latarki

598 82 372
                                    


śladowe ilości wulgaryzmów.

Gdzieś między rozwodem rodziców a wyjazdem do Złotej Szkoły Edwin zauważył, że z każdą sytuacją, gdy odpowiadał na czyjeś Cześć i odwracał się do swojego chłopaka z pytaniem: Kto to, kurwa, był?, by w odpowiedzi usłyszeć: Piliśmy z nim wczoraj, odczuwał narastający wstręt do własnej osoby. Zaczął go drażnić sposób, w jaki mówił, rzeczy, które robił, ludzie, z którymi się zadawał. Miał dość ubrań przesiąkniętych zapachem papierosów, siniaków, i stokrotek w setce po czystej – roztrzaskał ją o ścianę.

Później wyszedł z ciasnego pokoju i usiadł obok mamy numer dwa, jak gdyby nic się nie stało. Oglądała jeden z tych czarno-białych filmów, w których nie potrafił znaleźć nic interesującego. Nic, poza wrażeniem wyjątkowości, bo nie znał nikogo innego, kto poświęcałby czas Marcello Mastroianniemu czy Janet Leigh. Wtedy postanowił przeczytać najbardziej kontrowersyjną książkę, jaką mogła polecić mu mama numer jeden – Lolitę, a kilka dni później przypomniał sobie, ile przyjemności czerpał z paćkania farbami, bo ciężko nazwać to malowaniem.

Tak więc nowy Edwin pojawił się jeszcze przed opuszczeniem Marylandu i zerwaniem z Charliem, ale dopiero przekroczenie murów Złotej Szkoły zakorzeniło w nim przeświadczenie, że musi być nowym sobą najbardziej jak to tylko możliwe. Więcej starych książek, więcej czarno-białych filmów, klasyczna muzyka, artystyczne towarzystwo. Żadnych wulgaryzmów, papierosów, alkoholu i seksu. Z tym ostatnim nie wyszło.

Co takiego zrobiło na nim wrażenie w Pensylwanii? Oprócz barokowych gzymsów, gotyckich stropów, secesyjnych witraży i klamek art déco? Ludzie. Nie tylko Złoci, zwłaszcza że wtedy jeszcze nie zauważył istnienia Jamesa, ale inne grupki dzieciaków z dobrych domów, nauczyciele z pasją, a nawet opanowanie jego nowego opiekuna. Dopiero później zrozumiał, że spokój Basile'a szedł w parze z brakiem sił do życia.

Jasne, szybko wyszły na jaw ciemne strony nowej codzienności, ale w Edwinie pozostało przekonanie, że ludzie z dobrych domów mają klasę. Okej. Może Nejc pochłaniał niepokojące ilości alkoholu i zaniedbywał higienę, ale u niego klasę zastępował nietypowy urok. Valarie wszyscy uważali za czarną owcę, więc nie mógł jej liczyć, a do Basile'a nie tracił szacunku, nawet gdy leżał na podłodze i głośno zastanawiał się, czy naprawdę jest gruby.

Tymczasem Kaeden Devir w drogim aucie, ubrany w drogi garnitur, jadąc do drogiego hotelu, klął jak szewc. Xanthia nie pozostawała daleko w tyle.

– Kaeden, kurwa, zrób coś!

– Czytaj swoją jebaną książkę i nie mów mi, kurwa twoja pierdolona mać, jak mam stać w korku!

– Rzygać mi się chce od patrzenia na te pieprzone litery!

Edwin próbował nie słuchać, ale rozładował walkmana trzy godziny temu. Zresztą i tak oddałby go Jamesowi, który z latarką na głowie, starał się czytać i udawać, że nie jest na dworze po zmroku.

Właściwie już nie stali w korku. Bardziej pełzli i zatrzymywali się co jakiś czas, co według Xanthii znaczyło, że jeden pas został odśnieżony i puszczają auta wahadło. Oczywiście wytłumaczyła to Edwinowi, gdy zapach tytoniu wciąż unosił się w powietrzu, a słońce dopiero zachodziło. Później tworzyła już niepokojącą mieszankę strachu i gniewu, którym zaraziła Kaedena.

Szczerze pomyślawszy, Edwin nie dziwił się panu Devirowi. Żona panikowała, a syn od kilku godzin siedział niemal bez ruchu i sztywnymi ruchami przerzucał strony w książce.

Czarny JogurtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz