Rozdział Trzynasty

323 11 10
                                    


Cole poświęcił całą swoją uwagę migoczącym gwiazdą, wiszącym nad nim. Niektóre były złote, niektóre srebrne, ale wszystkie wspaniale błyszczały, zwisając z sufitu w sali balowej Józefiny Barry. On i kilku jego przyjaciół ze szkoły artystycznej przez ponad miesiąc wycinali je w swoim wolnym czasie, by wypełnić nimi cały sufit. By wyglądał jak pełne nocne niebo potrzebowali ponad tysiąca gwiazd. Cole martwił się, że to nie wystarczy. Jednak teraz, kiedy Rollings balansował na szycie chwiejnej drabiny tuż przed nim i zawieszał ostatnią gwiazdę, był zadowolony, widząc że ich ilość była idealna.

- Rollings, mógłbyś przesunąć ją nieco w lewo? – zapytał, pokazując na gwiazdę, którą mężczyzna właśnie przyczepił.

Rollings, nim odpowiedział groźnie spojrzał na niego przez ramię.

- Oczywiście Wasza Wysokość. Daj mi znać, jeśli zechce ci się jeść właśnie wtedy, gdy jestem na drabinie. A może trzeba wypolerować ci buty?

W tym momencie drabina zakołysała się i Rollings wrzasnął. Szybko odzyskał panowanie nad sobą, przesunął gwiazdę w lewo, tak jak chciał Cole, po czym zszedł z tej śmiertelnej pułapki, na której do tej pory balansował.

Cole stłumił swój śmiech, podbiegając by pomóc Rollingsowi zejść na dół.

- Przepraszam. Naprawdę doceniam twoją pomoc. Nie mogę się jednak powstrzymać przed upewnianiem się, że wszystko jest idealne. To pierwszy raz, kiedy Jo pozwoliła mi być odpowiedzialnym za dekoracje.

Rollings otrzepał swoją kamizelkę.

- Wygląda to spektakularnie, Sir. Następnym razem zwerbujemy jednak jednego z młodych i żwawych stajennych żeby wieszali to twoje niebo. Jeśli nie masz nic przeciwko – powiedział wesoło.

- Ale wtedy nie mógłbym podziwiać twoich imponujących wygibasów, gdy starasz się nie spaść, staruszku.

Jo podeszła do nich, stukając laską o podłogę sali balowej. Spojrzała na gwiazdy unoszące się nad jej głową.

- Muszę przyznać, że oboje wykonaliście tutaj wspaniałą robotę. To wyjątkowy dar losu, że możemy świętować wejście w nowy wiek i myślę, że wasza ciężka praca pomoże nam wejść w niego naprawdę zjawiskowo – dodała.

Cole aż promieniował dumą, słysząc komplementy kobiety. Jego rodzice nigdy nie okazywali mu aprobaty, nie mówiąc już o podziwianiu wykonywanych przez niego artystycznych prac. Oczekiwali od niego praktycznie samodzielnego prowadzenia całego gospodarstwa i to przy jednoczesnym chodzeniu do szkoły i opiekowaniu się młodszym rodzeństwem. I jak często przypominali mu rodzice nigdy nie otrzymałby żadnej zapłaty za robienie tego, co oni uważali za absolutne minimum. Ciekawe stwierdzenie, wychodzące z ust ojca, który rankiem często był jeszcze tak pijany, że nie był w stanie wydoić chociażby jednej krowy. Albo matki, która często powtarzała, że ma dzieci tylko po to, by były jej parobkami. Jego rodzice nieustannie wtrącali się w jego życie, wymagali od niego określonego sposobu bycia i wolność jaką otrzymał, gdy przeprowadził się do Jo wymagała pewnego przyzwyczajenia. Po pewnym czasie i rekonwalescencji ręki zaakceptował zarówno tą wolność, jak i pochwały i pozwalał by zaspokajały głód, spowodowany tak długą ich absencją.

- Dziękuję, Jo. Uwielbiamy wynajdować nowe powody do wydawania przyjęć, czyż nie? – Cole żartobliwie wzruszył ramionami, jakby ta przesadzona uroczystość była czymś nieuniknionym. – Czy ustawiono już gramofon? Chciałbym go przetestować nim pójdę się przebrać na dzisiejszy wieczór.

W oczach Jo pojawił się błysk, który nie pochodził od gwiazd nad nimi. Poprowadziła Cola do stołu w rogu sali balowej.

- Zakładam, że to dobre miejsce? Pomyślałam, że akustyka w tym rogu pomieszczenie jeszcze bardziej wzmocni dźwięk.

Sygnowane Czerwoną Pieczęcią (tłumaczenie Sealed With Red Wax) ✔️Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora