29.

1.4K 57 2
                                    

Gryfoni siedzieli przy stole w Wielkiej Sali, kiedy podeszła do nich opiekunka ich domu.

- Panno Granger, proszę do mnie przyjść w wolnej chwili.

- Dobrze, pani profesor.

Hermiona dokończyła jeść zupę i ruszyła w kierunku gabinetu opiekunki Gryffindoru. Zapukała, i słysząc pozwolenie, weszła.

- Dzień dobry, pani profesor, chciała mnie pani widzieć?

- Tak, Hermiono. Usiądź.

Kiedy dziewczyna wykonała polecenie, Mcgonagall kontynuowała:

- Nie mam zbyt dobrych wieści. Wczoraj dostaliśmy list z Ameryki, że twoi rodzice mieli wypadek samochodowy. Mama leży w ciężkim stanie w szpitalu, a tata... Cóż, twojego taty nie udało się uratować. Za trzy dni jest pogrzeb, ale z racji bezpieczeństwa nie możesz na nim być. Bardzo mi przykro.

Do Hermiony dopiero po chwili dotarł sens tych słów. Nie zważając na oniemiałe spojrzenie Minerwy, wybiegła z gabinetu i trzasnęła drzwiami. Biegła na błonia, trącając po drodze wiele osób. Chciała być sama, tylko sama...
W połowie drogi wpadła na Severusa. Mężczyzna złapał ją za ramię i zapytał:

- Gdzie tak pędzisz, Granger?

- Gówno cię to obchodzi, Snape!- wrzasnęła w odpowiedzi.

Wyrwała się z jego uścisku i po chwili była już na błoniach. Poszła w swoje ulubione miejsce, nad jezioro. Usiadła pod jednym z drzew i zaniosła się głośnym płaczem. Co z tego, że rzuciła na rodziców obliviate, i nawet nie wiedzieli o jej istnieniu? Co z tego, że członkowie zakonu zapewnili ją, że są bezpieczni? Wszystko na nic! Jej tata nie żyje!

Z rozmyślań wyrwał ją czyjś dotyk. Spojrzała w górę, i ujrzała nauczyciela eliksirów. Mężczyzna bez słowa usiadł obok niej i objął ramieniem.

- Powiesz mi, co się stało?

- Idź sobie.

- Nie pójdę.

- Powiedziałam, że masz iść!

- Nie pójdę, dopóki mi nie powiesz.

Hermiona ponownie zaniosła się szlochem i wtuliła twarz w tors Snape'a. Mistrz eliksirów pogładził ją po głowie i szepnął:
chodź.

Gryfonka podniosła się i ruszyła za nim do lochów. Usiadła na czarnym fotelu i ze łzami w oczach zapatrzyła się w ogień.
Głośne chrząknięcie przywróciło ją do rzeczywistości. Przed nią stała herbata. Wzięła kubek do ręki i upiła spory łyk.

- Granger, o co chodzi?- zapytał Mistrz Eliksirów.

- Severusie... Mój tata nie żyje. Mieli wypadek, mama jest w ciężkim stanie.

- Przykro mi, naprawdę.

Severus jednym krokiem znalazł się przy niej i przytulił. Dziewczyna nic nie mogła poradzić na to, że w jego ramionach czuła się bezpiecznie. Snape usiadł na poręczy od fotela i mocniej przytulił Hermionę. Po kilku minutach się uspokoiła, a po upływie kolejnych kilku minut wycieńczona płaczem zasnęła. Czarnowłosy słysząc jej spokojny oddech i czując rozluźnienie mięśni, mruknął cicho: oj, Granger, Granger...
Wziął śpiącą na ręce i zaniósł do swojej sypialni, po czym przykrył kołdrą. Sam ułożył się w nogach w poprzek łóżka, i wkrótce uciął sobie popołudniową drzemkę.

Od nienawiści do miłości✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz