16. Czarny t-shirt

1.5K 84 47
                                    

Droga do wynajmowanego mieszkania zajęła nam z pół godziny. Te minuty zdecydowanie zaliczają się do najgorszych w moim życiu. Aż dziw bierze, ale tym razem nie wywołała tego obecność Adkinsa, a strach. Zwyczajny lęk, który zawładnął nie tylko całym moim ciałem, ale również i umysłem.

Do tej pory nigdy nie bałam się chodzić w nocy po ciemnych, oświetlonych rzadko rozmieszczonymi latarniami i księżycem ulicach miasta. Jestem młodą, wysportowaną i zwinną kobietą. Zawsze uważałam, że nic złego mi się nie przytrafi, a nawet jeśli coś by się wydarzyło, to byłam wręcz pewna, że sobie poradzę. Zawsze sobie radziłam, więc sądziłam, że nic mi nie grozi. Myliłam się. Gdyby nie ingerencja Adkinsa byłabym teraz gwałcona, a po wszystkim zostawiona w naprawdę złym, żeby nie powiedzieć, że tragicznym stanie niekoniecznie żywa.

— Trzymaj.— chłopak podał mi swój czarny T-shirt, w końcu otwierając usta.

Całą podróż do mieszkanka spędziliśmy w totalnym milczeniu, ale po tym wszystkim nie widzę w tym niczego dziwnego. Choć nie mówię, że ta cisza mi nie przeszkadzała. Ba! Momentami doprowadzała mnie wręcz do szału, ale po tym co się stało, żadne z nas nie ujawniało chęci rozmowy. Patrząc na okoliczności, taki spacerek w milczeniu wydał się najbardziej rozważnym rozwiązaniem.

Spojrzałam niewinnie na bruneta, po czym spuściłam wzrok na nowiutką koszulkę, od której Adkins dosłownie przed chwilą oderwał metkę.

— Dzięki.— podziękowałam, biorąc do ręki ubranie. Mój wzrok dalej spuszczony jest ku dołowi. Jakoś nie potrafię spojrzeć Jasonowi prosto w oczy. Nie teraz. Nie po tym wszystkim.

Nie zwracając uwagi na to czy chłopak jest tuż obok, czy też nie, zaczęłam rozpinać złote guziki swojej białej koszuli. Nie obchodzi mnie w tej chwili nic poza bluzką, którą chce jak najszybciej zdjąć. Przypomina mi ona o całym tym nieprzyjemnym zajściu. Chcę się jej jak najszybciej pozbyć. Nie musieć więcej na nią patrzeć. Może, gdy pozbędę się koszuli, moje wspomnienia z dzisiejszej nocy też znikną. Szczerze mam taką nadzieję. 

Gdy wszystkie zapięcia zostały rozpięte, zsunęłam cienki materiał z ciała. Odsłaniając tym samym piersi, zakryte jedynie koronkowym stanikiem i szczupły lekko umięśniony brzuch. Wolnymi ruchami włożyłam czarne odzienie należące do chłopaka na prawie nagą skórę. Nie spieszyłam się. Nie dlatego, by kusić, broń cię Panie Boga. Po prostu po tamtych wydarzeniach, tam, przed klubem nie jestem teraz sobą. Zawsze tryskałam energią, a aktualnie jestem jakaś zamulona. Wiem, że to przez Brada. Cały czas o nim myślę. Nie mogę zapomnieć i najzwyczajniej w świecie się boję. Dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że tu nic mi nie grozi. W końcu mam przy sobie Jasona, który mimo sympatii, jaką do siebie pałamy, jest skory do pomocy, ale ten fakt ani trochę nie sprawia, iż mój lęk mija lub chociażby w małym stopniu się zmniejsza.

Po odzianiu za dużego T-shirtu, w którym Adkins wyglądałby, nie ukrywając zabójczo, ponieważ bluzeczka idealnie podkreślałaby jego seksi mięśnie, zdjęłam spodenki. Czuję się, dokładnie tak, jakbym miała na sobie dużo za luźną mini sukienkę. Nic w tym dziwnego skoro założyłam bluzkę mężczyzny, szczycącego się metrem dziewięćdziesiąt wzrostu i mięśniami jak u Apolla. Moje nawet nie metr siedemdziesiąt i rozmiar XS/S mówią w tym przypadku same za siebie. 

Mimo iż strój jest na mnie dużo przyduży, nie mam zamiaru narzekać. W sumie to cieszę się, że mam okazję nosić na sobie coś tak nieziemsko wygodnego, swobodnie zdobiącego moją filigranową sylwetce. Jakoś aktualnie nie mam ochoty na moje idealnie dopasowane piżamy, więc taka ogromna koszulka jest dla mnie prawdziwym zbawieniem.

Gdy już doprowadziłam się do porządku, swój wzrok przeniosłam na Adkinsa. Można powiedzieć, że doprowadziłam, bo w rzeczywistości nie jestem ani trochę ogarnięta, a incydent z dzisiejszej nocy po prostu mnie dobija. Jestem tak pochłonięta myśleniem o tym wszystkim, co się dziś stało, że nawet nie wiem, kiedy chłopak zdążył, rozebrać się do samych bokserek. Jego umięśnione ciało jak zawsze wygląda perfekcyjnie. Jednak tym razem, choć jest na co popatrzeć, po prostu nie mam na to jakoś ochoty. Jedyne, o czym marze to zasnąć, zapomnieć i obudzić się jutro z radosną miną, nie pamiętając dosłownie niczego. Dokładnie tak jak dziś rano.

Zamyślona położyłam się na łóżku. Zajęłam lewą stronę wyrka, skulając się mocno w małą kulkę. Zamiast zamknąć powieki, by przyczynić się jakoś do zaśnięcia, ja wpatruje się w czarną ścianę, tak jakby była tam odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie dzisiejszej nocy pytania.

Czuję, jak moje ciało okryte zostaje przyjemną w dotyku i przede wszystkim bardzo ciepłą pościelą.

Adkins przykrył mnie, by nie doskwierało mi zimno. No tak... W końcu ja tego nie zrobiłam, bo wspomnienia o tamtej nieprzyjemnej sytuacji owładnęły całe moje myśli. Przez co nawet nie wpadłam na tak banalne pewnie dla wszystkich przykrycie się.

— Adkins.— błyskawicznie złapałam chłopaka za nadgarstek, gdy zauważyłam, że robi krok ku swojemu posłaniu na podłodze. Ala łożu, na którym spał ostatniej nocy, a zrobił to, bo wie, że wspólne dzielenie łóżka jest mi nie na rękę.— Możesz zostać tu? Ze mną?— zapytałam lekko zawstydzona. Sama nie wierzę w to co właśnie zaproponowałam, ale tak, chce by spał tej nocy ze mną.— Proszę.— dodałam, gdy ujrzałam na jego twarzy niepewność.

— Zostanę.— kiwnął twierdząco głową.

Zwinnym ruchem odsunęłam się tak, by zrobić chłopakowi miejsce do spania.

Adkins szybciutko wsunął się pod pierzastą kołderkę. Pierwszy raz od paru wspólnych nocek leżymy do siebie twarzami. Co nie ukrywam, ma w sobie pewien urok.

Wzrok skupiłam na jego zdziwionej buzi. Też jestem zaskoczona, że sama z siebie zaprosiłam go do łóżka, ale nie zrobiłam tego, bo taki mój widzimiś. Miałam do tego bardzo dobry i niepodważalny powód.

Teraz gdy on tu jest, czuję się bezpiecznie. Wiem, że przy nim nic złego mi się nie stanie i co najważniejsze, nie myślę o Bradzie. Można powiedzieć, że wszystko, co złe przy Jasonie znika. Ulatnia się i wraca, dopiero gdy Adkinsa nie ma w pobliżu. Taki już urok tego faceta. Będąc w pobliżu, wkracza do umysłu kobiety, nie dając jej doprowadzić myśli do ładu. Jego niezwykły czar zezwala dziewczynie myśleć tylko i wyłącznie o jednej osobie. To on jest herosem przybyłym z niebios. Jest jak Bóg i Szatan w jednej osobie. Człowiek z jednej strony go wielbi, a z drugiej za wszelką cenę nie chce ulec pokusie, którą Adkins wręcz promieniuje.

— Dziękuję.— wyszeptałam, spoglądając w jego kasztanowe tęczówki.

Z pewnością nigdy nie zapomnę tego brązu, który aktualnie przepełniony jest niezwykłą delikatnością. Zupełnie tak jakby chłopak rzeczywiście się o mnie martwił. Tak jakby zależało mu na moim bezpieczeństwie.

Im dłużej spędzam z nim czas, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż nie taki diabeł straszny jak go malują. Bo każdy, nawet Lucyfer, pokazuje czasem serce, które na co dzień ukryte jest pod grubą powłoką atrakcyjności. 

Adkins właśnie dziś ukazał mi swoją dobroć płynącą prosto z jego skrytego głęboko serducha. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna.

Niesamowicie szczęśliwa uśmiechnęłam się do chłopaka. On szybko odwzajemnił mój malutki gest. Zadowolona zamknęłam swoje ciężkie powieki, by w spokoju udać się w końcu do krainy snów.

Kochani mamy kolejny rozdział!
Przez brak czasu miał wpaść jutro, ale pewna pozytywna osóbka wkręciła mnie i mamy już 16 część!!
Dajcie znać co sądzicie i zostawcie gwiazdkę bo to mega motywuje do działania!
💖🌟💖

You Are My DestinyWhere stories live. Discover now