Rozdział Dziewiąty

374 15 21
                                    

Od Tłumacza:
Powinnam po raz kolejny sprawdzić ten rozdział przed dodaniem go, ale moje serce nie zniesie czytania tego po raz kolejny. Rozdział jest świetny, ale nieco przygnębiający. Mam nadzieję, że tłumaczenie wyszło znośnie.
I proszę, jeśli to czytasz zostaw po sobie jakiś ślad, to daje mi dużą motywację do pracy nad tłumaczeniem!

*****

- Muriel Pearl Stacy weź się w garść, na miłość boską! – Muriel wpatrywała się w lustro, wiszące nad komodą. Widziała w nim zdenerwowaną uczennicę, a nie szanowaną, dobrze znającą świat i wykształconą kobietę. – Nie ma się czym denerwować, to tylko prezent dla przyjaciela. To wszystko. Uspokój się i zachowuj, jak światowa kobieta, którą jesteś! - Tupnęła na siebie nogą i odwróciła się na pięcie. Z górnej półki komody wzięła małą paczkę owiniętą w brązowy papier. Rzuciła się w stronę drzwi ze zdecydowaniem godnym generała, wydającego rozkazy żołnierzom. To nie był jednak zwykły prezent. Brązowy papier został starannie ozdobiony czerwonymi kropkami, ułożonymi obok siebie, jak jagody ostrokrzewu i związany sznurkiem, który zabarwiła na zielono, gotując go z liśćmi rumianku. W środku był prezent, którego samodzielne wykonanie zajęło jej trzy żmudne tygodnie.

Nie, ten prezent zdecydowanie nie był tylko podarkiem dla przyjaciela, ale dla kogoś, kogo chciało się widzieć, jako kogoś zdecydowanie więcej niż przyjaciela.

Niemożność przyznania się lub okazania tych uczuć, stanowiła jedyny rozpraszający element życia Muriel w tym momencie. Szkoła była wspaniała, dzieci, które do niej uczęszczały uwielbiały się uczyć, a ona dostała piękny, nowy budynek do nauczania ich. Została zaakceptowana w Avonlea i była szanowana. Stworzyła nawet własną małą grupę bliskich przyjaciół z Cuthbertami i Lacroixami na czele. Przebywanie z Delphine rekompensowało jej coś, czego nie spodziewała się nigdy poczuć. Tej satysfakcji, gdy maleństwo cieszyło się z jej obecności i szukało właśnie jej twarzy w pokoju pełnym ludzi.

A jednak, kiedy dochodziło do rozmyślań o Bashu w jej umyśle i sercu nie było spokoju, a jedynie zamęt. Zorientowała się, że ma kłopoty po raz pierwszy, gdy razem łowili ryby na początku jesieni. Po raz czwarty w tygodniu wyszli nad potok i byli oszołomieni ilością złowionych ryb. Tymczasem już kolejna skubnęła jej żyłkę. Bash bez namysłu podbiegł i owinął wokół niej ramiona, by pomóc jej wyłowić szczególnie wojowniczego prążkowanego okonia. Kiedy starali się nie stracić ryby Muriel nagle zdała sobie sprawę z tego, jak blisko siebie się znajdowali. I że ta bliskość, szczególnie przystojnego osobnika gatunku męskiego, jest cudowna. Dopiero co oznajmiła, że na zawsze zostanie samotna i postanowiła, że nikt nie zastąpi jej zmarłego męża. A jednak stała tam, usiłując wykrztusić cokolwiek, gdy w końcu udało im się wyciągnąć tą rybę. Jej brak opanowania nie miał nic wspólnego z podnieceniem związanym z łowieniem ryb. Bash uśmiechnął się i zaczął tańczyć dookoła niej, gdyż od razu mieli szczęście i złowili naprawdę przyzwoitego okonia. W tym momencie zdała sobie sprawę, że pomimo swojego świeżego bólu, ten mężczyzna nadal miał chęć do życia, co widać było właśnie w takich momentach. Uświadomiła sobie, że zawsze brał jej owartość za coś normalnego, nie wzruszały go jej śmiałe słowa i niezależna natura. Większość mężczyzn nie czuła się dobrze w towarzystwie takich kobieta, a już na pewno rzadko szukali oni ich towarzystwa, tak często jak Bash.

Muriel poślizgnęła się na lodzie, który pokrywał ścieżkę. Złapała się drzewa, by nie upaść i po raz kolejny nie pozwoliła by podobne myśli znów zaprzątały jej głowę. Nie chciała myśleć o Bashu w jakikolwiek inny sposób niż o towarzyszu, druhu dla niej, jako żołnierza, walczącego w bitwie o „pójście na przód". Spojrzała w dół na brązową paczkę w swojej dłoni i zdała sobie sprawę, że szczególna troska o każdą jagodę ostrokrzewu i kokardę mocno zaprzecza temu stwierdzeniu. Prychnęła i ruszyła dalej przez lodową chmurę, jaką tworzył jej oddech. Była zdeterminowana by zostawić swoje myśli na drzewach przed rezydencją Blythe-LaCroix.

Sygnowane Czerwoną Pieczęcią (tłumaczenie Sealed With Red Wax) ✔️Where stories live. Discover now