Rozdział IX

1.2K 69 1
                                    

(Ogln na starcie mówię, że pod spodem jest małe wyjaśnienie czemu rozdział wyszedł dziś. Enjoy it and have a Nice Day ^-^)

- Jesteś miły - stwierdziłem w myślach zdzielając się w twarz za te dwa słowa,
- Staram się jak mogę, czuj się zaszczycony - zaśmiał się lekko - a teraz won, bo zaraz sam sobie będziesz szukał zajęcia.

Po tych słowach wystrzeliłem z pokoju w rekordowym jak sądzę tempie i pobiegłem w stronę mojego chwilowego pokoju od razu przegrzebując sterty ubrań. W rezultacie wygrzebałem czarne obcisłe spodnie i białą gładką podkoszulkę...z przyzwyczajenia wiem, że do większości miejsc można się udać będąc tak ubranym. Wyglądałbym przynajmniej przyzwoicie i w miarę jak na faceta przystało...gdyby nie te różowe włosy! Nie zostało mi nic innego jak rozczesać je i ułożyć w jakiś sensowny sposób, a konkretniej by nie wyglądać jakbym właśnie wpadł głową do maszyny na watę cukrową. Nałożenie delikatnego makijażu zajęło trochę czasu, jednak równo godzinę od opuszczenia ,,biura" Mina byłem gotowy. Zapukałem niepewnie do tego pokoju, jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Spróbowałem mocniej czego pożałowałem czując lekki ból w kostkach:
- No już idę - usłyszałem z jego pokoju...nie te drzwi. Po chwili faktycznie wyszedł z pomieszczenia mając na sobie jasnoniebieskie jeansy i czarną podkoszulkę - woo - opuściło jego usta kiedy zauważył mnie stojącego przy schodach, przez co posłałem mu pytające spojrzenie,
- Mogę się przefarbować na czarno? - spytałem korzystając z okazji,
- Naturalnie, a w nocy cię napadnę i przywrócę ten róż, możesz być tego pewien - zaśmiał się zamykając za sobą drzwi,
- Chociaż szary...cokolwiek - jęknąłem niemal błagalnie,
- Zastanowię się, bo wata cukrowa ci pasuje.

Wywróciłem oczyma i zacząłem schodzić na dół jednak w połowie drogi dosłownie poczułem jak starszy wierci dziurę wzrokiem tam, gdzie zdecydowanie nie powinien przez co zacząłem niekontrolowanie się śmiać:
- Jak myślisz, że nie czuję tego wzroku na swoim tyłku to jesteś w błędzie - wydusiłem przez śmiech,
- Coś ci się przywidziało - wzruszył ramionami i otworzył drzwi wyjściowe,
- A kiedy odzyskam miejsce pracy? - spytałem zmieniając temat,
- Jak nadal będziesz sobie robił krzywdę to nie zbyt szybko - stwierdził - chwilowo zastanowię się nad jutrem,
- No niech będzie - westchnąłem wiedząc, że to faktycznie nie zależy ode mnie...nie moja wina, że zwyczajnie bez pracy się nudziłem - a gdzie my tak właściwie idziemy?,
- Na randkę - stwierdził skręcając w stronę samochodu,
- Co?! - dosłownie pisnąłem jednak nie potrafiłem określić towarzyszących temu emocji. Nie żebym był od razu negatywnie nastawiony czy w takiej sytuacji bym odmówił, ale...co ja mówię, jasne, że bym odmówił w końcu to mój szef i orientacja w tym wypadku nie ma nic do gadania, a tym bardziej fakt, że mężczyzna mimo wszystko wydawał się naprawdę wspaniałym człowiekiem,
- Żartuję przecież - zaśmiał się - nudziło ci się to pojedziemy do miasta na jakaś kawę czy lody,
- Będziesz następnym razem mnie osobiście chował pod swoim domem jak na zawał umrę masz to zagwarantowane - syknąłem...zaczynałem się chyba czuć zbyt pewnie,
- Wybacz, że zabiłem twoje nadzieje, ale może innym razem - mówiąc to wsiadł do samochodu, więc żeby móc coś odpowiedzieć musiałem uczynić to samo, jednak po przeciwnej stronie,
- Jakie znowu nadzieje...ja przecież nie...- próbowałem się tłumaczyć i udawać neutralny nastrój, jednak to było bezsensu szczególnie, że starszy i tak tylko się zaśmiał,
- Spokojniej, bo ci żyłka pęknie i ci buźka od tego zbrzydnie, a szkoda by było - skomentował.

Otworzyłem szerzej usta, aby coś powiedzieć, ale do końca nie wiedziałem co to powinno być, więc po prostu usiadłem wygodniej na fotelu wpatrując się w przednią szybę starając się nie myśleć zbyt dużo, to nigdy nie kończyło się dobrze. Ku mojemu szczęściu droga nie trwała długo, a dziwna ekscytacja możliwością pozwiedzania nowego miejsca rozsadzała mnie od środka zaraz po opuszczeniu pojazdu.

Be my...soulmate | YoonMin | m.yg x p.jm |Where stories live. Discover now