obóz Prawej Ręki, Pogorzelisko, dawne tereny Meksyku
dziewiąty dzień Fazy DrugiejKiedy już odsunęli się od siebie, oboje wyglądali na zakłopotanych. Newt nerwowo pocierał dłonią kark, natomiast Nettie bawiła się luźnym kosmykiem włosów. Celowo unikali swojego wzroku, wbijając spojrzenia w ziemię lub we własne dłonie czy buty.
— Ja...
— Posłuchaj...
Parsknęli śmiechem. Nettie spojrzała na chłopaka z uśmiechem.
— Ty pierwszy.
Newt odetchnął głęboko, po czym także popatrzył na dziewczynę.
— Od dawna chciałem to zrobić — wyznał. Czuł, że się rumieni, dlatego dziękował w duchu, że wokół było ciemno, a blask z ogniska nie pozwalał dostrzec szczegółów. — Właściwie to odkąd cię poznałem... Odkąd przywaliłaś Minho na dzień dobry — dodał, chichocząc.
Nettie również się roześmiała, ale po chwili spoważniała.
— Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, uratowałam ci życie — przypomniała cicho. Newt spojrzał na nią.
— Uratowałaś mi życie wiele razy, Net. — Wyciągnął rękę i sięgnął po drżące dłonie dziewczyny.
— Ty mi również — odparła. — Wtedy, w Mieście.
Pokiwał głową. Nie musiał nic mówić. Nie było takiej potrzeby.
— To zupełnie tak, jakby coś chciało nam pokazać, że... — Nettie zająknęła się. Newt delikatnie uniósł jej głowę, łapiąc za podbródek, tak, aby ich spojrzenia się spotkały.
— Że? — dopytywał.
— Że jesteśmy dla siebie stworzeni — dokończyła wreszcie Nettie. — Że powinniśmy być razem, bo osobno... Osobno nie przetrwamy.
Zapadła kolejna chwila ciszy, której żadne z nich nie chciało przerywać. Po prostu stali i patrzyli się na siebie, a ich wzrok mówił to, czego nie chciały wypowiedzieć usta. W końcu Newt uśmiechnął się i wskazał na ognisko.
— Chyba nie będziemy tam wracać, nie? — spytał lekko rozbawionym tonem, w którym pobrzmiewała nutka zdenerwowania.
— Chyba nie — zgodziła się dziewczyna.
Pociągnęła Newta za rękę i ruszyła w kierunku obozu. Chłopak posłusznie poszedł za nią. Wezbrała w nim ciekawość, gdzie też Nettie go prowadzi, nie zmierzała bowiem do głównej bramy, tylko w stronę zaparkowanych nieopodal obozowiska samochodów. Usiadła na masce jednego z nich, oparła się o przednią szybę i gestem pokazała Newtowi, żeby zrobił to samo.
— Tutaj będziemy mieć chwilę spokoju... Bez świadków — oznajmiła. Zająknęła się nieco przy ostatnim słowie i odwróciła wzrok, koncentrując się na gwiazdach rozświetlających nocne niebo.
Newt, widząc to, sięgnął po dłoń dziewczyny i splótł ich palce.
— W Strefie nie było gwiazd — powiedział nagle. Nettie spojrzała na niego zaskoczona.
— Jak to?
— Chyba jakiś błąd w kodzie — zażartował. — Albo ci z DRESZCZu uznali, że skoro mamy słońce, to więcej nam nie potrzeba. Księżyca również nie było — dodał, zanim Nettie zdążyła zadać kolejne pytanie.
— Cóż, szkoda w takim razie, że dzisiaj mamy nów — odparła cicho, znowu przenosząc spojrzenie na niebo.
„Całe szczęście, że mamy nów", pomyśleli oboje.
YOU ARE READING
ððð ðððððð ðððð â ð¡ð©ð ðð©ðððððððð ðð ð¡ð©ð ððð§ð¹
FanfictionâWitajcie w Próbach Ogniaâ Po opuszczeniu Labiryntu Streferzy trafiajÄ do poÅoÅŒonej na pustyni bazy DRESZCZu, skÄ d ma siÄ rozpoczÄ Ä Faza Druga Prób â Próby Ognia. Thomas i jego przyjaciele juÅŒ wiedzÄ , ÅŒe DRESZCZowi nie moÅŒna ufaÄ. Dlatego, gdy do i...