• one

1.9K 85 61
                                    

Styczeń 2016, Nowy Jork

Grace nie mogła uwierzyć w to, że ten dzień naprawdę nadszedł.

Od samego rana była cała zestresowana i musiała to przyznać, ale nawet na końcowych egzaminach w MIT nie czuła takiego stresu, jak w dzień własnego ślubu. Co prawda Joyce i Laura tłumaczyły jej, że to normalne, ale to w żaden sposób nie pomagało. Przez cały ranek ciągle przejmowała się tym, czy sukienka na pewno będzie na niej leżeć, czy włosy będą odpowiednio ułożone, czy makijaż będzie pasował do reszty, kwiaty nie zwiędnął, a co najważniejsze Steve nie zostawi ją samą przed ołtarzem.

Szybko potrząsnęła głową. Z tego wszystkiego, ta ostatnia myśl była najmniej prawdopodobna.

— Widzę to, jak się stresujesz — powiedziała Joyce, głaszcząc się po swoim widocznym brzuchu. Szatynka była w szóstym miesiącu ciąży i zdecydowanie promieniała. I była szczęśliwa. — Weź kilka głębokich oddechów. Wdech i wydech. Wdech i wydech. No dalej, Gratia! Nie pomogę ci, jeśli nie będziesz ze mną współpracować.

— To nie ty za godzinę masz wyjść za cholernego Kapitana Amerykę!

— Tak, ale ja jestem w ciąży i masz się mnie słuchać, bo wiesz, że hormony na mnie działają podwójnie i jestem nieprzewidywalna. Równie dobrze mogę walnąć cię w twój pusty łeb, byś się w końcu pozbierała.

Grace spojrzała z przerażeniem na swoją przyjaciółkę, a widząc jej poważną minę, zdała sobie sprawę, że Joyce wcale nie żartowała. Underwood zrobiła okrężny ruch palcem, a Stark posłuchała się swojej przyjaciółki i z powrotem odwróciła do lustra. Natasha zaszła ją od tyłu i zapięła wisiorek – ten sam, który kiedyś dostała na urodziny od Steve'a, z którym nigdy się nie rozstawała.

— Wszystko gotowe, Grace — Romanoff uśmiechnęła się do niej w lustrze, łapiąc za ramiona. — Powiem to tylko raz, więc doceń to. Wyglądasz przepięknie. Steve zakocha się w tobie jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe.

Rudowłosa miała rację. Grace z podziwem patrzyła na swoje odbicie i, mimo że w każdy, możliwy sposób akceptowała swoje ciało, tak teraz naprawdę miała problem z tym, by rozpoznać się w lustrze. Włosy, które skróciła jeszcze przed Bożym Narodzeniem, były upięte w luźnego koka, do którego przyczepiono krótki, ale delikatny welon. Makijaż idealnie podkreślał kolor jej oczu, a suknia... Była olśniewająca. Zakochała się w niej od pierwszej sekundy, w której ją zobaczyła. Uszyta z delikatnego w dotyku jedwabiu, posiadała długie, koronkowe rękawy oraz dosyć głęboki dekolt. Jednak największą furorę robiło wycięcie na plecach w kształcie litery V. Grace naprawdę miała problem, by zrozumieć, że to ona stała przed lustrem w dniu swojego ślubu z mężczyzną, którego kochała ponad życie.

— Żałuję, że moja matka nie jest w stanie tego zobaczyć na własne oczy — mruknęła Grace bardziej do siebie niż do pozostałych kobiet. Była pod wielkim wrażeniem tego, jak wyglądała i na sekundę zapomniała o całym stresie. Przez krótką chwilę pomyślała o swoich rodzicach.

Czy byliby dumni i szczęśliwi widząc mnie teraz?

— Jest z tobą i widzi wszystko — odpowiedziała niespodziewanie Joyce, a Grace posłała jej delikatny uśmiech. Stark złapała ją za rękę, a potem wyciągnęła drugą, przywołując do siebie Natashę.

— Dziękuję wam za to wsparcie — powiedziała, mrugając szybko oczami, by się nie rozpłakać. — Gdyby nie wy to prawdopodobnie byłabym jeszcze bardziej zestresowana.

— To w ogóle możliwe? — Zażartowała Nat, szturchając przyjaciółkę w ramię. Kobiety zaśmiały się krótko, a po chwili szybko się uspokoiły. — Tylko broń boże nie płacz! Makijażystka naprawdę się postarała, więc nie każ nam tego poprawiać!

GRACE STARK: FIGHTER [3], avengersTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon