25. Zakazany Las

970 70 47
                                    

༺❀༻

— Ja idę na błonia — oznajmiła dumnie Camila, kończąc jeść jajecznicę. — Chrzanić szlaban.

Syriusz uniósł brwi do góry, wgryzając się w soczystą kiełbaskę.

— Millie, dobrze się czujesz? — spytał zdezorientowany. — Mamy wracać na szlaban, geniuszu.

Camila przewróciła oczami, uśmiechając się słodko.

— Od kiedy to ty taki posłuszny jesteś, co Black? — zachichotała. — No idziesz ze mną? — zatrzepotała przesadnie rzęsami, po czym nie wytrzymując, wybuchła śmiechem.

— Co było w tym jedzeniu, że ty dostajesz takich pomysłów... — westchnął, po czym odwrócił zmęczone spojrzenie w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. — No chodź, Lavoile.

Camila uśmiechnęła się szeroko, po czym po chwili wahania chwyciła Syriusza pod łokieć, i ze szczęśliwą miną, ignorując pogardliwe spojrzenia pojedynczych uczniów, razem z przyjacielem wyszła z pomieszczenia.

Po kilkunastu minutach skradania się po korytarzach Hogwartu, poziom adrenaliny w żyłach dwójki Gryfonów gwałtownie się podniósł - nic dziwnego, w końcu było to podekscytowanie i swojego rodzaju strach przed tym, że McGonagall przyłapie ich na tym, że właśnie zwiali ze szlabanu.

Kiedy dotarli na błonia, jednogłośnie stwierdzili, że wicedyrektorka będąca jednocześnie opiekunką ich domu, bez żadnych trudności znajdzie ich na tak otwartym terenie, i z chęcią wlepi im jeszcze dłuższy szlaban. W tym przypadku ustalili, że znacznie mądrzej będzie wejść do Zakazanego Lasu, i osiedlić się na jakiejś polanie.

Syriusz uparcie wmawiał Camili, że jako, iż w pełnie bardzo często przebywa w tajemniczym, ciemnym miejscu, zna te okolice jak własną kieszeń. Chociaż szatynka z początku była nieufnie nastawiona do pomysłu chłopaka, po kilku minutach zgodziła się na plan - wizja McGonagall łapiących ją i Blacka przed Zakazanym Lasem nie przypadła jej zbytnio do gustu.

Ich szybsze tętno dawało się we znaki jeszcze przez dłuższy czas, kiedy bez wytchnienia biegli gdzieś w głąb ciemnej puszczy. Camila z każdym krokiem coraz bardziej zaczynała wątpić w to, że Syriusz ma jakiekolwiek pojęcie na temat orientacji w terenie, zwłaszcza, jeśli chodziło o te lesiste tereny, gdzie wszystkie miejsca wyglądały niemalże tak samo.

— Wiesz gdzie idziemy? — zapytała, wymownie spoglądając w stronę chłopaka, cały czas idąc szybkim krokiem.

— Oczywiście — mruknął pod nosem, rozglądając się nieco niepewnie dookoła.

— Nie wiesz — odpowiedziała sobie sama na pytanie, ignorując odpowiedź przyjaciela. — No przecież.

– To patrz teraz — odparł arogancko, zadzierając nos.

Nagle, w miejscu, w którym stał wysoki brunet, pojawił się równie duży, czarny, kudłaty pies. Wykonał kilka obrotów wokół własnej osi, szczekając wesoło, po czym trącił Camilę mokrym nosem. Wtedy, bez ostrzeżenia ruszył pędem pomiędzy najgęstsze drzewa, zostawiając szatynkę samą, w środku lasu.

— Idiota!

Camila prychnęła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chłopak, a właściwie w tej chwili to pchlarz, zostawił ją tu celowo. Rozejrzała się dookoła, po czym zaczęła biec za psem. Wiedziała, jak bardzo było to bezsensowne, ponieważ Syriusz w swojej zwierzęcej postaci miał mnóstwo siły w nogach — w przeciwieństwie do tego, co działo się, kiedy był człowiekiem — nogi bolały go po przejściu kilku kroków.

Wierzba Ci Odbiła • Syriusz BlackWhere stories live. Discover now