Rozdział 14

1.5K 189 128
                                    

Wei WuXian dotarł z grupą innych licealistów na Uniwersytet Medyczny. Wszystko już zostało ustalone, więc udał się z jakimś pierwszakiem z innej szkoły na wyznaczony hall. Mieli rozdawać ulotki, objaśniać zasady adopcji psów i ogólnie przekonywać wszystkich, że pies w domu to wspaniały pomysł.

- Ja przyjdę do was później, by zobaczyć jak wam idzie. - oznajmiła Luo i poszła w inną stronę

Licealiści z innej szkoły przygotowali stojącą reklamę, by przyciągnąć uwagę przechodzących. Nawiązywała ona do ulotek i widocznie wzbudzała zainteresowanie.

WuXian z uśmiechem rozdawał broszurki i zagadywał ludzi. Zachowywał się jakby psy były jego najlepszymi przyjaciółmi.

- Adoptując szczeniaka wniesienie pozytywną energię do domu! Wystarczy spojrzeć na jego mordkę, by poczuć tę miłość, którą nas obdarza. - oznajmiał

W duszy jednak inaczej brzmiało to zdanie, a mianowicie: " Tak, weźcie sobie to śliniące zwierzę do domu i czujcie zapach jego mokrej sierści. Wmawiajcie sobie, że jego szczekanie nie oznacza chęci zjedzenia was lub pogryzienia."

Na samym początku było całkiem znośnie. WuXianowi było trochę przykro, że nie spotka siostrzyczki, ale akurat tego dnia miała wolne. Pierwszak, z którym stał, też był znośny.
W pewnym momencie pierwszoklasista spojrzał na zegarek i uśmiechnął się.

- Co tam? - zapytał WuXian

- Za chwilkę będą. - odpowiedział tamten

- Kto? - zdziwił się starszy

- Kolega. Udało się nam załatwić coś specjalnego. To pomoże nam w akcji.

WuXian nie miał pojęcia o co chodzi. Stwierdził, że nie może to być coś szkodliwego. Tamten nie chciał się przyznać czym była niespodzianka.

- No dobra, a chociaż macie pozwolenie?

- Tak, oni wiedzą.

Według WuXiana była to dość enigmatyczna odpowiedź, ale nie zdążył dalej drążyć tematu, gdyż musiał udzielić informacji dwóm roześmianym studentkom, których raczej nie interesowała adopcja, a sam wolontariusz.

Jego rozmowę przerwało dopiero witanie pierwszaka z kimś nieznanym. Obejrzał się, słysząc głosy i domyślił się, że to tamten kolega. Zbladł. Tak... prawdziwa niespodzianka.

- Wei WuXian! Widzisz kogo udało się nam załatwić? Oto Lulu, szczeniak z pobliskiego schroniska. Dostaliśmy zgody, by użyć go w reklamowaniu adopcji psów. Prawda, że uroczy?

WuXianowi robiło się na zmianę gorąco i zimno. Nie przewidział takiego obrotu spraw.

- Tak... To wspaniale. - wydusił z wymuszonym uśmiechem

Pierwszak wyszczerzył się i ponowił rozmowę z przyjacielem. Szczeniak natomiast został postawiony w koszyku zaraz obok plakatu. WuXian patrzył na niego z nieufnością. Piesek był mały i wyglądał naprawdę niewinnie, ale nie pomogło to w uspokojeniu przyspieszającego serca chłopaka. Czuł krople potu na czole.

Odwrócił się tyłem do psiaka i starał zapomnieć o jego obecności. Nie chciał pokazać swojego strachu wobec psów. Przeczyłoby to ich akcji, a w dodatku zrobiłby z siebie dziwaka, który bez powodu zaczyna krzyczeć i uciekać. Dlatego też uśmiechał się, łudząc się że nikt nic nie zauważy.
Minęło trochę czasu. Pierwszak bawił się z pieskiem, co ściągnęło grupę studentek. Wszystkie chciały pogłaskać zwierzątko.

- Wei WuXian! Zobacz! - zawołał tamten

WuXian obrócił się i zesztywniał. Owy piesek stał na tylnych łapkach i szedł przed siebie.

Samotna uczta przy księżycu (Mo Dao Zu Shi)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang