Rozdział Trzeci

371 22 29
                                    

Nota Autorki:

Zawsze zamierzałam opisać historię Basha. To moja trzecia ulubiona postać. Ma taką ciekawą przeszłość (i myślę, że także interesującą przyszłość). Biorąc pod uwagę to co teraz dzieje się na świecie myślę, że to ważne by przedstawiać takie problemy także w fanfiction. To dopiero moje drugie opowiadanie, ale jak dotąd staram się troszczyć o integrację i różnorodność. Ciągle muszę się jednak wiele nauczyć. W tym roku miałam okazję przeczytać dużo artykułów i rozmawiać z wieloma ciekawymi osobami o tym jak pisać o silnych, kolorowych osobowościach, i jak robić to odpowiednio i z szacunkiem. Właśnie dzięki fanfikom poznałam wiele ciekawych, głębokich i nurtujących historii o innych wspaniałych ludziach. Mam nadzieję, że wzniesiecie się ponad słowa tego rozdziału i odkryjecie niezwykłość kultury z której pochodzi Bash. To podstawa tego, kim jest. Wciąż nie mogę uwierzyć, że nadal jesteście ze mną i to czytacie. Dziękuję wam wszystkim!

***

Budzenie się w towarzystwie dziecka, które wkłada ci ręce do nosa nie jest sposobem, w jaki większość ludzi chciałaby być wyrywana z głębokiego snu każdego ranka. Bash tylko uśmiechnął się, kiedy małe palce dotarły do jego uszu, szarpiąc je wystarczająco mocno by zawył.

- Och, moja mała! One są na stałe przymocowane do mojej głowy! Możesz wziąć w posiadanie moje łóżko, ale nie możesz mieć moich uszu! – Spojrzał na Delly, leżąca obok niego i uśmiechającą się tak, jakby rozumiała każde jego słowo, ale nadal zamierzała robić co jej się żywnie podoba. - Poza tym jeśli nie będziemy uważać to przyjdzie tu twoja babcia, a kiedy zobaczy, że jesteś tu ze mną a nie w swoim łóżku to nigdy nie przestanie narzekać. Gwarantuję.

Bash jęknął. Jego mięśnie zesztywniały od zbierania jabłek przez cały dzień i spania w towarzystwie dziecka, które kopało go całą noc. Przeciągnął się i podniósł Delly, zamierzając zmienić jej pieluchę. Od kiedy jego Mary odeszła musiał być jednocześnie matką i ojcem, przyjmując obie te role, chociaż tak naprawdę nie miał pojęcia jak się za to zabrać. Zmiana pieluch, karmienie, poznanie rytmu snu dziecka, a nawet rozmyślanie o tym, czego powinna uczyć się, gdy dorośnie... Wszystkie te rzeczy brał za pewnik, licząc, że Mary odbędzie tą podróż razem z nim. Doświadczenie jakie nabrała w trakcie wychowywania Elijaha na pewno pomogłoby jej powoli uczyć go, jak stać się rodzicem. Tymczasem wszystkiego musiał nauczyć się sam, jednocześnie wciąż ucząc się, jak zarządzać farmą.

I była jeszcze jego matka, której oddech cały czas czuł na swoim karku.

Podczas zakładania Delly pieluchy po raz kolejny zbeształ się za złe myślenie o swojej matce. Od kiedy przyjechała znacznie się poprawiła. Nauczyła się, że był już dorosłym mężczyzna, z własnym domem, który miał prawo wychowywać córeczkę w taki sposób, w jaki chciał. Starała się zmienić swoje oczekiwania co do tego jak inni ją potraktują i zaczęła nawet czuć się bardziej komfortowo w towarzystwie Cutherbertów i Pani Stacy. Nigdy nie sądził, że dożyje dnia, w którym jego matka usiądzie przy tym samym stole z białymi kobietami, jak równy z równym i będzie łamała się z nimi chlebem. Tymczasem teraz działo się to regularnie. Delly zaczęła marudzić, dając mu tym samym znać, że znudziło ją zmienianie pieluchy i chce przejść do picia mleka, które zapewne już na nią czekało.

- Sebastian, chłopcze! Jeśli się nie pospieszysz to śniadanie wystygnie, a mój humor się popsuje! – krzyczała z kuchni Hazel, a zapach bekonu docierał do niego wraz z jej słowami. – Nie każ mi przyjść tam po moją ukochaną wnuczkę, która zapewne już umiera z głosu... – Wciąż mamrotała, gdy Bash wszedł do kuchni z Delly na rękach. Chwycił butelkę którą Hazel przygotowała wcześniej.

- W porządku, kobieto, słyszymy cię. Nie musisz na nas wrzeszczeć od samego rana. Przysięgam, ty krzyczysz z jednego pokoju, ta mała z drugiego, a gdyby Mary tu była to miałbym trio kobiet wrzeszczących na mnie z trzech pokojów, podczas gdy ja chowałbym się w tym czwartym! – Spojrzał w dół na Delly, która łapczywie wypijała swoją butelkę mleka po całej przespanej nocy, co zaczęło jej się sporadycznie zdarzać. – Jestem w stanie znieść twoje krzyki z rana, doux-doux, jeśli tylko pozwolisz mi spać całą noc.

Sygnowane Czerwoną Pieczęcią (tłumaczenie Sealed With Red Wax) ✔️Where stories live. Discover now