ostrzeżenie: dekapitacja i dużo krwi od Wstał ze zbyt miękkiej kanapy do – Zostanie tutaj. streszczenie na dole.
✭
Wszystko w elfach było bardziej. Ciemną skórę miały bardziej ciemną niż ludzie, jasną bardziej jasną. Bardziej szpiczaste uszy, bardziej okrągłe oczy, bardziej drapieżne uśmiechy.
W. został zaproszony do pokoju z niskim stołem i niedobranymi meblami. Pomiędzy kwiecistym fotelem a kraciastą pufą stała obita skórą kanapa. Na kanapie leżał blady, ale jeszcze nie trupioblady, elf. Wstał, widząc wampira.
– Pan Nobilian. Cóż za niespodziewajka... Przepraszam. Niespodzianka. Gwara. Rozumie pan.
– Rozumiem.
– To... jak wy to mówicie? To zaszczyt pana poznać.
– Mnie również jest miło – nie zmuszał się do emocji. Mówił beznamiętnie, patrzył pustym wzrokiem, twarz utrzymywał kamienną. Elf z trudem ukrywał niepokój.
– Co pana do nas kieruje?
– Sprowadza – poprawił W.
– Co pana do nas sprowadza?
– Śmierć Nejca Matija.
Elf przyłożył palce do skroni.
– Matij, Matij. – Zwrócił się do pokrytego bliznami podwładnego. – Skąd to znam?
– Valarie o nim mówiła.
– A tak. Moje kondolencje.
W. postanowił się nie zastanawiać, jak często elf używał tego sformułowania. Łacina jak każdy język ewoluowała. Za czystą uważano formę stosowaną przez urzędników Granicy i w niektórych jej regionach, zwłaszcza tych świeżo zagarniętych. Poza tym w stolicach poszczególnych części, ale multikulturowość tych wymiarów pozwalała usłyszeć na ulicy każdą odmianę. Świat, z którego pochodziły elfy, od dawna był połączony z Granicą, jednak zachował względną czystość etniczną, co pozwoliło na wykształcenie dialektu. Oczywiście wiele zwrotów się pokrywało, ale W. nie wiedział, czy moje kondolencje do nich należał.
– Był pod wpływem waszych narkotyków – poinformował Nobilian.
– Nie zakazaliście nam sprzedawaniać ich nauczycielom.
– Nie przewidzieliśmy konsekwencji.
– Nie możecie nas za to karać.
– Nie zamierzamy.
– To, co pan tu robi?
– Musicie opuścić miasto.
– Ale–
– Nie karzemy was. Przeciwdziałamy.
– Nie musimy was słuchać.
– Sugerowałbym jednak to robić.
Elf zamilkł na chwilę.
– Jeśli wyślemy drugiemu Nobilianowi pańską głowę...
– Nie radzę.
W takich momentach zgraja złoczyńców bezmyślnie rzuca się na głównego bohatera i spektakularnie przegrywa. Elfy czytały książki albo bały się wampirów, bo odpuściły. Chociaż bały się nie tego Nobiliana, co trzeba.
W. nie ostrzegał ich przed sobą. Nie wygrałby w otwartej walce. Gdyby do takiej doszło, Marcus miał dostać jego głowę, włożyć ją do zbiornika z krwią i czekać, aż reszta ciała odrośnie. W międzyczasie zdążyłby go pomścić, a bez męża powtarzającego: Marcus, nie przy każdym bardziej dramatycznym pomyśle, jego wyobraźnia nie miała granic. W. już i tak na zbyt wiele mu pozwolił przy Wiceksiężnej ojczyzny Lusija.
CZYTASZ
Czarny Jogurt
FantasyWiększość uczniów nie jest ludźmi i większość o tym nie wie. James wciąż musi kłamać, bo jeśli to wyjdzie na jaw, bójki zmienią się w magiczne pojedynki i nikt już nie będzie bezpieczny. Pomijając te drobne szczegóły, życie mija mu na sprzeczkach, r...