elfi kartel

800 99 763
                                    

Hipisowski wóz cioci Valarie przede wszystkim śmierdział, a James nawet nie potrafił powiedzieć czym. Po prostu owinął szalik wokół twarzy na tyle wysoko, by zakrywał nos.

Dzień wcześniej zostawił Wymonda u wuefistki, by w spokoju doszedł do siebie. Sam udał się poinformować historyka, gdzie jego podopieczny spędzi noc. Nejc obiecał przymknąć na to oko w zamian za wytłumaczenie całej sytuacji.

Glorię znalazł śpiącą z głową na kolanach Edwina i nie mógł zdecydować, czy to urocze, czy wzbudza zazdrość. Kiedy grubo po ciszy plastyk wygonił pannę Rived do siebie, położył własną głowę w tym samym miejscu i stwierdził, że jednak zazdrość. Edwin zrozumiał, parsknął śmiechem, zapewnił o swoim homoseksualizmie oraz nazwał Jamesa patologicznym kłamcą. To już w innym kontekście. Nawiązywał do tego, że Devir tłumaczył Glorii swoją nieobecność wpadnięciem na Valarie i uzgadnianiem ceny ziół na katar.

Przecież nie mógł powiedzieć Glorii, że ustalał z ciocią, czy jej chłopak ma tego samego dilera, co ich opiekunka.

Rano planował poważną rozmowę z Wymondem, ale Wymond nie był w stanie poważnie rozmawiać. Blance wrócił do swojego pokoju, a Devirowie zostali sami. Wtedy wyszło na jaw, że wujka Marcusa nie ma w Norwegii ani nigdzie indziej w tym wymiarze, więc nie powie, co robić.

A coś robić trzeba było. Primo zdrowie dzieci. Secundo Jeffrey zrobi dramę, gdy się dowie.

Valarie postanowiła, że sama zakaże elfom sprzedawać psychoaktywne zioła uczniom. James po prostu nie chciał się odczepić i wsiadł do auta, zanim zdążyła zamknąć drzwi.

Dlatego w piękny niedzielny poranek na trasie szkoła – miasto, Valarie próbowała wyperswadować Jamesowi kilka rzeczy. A zaczęła od:

– Powinieneś zostać w samochodzie.

– Bo ktoś musi szybko odjechać, kiedy wskoczysz z torbami pełnymi pieniędzy? – zażartował, po czym stwierdził, że brzmi jak Edwin.

– Nie.

– Więc nie.

– Jeśli coś ci się stanie... – zaczęła Valarie. – O mnie nikt się nie martwi, więc mogę iść, ale ty...

– Ja się o ciebie martwię.

Ciocia uśmiechnęła się jak ktoś, kto zaraz wybuchnie płaczem. Od śmierci Kristin nikt nie powiedział jej czegoś podobnego, ale James nie wiedział, że Kristin kiedykolwiek istniała i nie mógł wiedzieć. Nie ufała siostrzeńcowi do końca, jednak brzmiał tak szczerze, a ona tak bardzo chciała mu wierzyć, że potrzebowała chwili, by się uspokoić. Potem spróbowała podejść Jamesa od innej strony.

– Kiedyś też byłam w twoim wieku. I też ulegałam żądzy przygód. Chociaż przy wyczynach twojej babci, moje to i tak nic. – Uśmiechnęła się do wspomnień. – Ciągnęło ją do niebezpieczeństwa jak ćmę do ognia, ale zawsze jakoś udawało jej się z nich wyjść bez szwanku.

– Do czasu – wtrącił James.

– Tak. Do czasu. – Uśmiech przeobraził się w dziwny grymas. – Między nami, nikomu tego nie powtarzaj, wydaje mi się, że ci z Granicy celowo uzależniają lustrzanych od adrenaliny. Ty – wróciła do meritum – nie jesteś uzależniony i nie uzależnisz się ze mną, a już na pewno nie zginiesz ze mną, zanim się uzależnisz.

Przez chwilę James chciał powiedzieć, że nie interesuje go przygoda. Że zamierza ocenić, czy jego ojciec współpracuje z elfami.

Jeśli mieli wystarczająco wysokie obroty, ktoś musiał się zainteresować, dlaczego często wymieniają spore sumy. Bo musieli wymieniać, żeby sprzedawać importowany towar. Chyba że hodowali wszystko na miejscu. W jakiś szklarniach, czy czymś takim. Jeśli nie korzystali z usług Devirów, kiedyś będą musieli zacząć. Prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw i obie strony poniosą straty. Chyba że firma świadomie nawiąże współpracę z przestępcami i będzie ich chronić. James nie miał nic przeciwko.

Czarny JogurtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz