobało.
- Jesteś na mnie zły? - wymamrotałam.
- Nie, jestem zły na Calum'a - mruknął, a wkrótce znaleźliśmy się pod moim blokiem.
Stanęłam z nim twarzą w twarz. W tamtym momencie doznałam olśnienia, jaki on był przystojny.
- Pocałuj mnie - wypaliłam nagle.
Chyba jednak straciłam zdolność racjonalnego myślenia. Albo w ogóle myślenia.
- Co ty pieprzysz? - pokręcił głową.
- No pocałuj mnie, proszę - przysnęłam się bliżej niego.
- Jesteś pijana - stwierdził sucho.
- Proszę - zrobiłam maślane oczka.
Patrzył na mnie przez chwilę i przygryzł wargę.
- Och, do diabła - westchnął i gwałtownie wpił się w moje usta.


PIĄTEK! Lejdis end dżentelmens, oto kolejny rozdział. Jeszcze kilka do końca.
Ogólnie finał będzie na tym konkursie młodych talentów, potem ze dwa rozdziały i koniec. A potem druga część.
Miłego wieczoru! ❤️

Bookstore |l.h|Where stories live. Discover now