Rozdział 41

1.2K 171 272
                                    

Na poprawę humoru - rozdział wcześniej. Upewnijcie się, że przeczytaliście poprzedni!!!

Piosenka wyżej nie ma nic wspólnego z rozdziałem, ale ostatnio poznałam ten zespół i jestem zachwycona ich twórczością, zwłaszcza dwiema piosenkami. Teledysk do niej to cudo. Obejrzyjcie jeśli macie ochotę :>

Może w końcu znalazłam zespół, o którym będę mogła powiedzieć, że należę do fandomu :'-). A nie tylko inny zespół, o którym już wspominałam w innych rozdziałach. Bo jakoś tak smutno mi, gdy słucham wielu randomowych piosenek, co nieco wiem o niektórych wykonujących ich idolach, ale prawdziwym fanem zespołu się nie czuję.


Ten rozdział dedykuję mojej siostrze, która zapodała mi do niego kilka myśli, które dały mi weny. Bez ciebie ten rozdział nie byłby taki sam ( ͡° ͜ʖ ͡°).


***

WuXian nareszcie wrócił do domu i od razu zamknął się w swoim pokoju. Targały nim emocje, które nie pozwalały mu usiedzieć w miejscu. Serce biło mu tak głośno, że jego dźwięk był najgłośniejszym odgłosem w pomieszczeniu. Z jego oczu polały się łzy. Z roztargnieniem otarł twarz i złapał się za głowę.

- Co tu się w ogóle dzieje. - powiedział do siebie. - Jestem zmęczony. Idę spać.

Po tym położył się pomimo dość wczesnej godziny.

Jego dziadek był nieobecny gdy wnuk wrócił do domu. Wiedział co mogło dziać się tego dnia w szkole, więc chciał się dowiedzieć co u chłopaka. Zapukał, ale młody nie odpowiadał. Otworzył drzwi i zastał swojego wnuka śpiącego.

Podszedł bliżej. Nie chciał go budzić. Musiał być bardzo zmęczony. Już miał wyjść, gdy zauważył, że coś jest nie tak. Potrząsnął chłopakiem, ale ten nie obudził się. 

- Hej, obudź się. - tym razem użył zdecydowanie więcej siły, lecz nie przynosiło to oczekiwanych rezultatów.

Chłopak oddychał, ale bardzo płytko. Czyżby stracił przytomność...?

Staruszek bez wahania zadzwonił po pogotowie. Po kilku minutach ktoś przybył pod ich drzwi. Dziadek podbiegł do wejścia, licząc że to służby medyczne, lecz ktoś inny ukazał się w drzwiach.

- Dzień dobry... Czy jest Wei WuXian? - to był Jiang Cheng.

- Nie mam teraz czasu! Zaraz jadę do szpitala! - zawołał z roztargnieniem dziadek.

Chłopak nie wiedział co na to odpowiedzieć.

- WuXiana nie ma? - zapytał ponownie.

- Jest nieprzytomny! Daj mi spokój dzieciaku, zaraz przyjedzie pogotowie!

Jiang Cheng zbladł na te słowa.

- A-ale... N-nieprzytomny?

Starszy zignorował go i pobiegł z powrotem do pokoju wnuka. Drugi chłopak ruszył za nim i stanął jak wryty w drzwiach pomieszczenia.

Niedługo później minęły go służby medyczne, które zabrały WuXiana do karetki. Dziadek i Jiang Cheng również udali się do szpitala.

WuXian od razu trafił do sali na badania. Lekarze podejrzewali zawał serca lub coś innego spowodowanego stresem lub silnymi emocjami.

Oprócz ich dwójki, na korytarzu nie było nikogo innego. Oboje siedzieli naprzeciwko drzwi i czekali na wyniki. Nagle obok pojawił się ktoś jeszcze. Gdy Jiang Cheng podniósł na niego głowę, otworzył usta ze zdumienia.

Samotna uczta przy księżycu (Mo Dao Zu Shi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz