• ten

1.1K 66 21
                                    

— Nawet nie masz bladego pojęcia, jak się cieszę z tego, że to nie Tony leci ze mną do Wiednia.

Natasha westchnęła z ulgą, kiedy obie kobiety znajdywały się w samolocie, gdzieś nad Atlantykiem. Według zapowiedzi, w Wiedniu miały wylądować za dwie godziny, dokładnie chwilę przed rozpoczęciem szczytu ONZ.

— Jestem zbyt dobrą siostrą — Grace zaśmiała się krótko, popijając swoją wodę.
— To on powinien przedstawiać tę głupią prezentację przed obliczem przedstawicieli stu siedemnastu krajów.

— Ciesz się, że przynajmniej Rossa nie będzie — mrugnęła do niej Natasha.

Brunetka była zadowolona z takiej wiadomości, bo im mniej miała do czynienia z sekretarzem stanu, tym lepiej. Na całe szczęście prezydent Ellis już dawno zapowiedział swoją obecność na szczycie ONZ. Z tej dwójki to zdecydowanie wolała być skazana na towarzystwo głowy państwa. Chociaż miała nadzieję, że tylko wymienią kilka życzliwości i na tym się skończy.

— Gdyby było inaczej, to wcale bym się na to nie zgodziła. Nie wiem, w jaki sposób Tony musiałby mnie wtedy przekonywać, żebym przedstawiła za niego tę prezentację.

— Rozumiem, że podjęłaś decyzję? — Zapytała Romanoff po krótkiej chwili. — Steve nie ma żadnych pretensji?

— Czemu miałby je mieć, skoro moja decyzja jest dokładnie taka sama jak jego — odpowiedziała natychmiast Grace. Natasha zmarszczyła brwi, zaskoczona tym, co usłyszała.

— Nie podpiszesz protokołu?

— Nie — Grace pokręciła głową. — Tak jak mówiłam – powinniśmy znaleźć inne rozwiązanie, by zadowolić wszystkich. Protokół jest jednocześnie dobry i zły, ale biorąc pod uwagę, w jakiej sytuacji się znajduję bliżej mi do tego, by tego nie podpisać. Jeśli to oznacza moją emeryturę od drużyny, to jestem w stanie to zaakceptować. Wiem, jak to jest stracić rodziców w młodym wieku, Nat. Nie chcę skazywać mojego dziecka na to samo, a wiem, że tak się stanie, kiedy zostanę w drużynie. Ta praca... Jest cholernie ryzykowna. Nigdy nie wiesz, czy akcja, na którą lecisz, nie będzie twoją ostatnią.

— Co chcecie zrobić po tym wszystkim?

— Wyremontować mój rodzinny dom — brunetka uśmiechnęła się na samo wyobrażenie dnia, w którym wszystko będzie już gotowe, a ona zamieszka ze Steve'em w domu. — A potem? Proste życie, o jakim obydwoje marzyliśmy. Rodzina, stabilizacja... Każdy na to zasługuje, prawda?

— Wasza dwójka zdecydowanie — odpowiedziała szczerze Natasha i posłała swojej przyjaciółce delikatny uśmiech. — Jestem pewna, że będziecie mieć długie i szczęśliwe życie, ale będzie was brakować w drużynie. Najpierw Clint, teraz wy... Już nikt normalny nie zostanie w tym zespole.

— Poczekaj, bo uwierzę w to, że będziesz tęsknić za tym, jak dużo gadam i żartuję — Grace zaśmiała się krótko, a Natasha pokręciła głową z rozbawieniem. — Poza tym zostanie Tony, który ciągle będzie ci przypominał o tym, że poparłaś go w tej sprawie.

— Och, to była najgorsza decyzja w moim życiu — zażartowała Romanoff. — Zresztą powinien ode mnie dostać kopa w tyłek za to, że wysyła ciężarną kobietę, by ta załatwiała za niego jego zobowiązania. Ciągle zastanawiam się jakim cudem jesteście ze sobą spokrewnieni skoro to kompletny palant.

— Palant, ale go lubisz. Zgodziłam się, bo mam do niego zbyt duży sentyment, a to, że jestem w ciąży, nie znaczy, że jestem chora. Lekarz nie widział przeciwwskazań do tego, bym zrobiła sobie małą wycieczkę do Europy.

— To dobrze, ale jeśli coś miałoby ci się stać, to Tony byłby pierwszą osobą, którą bym za to dopadła. Nikt nie będzie narażał na niepotrzebne niebezpieczeństwo ciebie i tego małego szkraba.

GRACE STARK: FIGHTER [3], avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz