Rozdział 32

1.5K 175 352
                                    

JingYi stał przed lustrem i dotykał swojego oka.

- Świetnie... Jak ja teraz pójdę do szkoły? - powiedział słabym głosem.

Na nic zdawało się ochładzanie bolącego miejsca. Chłopak pociągnął nosem, a następnie otarł rękawem łzy.

- Mam dość. - szepnął nieszczęśliwie.

Cicho wyszedł z pomieszczenia. Jego uszu dobiegł dźwięk zamykanych drzwi wejściowych. Czyli jego mama wróciła. Wspaniale. Przesunął się bliżej schodów by lepiej słyszeć co dzieje się na dole.

- Ku*wa! - usłyszał wrzask mamy. - Zostawić cię tylko na kilka godzin, a już się spijasz! A potem mi beczysz czemu się wyprowadziłam. Jesteś beznadziejny. Ten związek był największym błędem mojego życia.

JingYi nieco skulił się w sobie. Znowu to samo. Nie lubił gdy mama przyjeżdżała. Co prawda działo się to bardzo rzadko, ale te dni były jednymi z najgorszych w roku.

- JingYi! Zejdź tu natychmiast! Nie skończyliśmy jeszcze rozmawiać!

Chłopak schował twarz w dłoniach. Co miał jej jeszcze powiedzieć, by przestała na niego krzyczeć? Rozumiał, że była zła, bo kazano jej przyjechać do szkoły.

- Przecież nie jestem celowo debilem, który nie potrafi nic zrobić dobrze... - powiedział cicho. - Już idę, mamo!

Po tym zbiegł na dół i wszedł do salonu. Widział, że rodzicielka już otwierała usta by na niego nakrzyczeć, ale zamarła. Zorientował się, że patrzy na jego podbite oko.

- Pogrzało cię?! Teraz nawet go bijesz po alkoholu?! Człowieku, on ma na twarzy śliwę! Co ludzie powiedzą jak to zobaczą!

Tak jak JingYi się spodziewał, problem nie tkwił w tym, że został uderzony, a w tym że ślad był widoczny.

- Przecież on nie może tak wyjść z domu. Dlaczego musiałam tu przyjeżdżać... Tylko podnosicie mi ciśnienie. Nie no, mam już dość. Wracam natychmiast. JingYi, nie waż się wychodzić tak na zewnątrz. Jeśli ktoś się dowie to osobiście cię zbiję.

Kobieta poszła po swoją walizkę i po chwili już jej nie było. JingYi westchnął i popatrzył na ojca, który otwierał kolejną butelkę.

- Wszyscy jesteśmy beznadziejni. - powiedział cicho chłopak.

Pijany ojciec spojrzał w jego stronę, słysząc dźwięk.

- Ej, idź mi kupić kolejną butelkę. - powiedział szorstko mężczyzna.

- Tato, nie słyszałeś mamy? Mam nie wychodzić z domu. A tak poza tym mam 11 lat. - westchnął JingYi.

Nagle ojciec wstał. Chłopak nie zdążył uciec. Po chwili został boleśnie kopnięty w brzuch. Ojciec chciał poprawić swój cios, ale zachwiał się przez alkohol i padł na podłogę.

Chłopak skorzystał z okazji i pobiegł do swojego pokoju. Tam skulił się na łóżku i zaczął płakać.

- Mam dość. Po co ja w ogóle żyję? - załkał.

Dochodziła siedemnasta. JingYi uważnie nasłuchiwał co robi jego ojciec. W końcu doszedł do wniosku, że mężczyzna musiał zasnąć. Bliżej osiemnastej, chłopak ubrał bluzę, narzucił kaptur na głowę i wyślizgnął się na palcach z mieszkania. Nie do końca wiedział co chciał zrobić. Nogi niosły go przed siebie. Było mu to już obojętne.

Nikt nie zwracał na niego uwagi, co miało swoje plusy. Nie wiedział kiedy, znalazł się na moście. Stanął przy barierce i popatrzył na widok. Miasto było naprawdę ładne o tej porze. Spojrzał w dół. Czy chciał to zrobić?

Samotna uczta przy księżycu (Mo Dao Zu Shi)Where stories live. Discover now