37. Zwariowałeś?

1.3K 79 184
                                    

- Myślę, że...

- Pakujesz się?- do pokoju wparował Bradley, wpierdalając się w naszą rozmowę.

- A widać, żebym się pakował?- spytał Jason, nawet nie zerkając na Willisa.

- Opieprzasz się Adkins.- brunet zaśmiał się donośnie, stawiając swoje walizki przy szafie.

Jason niechętnie podniósł się z hamaka. Schował telefon do tylnej kieszeni dżinsowych spodenek, po czym podszedł do Willisa. Stoi tuż przed nim zupełnie tak jakby miało dość między nimi za chwilę do konfrontacji, ostrej wymiany słów lub w najgorszym przypadku do bójki.

Atmosfera stała się niesamowicie napięta. Oj powiało chłodem. Mam nadzieję, że nie dojdzie do rękoczynów. Strasznie się boję, że dzięki mnie ich długa przyjaźń się za chwilę rozpadnie. Nie wybaczę sobie tego. Jeśli ich relacja się spierdoli, to będzie tylko i wyłącznie moja wina, ponieważ to ja weszłam między dwóch bliskich sobie ludzi. Niestety.

- Nie opierdalam.- stwierdził uśmiechnięty Jason.-Trzymaj.- podał przyjacielowi wyciągnięty przed chwilą z kieszeni kluczyk.- Ja się po prostu nigdzie nie wybieram.- stwierdził stanowczo, mając nadzieję, że obejdzie się bez awantury.

Nieco zakłopotany Bradley zaczął niezrozumiale zerkać to na mnie to na Jasona.

- Rozumiem.- stwierdził, pojmując w końcu, że to terytorium podobnie jak moje serce, należy do Adkinsa.- Długo to trwa?- spytał zaciekawiony, ze spokojem w głosie.

- Nie.- Jason odparł szczerze. Bo niby po co miałby oszukiwać dobrego kumpla.

- To coś poważnego?- Willis ponownie zadał pytanie.

- Tak.- chłopak odpowiedział szybko, bez chwili zastanowienia, co szczerze mówiąc, bardzo mnie ucieszyło.

Bradley spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczyskami, w których dostrzegam teraz jedynie smutek. Nie wiem co powiedzieć. Najlepsze w tym przypadku byłoby chyba, zwykle słowo przepraszam, jednak wiem, że ono i tak nic nie da. Chłopak z rezygnacją, bardzo ciężko wypuścił powietrze z płuc przez nos. Spojrzał w bok, krzywiąc przy tym nos, po czym przydzwonił Jasonowi z pięści w twarz.

- Kurwa, zwariowałeś?!- zmartwiona podbiegłam do Adkinsa, by sprawdzić, czy nic mu się nie stało.

Chłopak trzyma palce na dziurkach od nosa, z których leci krew. Nieźle musiał mu przypieprzyć, skoro aż tak się leje.

- To twój przyjaciel!- zaznaczyłam nieźle wkurzona. Nie pojmuje, jak można zrobić coś takiego najlepszemu kumplowi.

- Dlatego dostał tak lekko.- oznajmił Bradley.

- Lekko?! Pojebało cię?!- krzyknęłam poruszona. Po pierwsze to nie było lekko, a po drugie lekko czy nie lekko i tak nie powinien podnosić na niego ręki.

- Przypominałem mu tylko, że się z tobą związał.- odparł podkreślając słowa ,,z tobą".- Nie z inną, a kurwa z tobą więc niech trzyma kutasa w spodniach.-wytłumaczył poruszony, co naprawdę mnie zdziwiło.

- Mogłeś wytłumaczyć to delikatniej.- stwierdziłam ze spokojem, przyswajając do swojej głowy jego słowa pełne troski.

- Gdyby było delikatnie to, by nie zrozumiał.- rzekł poważnym tonem.- Sztama stary?- wyciągnął rękę w stronę Adkinsa, by dowiedzieć się, czy wszystko jest między nimi okay.

Jaka sztama chłopie?! Przydzwoniłeś mu przed chwilą, a teraz pytasz, czy wszystko jest jak wcześniej? Co z tymi facetami jest nie tak?!

- Sztama.- Jason ścisnął dłoń chłopaka, pokazując tym, że nie ma do niego żadnej urazy.

You Are My DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz