• eight

1.2K 66 10
                                    

Lipiec 2016, siedziba Avengersów

Minął miesiąc od wydarzeń w Lagos i życie w siedzibie, wróciło do względnej normalności. O ile nie oglądało się codziennych wiadomości, które ciągle wspominały incydent z Nigerii i wątpiły w to, by Wanda miała jakiekolwiek prawa do przynależenia do drużyny. Wypominano drużynie samowolkę, brak ponoszenia konsekwencji za działania i nawet Grace oberwało się za to, że również – jak Wanda – narażała na niebezpieczeństwo cały świat, a przy okazji postanowiła zacząć się rozmnażać. Kiedy usłyszała to po raz pierwszy, popłakała się, a Steve musiał długo ją uspokajać i powtarzać, że nie jest bezużyteczna. Koniec końców jakoś udało się ją do tego przekonać, ale od tamtego momentu jej radość z bycia w ciąży, gdzieś się ulotniła. Po raz pierwszy od kilku lat czuła się kompletnie niepotrzebna i zbędna dla wszystkich. Sprawę, odrobinę poprawiły kontrolne badania i wieść o tym, że spodziewają się synka. Grace miała wrażenie, że nigdy nie zapomni szczęścia oraz dumy wypasanej w niebieskich oczach Rogersa. Tylko to w jakiś sposób poprawiło jej humor, a cała reszta drużyny zaczęła już wymyślać imiona odpowiednie dla ich dziecka. Natasha nawet założyła się z Samem, że młody dostanie przynajmniej jedno imię po niej. Grace odrzucała taką myśl, bo sama miała zupełnie inny pomysł. Może to było za wcześnie na takie myślenie, ale od kiedy Natasha dowiedziała się pierwsza o jej podejrzeniach, a potem zaprowadziła ją do lekarza, to wiedziała, że Romanoff będzie odpowiednią matką chrzestną ich syna.

Krew naszych rodaków skropiła obcą ziemię. Nie tylko z powodu działań przestępców, lecz wskutek obojętności tych, którzy przysięgli ich powstrzymywać. Zwycięstwo kosztem niewinnych nie jest zwycięstwem.

Król Wakandy nawoływał...

Steve wyciszył i zastopował transmisję wiadomości, a potem westchnął ciężko i odwrócił się w stronę drzwi w gabinecie. Grace opierała się o szklaną ścianę, trzymając rękę na swoim, coraz większym brzuchu.

— Sprawa nie cichnie, Steve — odezwała się z trudem Grace. Zaczynała się naprawdę bać, że w końcu ktoś pozamyka ich wszystkich za to, co robili. Gdyby to była inna sytuacja, może wcale by się tym nie przejęła, ale teraz, kiedy była w ciąży nie myślała już tylko o sobie. — Mam dziwne wrażenie, że to dopiero początek.

— Nie możemy już na to w żaden sposób wpłynąć — powiedział, przejeżdżając palcami po zmęczonych oczach. Mimo radości, którą odczuwał z informacji o tym, że spodziewają się syna, Grace wiedziała, że ciągle był przygnębiony tym, co się stało i obwiniał tylko siebie. — Nie zwrócimy życia tym ludziom.

— Wiem.

Grace skinęła głową. Wymienili ze sobą znaczące spojrzenie, gdy usłyszeli przyciszony odgłos włączonych wiadomości, a potem udali się do pokoju Wandy. Dziewczyna siedziała na łóżku i wysłuchiwała wszystkich oszczerstw, które dziennikarze kierowali w jej stronę.

Steve sięgnął po pilot, który leżał na komodzie i wyłączył wiadomości.

— To moja wina — wyznała szczerze Wanda. Grace westchnęła bezgłośnie i usiadła obok dziewczyny, a Steve przyglądał im się, ciągle stojąc przy drzwiach.

— Nieprawda — odezwał się natychmiast Rogers. W tej sytuacji nikt nie mógł brać pełnej winy tylko na siebie.

— Słuchaliście uważnie? Wszyscy są bardzo konkretni w swoich oskarżeniach — mruknęła Maximoff, odwracając głowę w ich stronę.

— Powinienem był wcześniej zauważyć tę bombę, Rumlow powiedział Bucky i w jednej chwili znów byłem szesnastolatkiem z Brooklynu — westchnął Steve. Mężczyzna zaczął do nich podchodzić, a Grace posłała mu szybkie spojrzenie, chciała powiedzieć, że to wcale nie była prawda i Rogers był, tak samo niewinny. Jego stanowcze spojrzenie sprawiło, że postanowiła nic na razie nie mówić.

GRACE STARK: FIGHTER [3], avengersWhere stories live. Discover now