43. Cudowny bimber pana Pottera

142 6 1
                                    

To było jak sen. Impreza trwała w najlepsze, Syriusz był już po paru kieliszkach z Jamesem, a Lily wesoło tańczyła z Remusem. Camila siedziała z grupką Puchonów.

Wielokolorowe magiczne światełka wesoło tańczyły pod sklepieniami sufitów, gdzieniegdzie unosiły się świece płonące wesołym płomieniem dzięki zaklęciu Lily, natomiast choinki... Natomiast choinki zaczęły ulegać lekkiej destrukcji, gdyż pijani uczniowie mieli problemy z koordynacją ruchową, a w odróżnieniu od wyczarowanych przez Syriusza nagich latających mikołajów, były jak najbardziej żywe i prawdziwe.

I właśnie wtedy Syriusz przypomniał sobie o jego genialnym planie.

— Millie! — zawołał do dziewczyny wesołym głosem. — Chodź się napić!

Camila, która póki co zachowywała pozory trzeźwości, ruszyła w stronę Syriusza. I wtedy znalazła się na podłodze.

James zaczął dusić się ze śmiechu, gdy zobaczył efekt jego sprytnego podstawienia nogi.

— Ty nie masz honoru, Rogaczu — burknęła pod nosem i nie obejrzywszy się za siebie stanęła przed Łapą. — Ten twój kolega to taki jakby upośledzony.

Syriusz zaśmiał się aksamitnie i objął szatynkę, powoli zaczynając prowadzić ją w stronę kanap i stołu, na którym stały butelki różnych napojów wysokoprocentowych. Puścił przyjaciółkę przodem, a następnie nalał najpierw jej, a potem sobie po kielichu jakiegoś bursztynowego płynu.

— Spróbuj, dobre jest — zachęcił ją, uśmiechając się szelmowsko. — Poważnie.

Camila zmarszczyła czoło, po czym niepewnie upiła łyk napoju. Nagle jej oczy się powiększyły, a ona uśmiechnęła się szeroko.

— Boże, Syriusz, co to jest? To smakuje jak jakaś ambrozja! — wykrzyknęła.

— Tata Jamesa robił bimber w zeszłą zimę — zaśmiał się pod nosem. — I tak jakoś wpadliśmy na pomysł, żeby podwędzić trochę. Jamie mówił, że jest wybitny, ale nie sądziłem, że aż tak. Cały rok czekałem, żeby to wypić!

— Łapciu, co tam pijesz? — Nagle znikąd pojawił się Potter, a za nim Remus, Lily i jakaś krukonka, z którą, na co wskazywało obejmujące ją ramię, łączyło coś Lupina.

Syriusz przewrócił oczami, jednocześnie prawie nie wymiotując. Okazało się, że bimber ojca Rogacza naprawdę był cudowny, i to w wielu aspektach.

Śmiechom nie było końca. James opowiadał Lily dowcipy o mugolach, krukonka, która jak się okazało nazywała się Lisa, dusiła się dziwnym, nieznanym nikomu alkoholem. Wszyscy zdawali się bawić naprawdę świetnie, nawet Remus. Natomiast Camila siedziała obok Syriusza na dwuosobowej kanapie, na którą w praktyce wpierdolił się jeszcze James, co uniemożliwiało jakiekolwiek swobodne ruchy. Jednak w pewnym momencie Potter runął na ziemię.

Wszyscy zamilkli, a brunet jęknął. Nagle, całe towarzystwo zaniosło się głośnym śmiechem spowodowanym artystycznym upadkiem kolegi. Chłopak wyjęczał jakieś przekleństwa po czym wstał, zataczając się i ze zmrużonymi oczami spojrzał się na Camilę i wycelował w nią palcem.

— Ty.

Lavoile, która wciąż siedziała, a była w stanie nawet nazbyt wesołym, uniosła brew pytająco.

— Ale ja jestem trzeźwa, tatusiu — odpowiedziała pewnym tonem, po czym gdy zdała sobie sprawę z możliwego wydźwięku wypowiedzianej przez nią sentencji, zakryła sobie usta dłońmi.

