• twelve

1.1K 73 28
                                    

Sierpień, siedziba Avengersów

Miesiąc po bombardowaniu placówki ONZ w Wiedniu, podczas którego zginął król Wakandy T'Chaka, biuro sekretarza stanu donosi o podpisaniu Protokołu z Sokovii przez Grace Stark. Jej mąż, Steven Rogers znany jako Kapitan Ameryka wraz z resztą Avengersów, w tym Wandą Maximoff ciągle są poszukiwani...

Grace sięgnęła po pilota do telewizora i natychmiast wyciszyła wiadomości. Mogła się spodziewać, że informacja o tym, że w końcu przystała na warunki porozumienia, rozniesie się w ciągu kilku minut. Wiedziała, że przez kilka następnych dni, media będą dyskutować tylko o tym, a w międzyczasie będą próbować się z nią skontaktować.

Na całe szczęście, nie było takiej opcji.

Od powrotu z Wiednia całe dnie spędzała w siedzibie lub na terenach, które do niej należały. Do tego miejsca nie miał wstępu nikt z wyjątkiem osób, które tutaj pracowały. Wszystkie drony od razu były namierzane i likwidowane, a to powodowało, że żyła praktycznie jak w klatce. Nie narzekała, bo po tym wszystkim chyba ciągle nie była w stanie pojawić się na mieście. Całą papierkową robotę z kliniki załatwiała na odległość, a w siedzibie miała pod ręką wszystkich potrzebnych lekarzy, którzy kontrolowali stan zdrowia zarówno jej, jak i dziecka. Poza tym tutaj miała spokój

Mimo tego, im bliżej było do rozwiązania, tym bardziej miała wrażenie, że moce, które posiadała, brały nad nią władanie. Nie miała pojęcia, czy było to związane tylko z dzieckiem, czy też z całą sytuacją, w której się znalazła, ale z dnia na dzień magia płynąca w jej żyłach dawała o sobie znać. Dlatego nie mogła ryzykować i poprosiła Tony'ego o pomoc, a ten stworzył dla niej dwie złote bransolety, które miały stabilizować jej moce. W całości były wykonane z vibranium, które na specjalną prośbę użyczył im T'Challa. Idealnie wpasowały się do reszty kostiumu, który na razie leżał w szafie i czekał na to, by można było go ponownie założyć.

— Nie powinnaś tego oglądać — odezwał się Rhodey, a Grace odwróciła się w jego stronę. Mężczyzna opierał się o ścianę pomieszczenia i przyglądał jej się z zatroskanym wzrokiem. — Przez kilka następnych dni będą komentować twoją decyzję i...

— Wiem — przerwała mu szybko, bojąc się tego, co James mógłby powiedzieć. Wystarczało, że telewizja na każdym kroku wypowiadało to jedno, zakazane dla niej imię. — Media działają w ten sposób. Poza tym dostali informację z samego biura Rossa. Musieli to ogłosić.

— Chyba się tym bardzo nie przejmujesz?

— Oczywiście, że nie — Grace wzruszyła ramionami i wstała z fotela, na którym ciągle siedziała. Podeszła do swojego przyjaciela i poklepała go delikatnie po ramieniu. — Nie musisz się o mnie martwić, James. Umiem sobie radzić z mediami od małego.

— To doskonale wiem — westchnął bezgłośnie. — Nie tym się przejmuję.

— Wszystko jest w porządku, naprawdę.

Grace uśmiechnęła się delikatnie, mając nadzieję, że Rhodes uwierzy jej na słowo i nie będzie drążył tematu. Prawda była taka, że nic nie było w porządku. I nie była pewna, czy kiedykolwiek już będzie.

— Grace...

— Pogadamy później, dobrze? — James skinął niechętnie głową. — Gdybyś czegoś potrzebował to będę w laboratorium.

— Nie wiem, czy w tym stanie powinnaś... — zaczął zaniepokojony, ale Grace szybko go uspokoiła.

— Spokojnie, muszę tylko coś sprawdzić. Obiecuję, że za godzinę znowu wrócę do nic nierobienia.

GRACE STARK: FIGHTER [3], avengersTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon