11. Gdzie ja jestem?!

1.5K 90 101
                                    

— Ja pierdole, ale mnie boli głowa.— wyjąkałam, łapiąc się za czoło.

Niesamowicie obolała zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą, choć nie było to zbyt łatwe. Opuszkami palców złapałam się za skronie.

— Nigdy więcej alkoholu.— stwierdziłam w myśli. Głowa tak mnie, nie powiem, że boli, bo to nie zalicza się już jako zwykły ból. Ona tak mnie, napierdala, że nie wiem, czy dożyje jutra.

Jakimś cudem udało mi się otworzyć powieki. Wystawiłam je na światło słoneczne przedostające się przez firanki i szybko tego pożałowałam. Oczy od razu, gdy dostała się do nich jasność, zaczęły błagać mnie, bym dłużej się nie wygłupiała i z powrotem je zamknęła.

— Gdzie ja kurwa jestem?— skrzywiłam się, badając wzrokiem pomieszczenie.— To nie jest mój pokój.— dotarło do mnie po dłuższej chwili.

Jasne, że nie jest... Nawet trochę nie przypomina mojego pokoju!

Podłoga wykonana jest z czarnych paneli. Przy oknach wiszą czerwone sięgające do podłogi firany, a do szyby przymocowane są smoliste żaluzje. Łóżko, na którym aktualnie siedzę, zdecydowanie nie wyróżnia się kolorystycznie. To samo powiedzieć mogę o szafkach nocnych i dwóch krzesłach znajdujących się tuż obok wielkiego małżeńskiego łoża, które wielkością przebija nawet to, na którym od paru nocek zmuszona jestem gnieść się z Adkinsem. Zdecydowanie uwagę przykuwa tutaj, czerwony komplet pościeli swobodnie leżącej na łóżku. Cały ten wystrój nadaje pomieszczeniu mrocznego, ale i zarazem erotycznego charakterku. Gdybym była tu z ukochanym, pewnie cieszyłabym się z seksualnego akcentu, który według mnie emanuje w całym pokoiku. Jednak jak widać ukochanego brak, a w całej tej sytuacji, w której właściwie nie wiem, jak się znalazłam, ta unosząca się w powietrzu pikantna aura zdecydowanie nie pomaga mi w uspokojeniu myśli.

— Jak nie mój to kogo?— nerwowo wlepiłam ślepia w mały pokoik.— Kurwa! Już pamiętam! Spóźniłam się na samolot, zostawiłam Adkinsa, poszłam do baru, wypiłam parę drinków i... I co było dalej? Co było... Jezu, nie pamiętam.— spanikowałam. Gwałtownie zaczęłam rozglądać się po mieszkanku jak obłąkana z nadzieją, że jakaś, choć najmniejsza rzecz przypomni mi, jak się tu znalazłam.

— Co to?— zmarszczyłam brwi, skupiając wzrok na białej koszulce, którą mam na sobie. Cała w nerwach spontanicznie złapałam się za piersi.— Nie mam stanika!— wybałuszyłam oczy przerażona.— Kurwa!— zabluźniłam, gdy zauważyłam, leżące na krześle tuż obok mnie męskie ubrania. Dobrze znam te niebieskie spodnie i skórzaną kurtkę i... I tę białą podkoszulkę, którą aktualnie mam na sobie. 

— Nie, nie, nie... Tylko nie to.— spanikowana próbuję odsunąć od siebie myśl o najgorszym.

— Wyspałaś się?— do moich uszu dostał się zachrypnięty męski głos.

Swój przerażony wzrok wlepiłam w chłopaka, który właśnie wszedł do pokoju w samych bokserkach. No oczywiście, że ma na sobie jedynie majtki. Jak mogłoby być inaczej, skoro jego spodnie leżą na krześle, a bluzka znajduje się na mnie.

— Masz, wypij to.— rozkazał, podając mi szklankę z wodą wraz z białą tabletką.

— Co to?— bąknęłam nieufnie. Jakoś wątpię w jego dobre intencje.

— Aspiryna. Powinna pomóc na ból głowy.— oznajmił, siadając tuż obok mnie na łóżku.

Posłusznie połknęłam obrzydliwą w smaku pastylkę, popijając ją bezbarwną cieczą.

— Adkins...— zaczęłam nieśmiało ze spuszczonym wzrokiem.— Jak się tu znalazłam?

— Nic nie pamiętasz?— chłopak nie ukrywał zdziwienia.

— Nie.— odparłam krótko niesamowicie speszona. Głupio było mi się do tego przyznać. Nic dziwnego... Najebałam się w trzy dupy, mam na sobie jedynie majtki i nie swoją koszulkę, nic nie pamiętam, a jakby wszystkich tych nieszczęść było mi mało to jest tu jeszcze Adkinsa, który paraduje przy mnie półnago. Muszę przyznać, że jego kaloryfer jest zabójczy. W normalnych okolicznościach mogłabym patrzeć na niego godzinami i ani trochę nie przeszkadzałby mi fakt, że jest odsłonięty. Jednak to nie są normalne okoliczności, a wszystko tu jednoznacznie wskazuję, że tę noc powinnam raczej pamiętać.

— A szkoda.— skwitował, dotykając palcami swobodnie opadające na moją twarz pasemko włosów.

Chłopak delikatnie wsunął za ucho mój niesforny blond kosmyk.

— Myślałem, że zapamiętasz tę noc.— znacznie posmutniał, a ja wybałuszyłam oczy, przypuszczając najgorsze.

— Adkins.— zaczęłam, łapiąc powietrze, którego przed chwilą mi zabrakło.— Czy coś między nami zaszło?— wydusiłam z siebie zawstydzona. Musiałam zapytać. Wszystko właśnie na to wskazuje. Chcę mieć pewność, a prawdy dowiem się tylko od niego.

Rozmyślam o tym, odkąd odkryłam stertę jego ubrań i wiem, że będę myśleć, dopóki nie dowiem się prawdy. Jeśli coś się wydarzyło, to chce o tym wiedzieć.

— Ty naprawdę nic nie pamiętasz.— zdziwił się. Co wywołało u mnie jeszcze większy lęk.

— Adkins, proszę odpowiedź.— zwróciłam się do niego z prośbą, bo myśl, że się z nim przespałam z sekundy na sekundę, dobija mnie coraz bardziej. Chcę znać prawdę nawet jeśli okaże się być najgorszą z możliwych.

— Tak.— wyznał bez zbędnych słów.

— Nie.— spanikowana zaczęłam kręcić przecząco głową. Ten najkoszmarniejszy scenariusz, którego tak bardzo się obawiałam, właśnie ma swoje odzwierciedlenie w życiu rzeczywistym. Przecież to niemożliwe... Nie mogłam być aż tak pijana, by do tego doszło... Poprawka. Mogłam. Tak się narąbałam, że nic nie pamiętam i nie mam podstaw, by nie wierzyć w tę jego absurdalną wersję.— Proszę, powiedz, że kłamiesz.

— Nie mogę.— rzekł, obdarowując mnie smutnym spojrzeniem. Jego wzrok przepełniony jest rozpaczą. Teraz mam już pewność. Zrobiliśmy to. 











Ajajaj to się porobiło. Wspólna noc, a ta nic nie pamięta. 
🙈
Akcja się rozkręca. 
😈
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. 
Koniecznie dajcie znać w komentarzach co myślicie.
Buźka!
💋





You Are My DestinyWhere stories live. Discover now