Gryfoni ponownie ryknęli gromkim śmiechem, a Syriusz skierował wzrok na siedzącą obok niego Camilę, po czym z możliwie najpoważniejszym wyrazem twarzy, powiedział:

— Lavoile, nie wiedziałem o twojej zażyłości z Zabinim. Widzisz, jest on moim przyjacielem — kontynuował, nie zwracając uwagi na duszących się ze śmiechu kompanów. — A w przyjaźni jest tak, że to co mamy, jest nasze, wspólne...

Szatynka zmroziła przyjaciela spojrzeniem, wycelowała dłonią w jego policzek i nim chłopak się zorientował, zdążył już dostać siarczystego liścia od niskiej Gryfonki.

— Oj, ktoś tu się prosi o karę... — Black pokręcił głową z niezadowoleniem, co wywołało kolejną salwę śmiechu.

Impreza trwała w najlepsze, dopóki Camila po wykończeniu kolejnej butelki nie odważyła się wstać na własne nogi. No i wtedy zaczęły się kłopoty, bo one, tak jakby, przestały się jej słuchać.

Zaklęła pod nosem, opadając z powrotem na miejsce. Nie zauważyła jednak, że gdy tylko wstała, Potter wykopał Syriusza z jego miejsca, sam się na nie wsuwając. Skutkowało to tym, że Camila zamiast wylądować na miękkiej kanapie, znalazła tyłem się na kolanach Blacka.

Chłopak uśmiechnął się szelmowsko, po czym przyciągnął do siebie biodra dziewczyny, nim ta zdążyła wstać i się wyswobodzić.

— Uuu — Lily i Remus zawyli, gdy zobaczyli przyjaciółkę na kolanach przyjaciela, ale i jednego z najbardziej pożądanych chłopaków w Hogwarcie.

— Syriusz — szepnęła z wyrzutem dziewczyna, a w jej oczach pojawiły się dziwne, nieopisane iskierki. — Wszyscy patrzą — dodała.

Black przewrócił oczami, po czym spojrzał na zwróconą ku niemu twarz szatynki. Była piękna, to fakt. Namieszała w głowie Syriuszowi już w czwartej klasie, ale od pory ich spięcia zdążył powoli odpychał od siebie wizję siebie będącego z Camilą. Jej nietuzinkowe, zielono-błękitne oczy zdawały się płonąć, może to przez ilość wypitego alkoholu, ale brunet nie mógł odepchnąć od siebie egoistycznej myśli, że to on tak na nią działał.

Gdyby ktoś teraz spytał się Gryfona, kim była dla niego Camila, ten miałby spory problem z odpowiedzią. Zwłaszcza, że na wysokości jego ust znajdowały się piersi dziewczyny.

— Nie śliń się tak, boże. — Potter uniósł brew do góry. Ale w sumie to spodziewał się, że Black będzie się gapić z otwartymi ustami na biust kobiety. To było tak klasyczne zachowanie, pokazujące dziewczynom, z jakimi palantami mają do czynienia. Potter stuknął przyjaciela w ramię, gdy zobaczył, że jego słowa do niego nie dotarły.

Syriusz otrząsnął się z amoku, po czym spojrzał się głęboko w oczy szatynki. Zbliżył usta do ucha przyjaciółki, po czym wyszeptał kilka zdań, a z każdym kolejnym na twarz dziewczyny wchodził coraz to większy uśmiech. Zachichotała, kiwając głową, po czym oddaliła się w stronę baru.

Wyciągnęła z torebki paczkę papierosów, po czym wróciła do towarzystwa, aby pociągnąć Syriusza za skrawek jego czarnej, jedwabnej koszuli, tym samym dając mu znak, że wykonała zadanie.

— Idziemy na fajkę, zaraz wrócimy — oznajmił Black, i nie chcąc słuchać pierdolenia Pottera odwrócił się na pięcie, razem z Lavoile kierując się w stronę dormitorium.

— Ta, na fajkę — prychnął oskarżycielsko Nott, odprowadzając dwójkę przyjaciół wzrokiem.

I wszystko szło dobrze, do czasu, aż Camila w połowie schodów runęła w dół, mocno uderzając w jeden z ciężkich, mosiężnych świeczników na niższym, pustym korytarzu.

Wierzba Ci Odbiła • Syriusz BlackWhere stories live. Discover now