19 | Zdradzone zaufanie

73 6 5
                                    

góry Sierra Madre, Pogorzelisko, dawne tereny Meksyku
siódmy dzień Fazy Drugiej

Nettie od początku uważała, że najgorszą częścią tego planu było czekanie. I nie pomyliła się. Czas wlókł się niemiłosiernie, a do świtu pozostało jeszcze parę godzin.

Wstała po raz trzeci, aby zrobić kilka rozgrzewających okrążeni wokół polany, kiedy tuż przed nią wyrosła sylwetka Cole'a. Nettie spięła się cała, ale po sekundzie opanowała się i przyjęła obojętny wyraz twarzy. Założyła ręce na piersi.

— Czego chcesz? — warknęła niezbyt kulturalnie. Nie siliła się na uprzejmości ani na to, aby być ciszej. Nie obchodziło ją, czy obudzi tym Arisa lub Teresę.

— Porozmawiać. Na osobności — dodał, wymownie zerkając w kierunku, gdzie, jak sądziła Nettie, znajdowała się reszta ich ekipy.

Dziewczyna niemal parsknęła mu prosto w twarz.

— A mamy o czym rozmawiać? — prychnęła. Spróbowała go wyminąć, ale Cole złapał ją za ramię. Pisnęła i szarpnęła się.

— Puść mnie!

— Nettie, posłuchaj... — zaczął, lecz dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć.

— Słuchać cię? Myślę, że nasłuchałam się wystarczająco dużo ostatnim razem, dziękuję. — Wyrwała rękę z uścisku.

Cole westchnął i przeczesał palcami włosy. Wyglądał na zdenerwowanego i przez dłuższą chwilę milczał. Kiedy już się odezwał, jego głos był cichy i zachrypnięty.

— Naprawdę sądzisz, że to, co wtedy powiedziałem, to prawda?

Nettie nie odpowiedziała. Skrzyżowała ramiona, aby sprawiać wrażenie obojętnej, ale nie patrzyła na chłopaka, tylko wbijała wzrok w ziemię. Nie chciała na niego patrzeć, nie w takim momencie. Tej rozmowy w ogóle nie powinno być.

— Nettie, proszę, spójrz na mnie.

Cole delikatnie chwycił podbródek dziewczyny i uniósł go w górę, zmuszając ją, aby popatrzyła mu w oczy. Nettie nie miała wyboru. Musiała na niego spojrzeć. A kiedy to zrobiła, Cole się uśmiechnął.

— Wszystko, co powiedziałem przy tej szopie, było tylko częścią planu — wyjaśnił. Szeptał, więc Nettie mimo woli nachyliła się ku niemu, aby go słyszeć. — Żadnej z tych rzeczy nie mówiłem serio. Nie masz pojęcia, jak dużej siły woli wymagało ode mnie, żeby te wszystkie kłamstwa przeszły mi przez gardło...

— Po co... Po co to wszystko, Cole? — spytała drżącym głosem Nettie. W duchu skarciła się za ten ton. Dlaczego reagowała tak na coś, co było oczywistą próbą manipulacji jej uczuciami? Odpowiedź była prosta.

Bo to był Cole.

Samotna łza spłynęła jej po policzku, ale zanim zdołała ją wytrzeć, Cole już otarł kroplę kciukiem. Delikatnie ujął w dłonie twarz Nettie, po czym pochylił się nad nią.

— Cole? Co ty...? — wyjąkała, lecz pocałunek zamknął jej usta.

Sam pocałunek nie trwał długo. Od momentu, kiedy ich wargi się zetknęły, do chwili, gdy chłopak odsunął się nieznacznie, aby mogli złapać oddech, nie minęła więcej niż minuta. Jednak dla Nettie trwało to dużo dłużej.

Dopiero kiedy Cole się odsunął, a Nettie wypuściła ze świstem powietrze z płuc, zdała sobie sprawę, że przez cały czas trwania pocałunku wstrzymywała oddech. Zamrugała. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje, świat przed jej oczami wirował, a w głowie miała jeden wielki mętlik. Fakt, że Cole stał tak blisko i ją podtrzymywał, tylko dodatkowo utrudniał logiczne myślenie.

𝐓𝐇𝐄 𝐃𝐄𝐒𝐄𝐑𝐓 𝐁𝐀𝐒𝐄 ━ 𝑡𝘩𝑒 𝑐𝘩𝑟𝑜𝑛𝑖𝑐𝑙𝑒𝑠 𝑜𝑓 𝑡𝘩𝑒 𝑚𝑎𝑧𝑒¹Onde as histórias ganham vida. Descobre agora