8. Schowek na miotły po raz drugi

1.5K 126 51
                                    

༺❀༻

 Remus pokręcił głową, podnosząc niechętnie swoją głowę z poduszki i opierając się na łokciach.

— Na mnie nie licz — mruknął, po czym bez jakiejkolwiek siły opadł na łóżko.

James westchnął ostentacyjnie, prawdopodobnie próbując w ten sposób namówić przyjaciela, aby poszedł razem z nim. Jednak, gdy zauważył, że nie zadziałało to ani na Remusa, ani na Petera, sam wyszedł z dormitorium i skierował się schodami w dół.

Było już późno, toteż nie zdziwił się, że w pokoju wspólnym nikogo nie było. Chociaż nie widziało mu się samotne chodzenie po korytarzach, gdyż nie miało to być ani zabawne, ani jakieś wybitnie ekstremalne, ale stwierdził, że musi to zrobić. Ich przyjaciół wciąż nie było, a on czuł się w obowiązku, by ich znaleźć.

Wiedział, że Syriusz i Camila byli przyjaciółmi i jedynie nimi, nic więcej ich nie łączyło – Syriusz nigdy w życiu nie spróbowałby wysyłać swoich zalotnych spojrzeń w stronę Gryfonki, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że szatynka z całą pewnością by go wyśmiała, lub co gorsza, mogłaby obrazić się o to, że traktuje ją jak pierwszą lepszą dziewczynę. Zatem, opcja, że we dwójkę urządzili sobie nocną schadzkę, definitywnie wypadała z gry.

Zarzucił na siebie pelerynę niewidkę, po czym wyszedł z pomieszczenia. Ruszył w prawo, modląc się o to, by jego przyjaciele znaleźli się szybko – nie uśmiechało mu się zbytnio przeszukiwanie każdego zakamarka zamku. I chociaż on, jako jeden z Huncwotów znał ich tak dużo, jak mało kto, wiedział, że Hogwart skrywa znacznie więcej tajemnic, niż się komukolwiek mogło wydawać.

Po sprawdzeniu kilkunastu klas i innych miejsc stwierdził, że zejdzie piętro niżej, skoro tu, na siódmym nie mógł ich znaleźć. Był totalne zażenowany tym, że zostawił mapę w rękach Camili. Mógł spodziewać się tego, że jeśli ją jej da, akurat zajdzie potrzeba, że to on będzie musiał z niej skorzystać.

Zbiegł po schodach na piętro niżej. To było znacznie większe, niż poprzednie, a zostało ich przecież łącznie siedem, plus błonia, i w najgorszym przypadku – Zakazany Las. Westchnął, po czym ruszył przed siebie.

Schodząc po schodach, gdzieś po swojej prawej stronie usłyszał dość głośny szelest. Wzdrygnął się i gwałtownie odwrócił głowę w kierunku, z którego dobiegał dźwięk. Był niemalże pewny, że to Camila i Syriusz, toteż zrzucił z siebie niewidkę, po czym ściskając srebrzysty materiał w ręku, ruszył pędem w tamte miejsce.

Trzymając w ręku jarzącą się białym światłem różdżkę, skręcił w prawo, w jeden z mniejszych korytarzy prowadzących w kierunku wejścia do całego zamku. Jego usta opuściło głębokie westchnięcie pełne zdenerwowania, gdy tuż przed nim wyrósł jak z ziemi nie kto inny, niż rudowłosa Gryfonka — Lily Evans.

Dziewczyna spojrzała na niego morderczym wzrokiem, który po kilku sekundach przerodził się w spojrzenie pełne triumfu.

— No, Potter, jak na Prefekta, to ty zbytnio nie świecisz przykładem, wałęsając się o tej godzinie — Dziewczyna spojrzała na zegarek na lewym nadgarstku. — Po szkole.

Chłopak zmierzył Lily podejrzliwym spojrzeniem — miała na sobie jedynie piżamę i narzuconą na to bluzę — ona również nie była tu legalnie, bo przecież żaden z nauczycieli nigdy nie kazałby patrolować korytarze w środku nocy. Wodził wzrokiem po jej ciele, aż w końcu natrafił na jej twarz, na której malował się wyraz tego, że nie znosiła odmowy odpowiedzi na zadane pytanie.

— Ty też nie możesz tu być — skrzyżował ręce na klatce piersiowej, uśmiechając się szelmowsko.

— Jestem Prefektem, Potter.

Wierzba Ci Odbiła • Syriusz BlackNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