16.

1.5K 54 4
                                    

Około godziny piętnastej Hermiona wracała z ostatniej już tego dnia lekcji- zaklęć. Wróciła z przyjaciółmi do pokoju wspólnego Gryffindoru i zasiadła przy jednym z biurek. Ginny poszła do dormitorium się odświeżyć, a Harry i Ron usiedli na dywanie i grali w szachy. Dziewczyna wyciągnęła z torby zwój pergaminu, pióro i nową książkę od Severusa. Znalazła tam całkiem ciekawy rozdział o innowatorskim przygotowywaniu eliksirów i najczęstszych błędach przy pracy. Z notatnika wyrwała kartkę, po czym ołówkiem rozplanowała poszczególne punkty wypracowania. Chwilę później przez dziurę w portrecie wpadła czarnowłosa, zdyszana istotka. Odłożyła torbę i klapnęła na fotel przy biurku, obok Hermiony.

- Ten profesor Snape jest okropny. On chyba nie potrafi mówić, cały czas krzyczy. Ogłuchnąć można.

- Ooo tak, pierwszorocznych traktuje naprawdę okropnie, coś o tym wiemy- wtrącił Harry.

Julie dopiero teraz zauważyła chłopaków grających w szachy czarodziejów. Uśmiechnęła się tylko i odwróciła do starszej koleżanki.

- Wiesz, profesor Snape nie jest taki zły. On po prostu chce pokazać, jaki to on jest dominujący, mroczny itd. Spędzam z nim więcej czasu niż inni, i zdążyłam go poznać z trochę innej strony. 

Dziewczynka spojrzała na nią swoimi wielkimi, czarnymi oczami. Starsza z nich wróciła do pisania wypracowania, a młodsza wyraźnie męczyła się z napisaniem czegokolwiek. Około pół godziny później Hermiona skończyła swoje zadanie z eliksirów. Starannie zwinęła pergamin i odłożyła na półkę nad biurkiem. Spojrzała na Julie, która powstrzymywała łzy w oczach.

- Hej... Co się stało?

- Hermiono, ja nie umiem.

Dziewczynka wdrapała się jej na kolana i mocno przytuliła. Hermiona pogłaskała ją po głowie i spojrzała na temat wypracowania. Dotyczyło wpływu pełni księżyca na rozwój mandragor. No tak, pani Sprout zawsze dość nietypowo traktowała nowych uczniów. Wstała, odstawiła Julie na podłogę i zawołała Harry'ego. Chłopak wziął zapłakaną czarnowłosą na ręce, po czym posadził sobie na karku i złapał za ręce. Z kolei Hermiona pokierowała ich do stojącej na przeciwnej ścianie biblioteczki. Wyjaśniła młodszej koleżance, gdzie znajdują się poszczególne książki (w końcu znała je jak własny telefon). Na wyższych półkach znajdowały się książki w zakresie zielarstwa. Julie bez wahania wybrała książkę o tytule: Mandragory; wpływ różnych czynników na ich rozwój

- Świetny wybór! - pochwaliła ją Granger.

- Dzięki.

Już w lepszym nastroju czarnowłosa usiadła do biurka i zaczęła pisać wypracowanie. W tym czasie Hermiona poszła się spakować na jutro. Wrociła do salonu, wzięła do ręki książkę od Snape'a i usiadła na kanapie.

Od nienawiści do miłości✓Where stories live. Discover now