Pogorzelisko, dawne tereny Meksyku
noc między drugim a trzecim dniem Fazy DrugiejThomas wiercił się niespokojnie. Próbował znaleźć w ten sposób na tyle wygodną pozycję do snu, żeby rano nie obudzić się z siniakami i zdrętwiałym ramieniem, lecz nie było to łatwe zadanie. Kiedy po raz trzeci wykonał pełen obrót wokół własnej osi, w oddali dostrzegł jakiś ruch. Zaintrygowany, usiadł i przyjrzał się uważniej.
Niespełna sto metrów od prowizorycznego obozowiska, które rozbili, znajdował się stary budynek, niewielkich rozmiarów, przywodzący Thomasowi na myśl Pokój Map w Strefie. Szopa sprawiała wrażenie, jakby stała tam od stu lat, a chłopak nie wiedział, czy to stwierdzenie nie było bliskie prawdy. Z racji ograniczonej widoczności i sporego dystansu, który dzielił go od budowli, nie widział zbyt dokładnie tego, jak wyglądała.
Jednak zdecydowanie ktoś tam był. I machał do niego.
Zanim zdążył zastanowić się, co robi, Thomas zerwał się na równe nogi i zaczął biec w stronę szopy. Pech chciał, że potknął się o coś i zaklął głośno, kiedy omal się nie wywrócił. Niestety, jego przekleństwo zbudziło Minho.
— Thomas? Co ty, purwa, robisz?
„Niech to szlag", zaklął ponownie, tym razem w myślach. Zapomniał, że były Opiekun Zwiadowców miał sen jak królik – wystarczył byle szmer, by się ocknął, gotów walczyć z zagrożeniem.
— Thomas?
Chłopak nie czekał, aż Azjata odnajdzie go wśród nocnych ciemności i znów zerwał się do biegu. Przyspieszył, słysząc powtarzające się nawoływania. Noc była chłodna, wiatr na chwilę ucichł. Zesztywniałe od zimna i bezruchu mięśnie Thomasa protestowały bólem, gdy tylko stawiał stopę na ziemi. W miarę, jak zostawiał Streferów za sobą, okrzyki słabły, aż w końcu ucichły zupełnie.
Nim się obejrzał, był już przy szopie.
Tymczasem wołania Minho zdążyły obudzić połowę obozu. Nettie, przecierając oczy, dźwignęła się na nogi. Starannie ominęła na wpół przytomnych Streferów i podeszła do Minho. Stanęła przed nim, unosząc w górę palec wskazujący, po czym ziewnęła.
— Jest jakiś powód, dla którego budzisz nas wszystkich w taki sposób po zaledwie dwudziestu minutach snu? — spytała rzeczowym tonem.
Minho odwrócił się w jej stronę tak szybko, że odruchowo cofnęła się o krok.
— A jak myślisz? Ten idiota najwyraźniej stracił resztki rozumu, jakie posiadał i poleciał cholera wie gdzie! — wykrzyknął zdenerwowany.
— Kto poleciał cholera wie gdzie?
— Thomas, a kto inny! — burknął Minho. Przeczesał włosy palcami, a następnie założył ręce na piersi. Nettie westchnęła.
— Uspokój wszystkich i każ im pójść z powrotem spać, jeśli możesz to zrobić — poprosiła go dziewczyna. — Przyprowadzę go. W którą stronę pobiegł?
Minho ledwie zauważalnie skinął głową. Nettie zapięła zamek błyskawiczny kurtki aż pod samą szyję i truchtem ruszyła we wskazanym przez Strefera kierunku.
Ciemny kształt, który widziała wcześniej, okazał się być rozpadającą się ruderą. Drewniane deski, z których była zbudowana szopa, spróchniały albo były przeżarte przez korniki, szyby w oknach były wybite, a ostre fragmenty, które zostały we framugach, były pokryte jakąś zaschniętą mazią. Nettie wolała nie wiedzieć, co to dokładnie było.
Obeszła budynek z trzech stron, zanim odnalazła drzwi. Wprawdzie mogłaby w razie czego wejść oknem, jednak wolała zostawić to jako rozwiązanie ostateczne. Drzwi prezentowały się niewiele lepiej od całej reszty. Brakowało w nich klamki, ale na szczęście były uchylone.
YOU ARE READING
ððð ðððððð ðððð â ð¡ð©ð ðð©ðððððððð ðð ð¡ð©ð ððð§ð¹
FanfictionâWitajcie w Próbach Ogniaâ Po opuszczeniu Labiryntu Streferzy trafiajÄ do poÅoÅŒonej na pustyni bazy DRESZCZu, skÄ d ma siÄ rozpoczÄ Ä Faza Druga Prób â Próby Ognia. Thomas i jego przyjaciele juÅŒ wiedzÄ , ÅŒe DRESZCZowi nie moÅŒna ufaÄ. Dlatego, gdy do i...