Wiedzieli, że stało się. Ciało Wei WuXiana opadło bezwładnie w ramiona Lan WangJiego. Jego twarz była spokojna. Natomiast z Hanguang-Jun... Zaczęło dziać się z nim coś niedobrego. Na początku tylko drżał. Jego oddech przyspieszył, a na twarzy malował się szok, rozpacz, złość i wiele różnych emocji, których nikt nigdy wcześniej nie zobaczył na twarzy Lan WangJiego.
- Wei Ying! Wei Ying! - zawołał zdławionym głosem
Potrząsnął nim kilkukrotnie. Jednak nie dostał żadnej odpowiedzi. Wei WuXian nie żył. Naprawdę nie żył. Ponownie nie żył.
- WangJi... - Zewu-Jun odezwał się cicho
Hanguang-Jun wydawał się nie słyszeć.
- Wujku... Czy on... - ich uszu dotarł drżący głos Jin Linga
- ... - wyglądało jakby Jiang Cheng chciał coś powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle; przed chwilą wyjaśnił sobie wszystko z Wei WuXianem, a teraz on nie żył.
- Wei Ying... Otwórz oczy... Wei Ying... - Lan Zhan nadal drżał, ale jego głos stał się spokojny; wyglądało jakby ponownie chciał stłumić emocje;
Głaskał twarz tamtego, ale nic nie wskazywało, by Wei WuXian powracał do życia. Wręcz przeciwnie, ciało traciło ciepło i robiło się coraz sztywniejsze...
Zewu-Jun usiadł ciężko na ziemi i pochylił głowę zrezygnowany. Jin Ling łkał z boku, a Jiang Cheng kazał mu się nie mazać, choć sam płakał. Huaisang obserwował całą scenę zdumiony. Natomiast Wen Ning niemal teatralnie zemdlał, lecz nikt nie zwrócił na niego uwagi. W tym momencie dobiegło ich szczekanie. To była Wróżka, która wybiegła dłuższą chwilę temu. Szczekaniu towarzyszył odgłos biegnących ludzi. Po chwili pojawili się kultywatorzy z Yunmeng Jiang i Gusu Lan. Będąc w Przystani Lotosów, usłyszeli szczekanie duchowego psa, należącego do młodego panicza Jin. Członkowie Yunmeng Jiang zrozumieli, że stało się coś złego i należy pośpieszyć na pomoc. Natomiast kultywatorzy Gusu Lan z Lan QiRenem na czele i tak szykowali się do przybycia do Świątyni Guanyin. Dzięki zadziwiającej mądrości duchowego psa zdali sobie sprawę, że coś złego dzieje się w tym właśnie miejscu, a dotyczy to obu sekt.
- Zewu-Jun! Czy wszystko dobrze?
Przybyli nie mieli pojęcia co się wydarzyło. Zdumieli się na widok ruin i obecności niespodziewanych ludzi.
- Liderze Jiang! Liderze Jiang!
- Hanguang-Jun! Jak dobrze, że nic ci się nie stało. Hanguang-Jun?
- A gdzie senior Wei ? Czy przypadkiem nie był z Hanguang-Jun? - zapytał SiZhui
Kultywatorzy zauważyli kogoś w rękach Lan WangJiego. Ubiór postaci sugerował, że to Patriarcha YiLing. Lan QiRen skrzywił się. Spojrzał na XiChena, który wyglądał bardzo mizernie.
- XiChen! Co to wszystko ma znaczyć? Co się wydarzyło? XiChen!
Tamten spojrzał na mówiącego przeciągle.
- Nie teraz wujku... Nie mam siły... - po tym pochylił się i położył dłoń na czole
QiRen aż się zapowietrzył. Nigdy, przenigdy jego bratankowie nie odpowiedzieli mu w ten sposób. Nie zostało mu nic innego jak zwrócić się do WangJi, który do tej pory nie zwrócił na nich żadnej uwagi.
- WangJi! Odpowiedz, co się stało? Czemu trzymasz Wei WuXiana? WangJi, podejdź do mnie.
Na te słowa Lan Zhan zaczął mocniej drżeć. Po chwili ich uszy przeszył krzyk rozpaczy, a następnie głośny płacz. Lan WangJi położył głowę na torsie Wei WuXiana i łkał.
Przybyli stanęli oszołomieni, a ich oczy były wielkie jak spodki. Hanguang-Jun płakał. Szczególnie zszokowany był Lan QiRen.
- WangJi.....? - odezwał się słaboJednak nie otrzymał odpowiedzi. Lan WangJi przejęty był tylko jedną sprawą. Płacz Jin Linga urósł w siłę, a Jiang Cheng patrzył w bok z nieszczęśliwą miną. Zewu-Jun jedynie zamknął oczy, a po chwili zasłonił je dłonią.
Kultywatory nie wiedzieli co się wydarzyło. Dostrzegli martwego Su She, prawdopodobnie lidera Jin i jakiegoś człowieka w czarnych ubraniach, który wyglądał na skrytobójcę. Lan QiRen w końcu połączył fakty. Początkowo był zirytowany bliskością WangJi i Wei WuXiana, ale zdał sobie sprawę, że Patriarcha YiLing nie żyje.
- Senior Wei...? - zapytał nieprzytomnie SiZhui
- Nie żyje. - oznajmił głucho QiRen
Pociemniało mu w oczach. Ta sytuacja przypominała mu inną, która miała miejsce kilkanaście lat temu. Udał się wtedy z grupą zaufanych kultywatorów z Gusu Lan, by przechwycić WangJiego zanim inne sekty uznają go za zdrajcę. Zastali wtedy Hanguang-Jun przekazującego energię Wei WuXianowi i wyglądającego na BARDZO przywiązanego do nienawidzonego wówczas Patriarchy Yilinga. Przez to również musieli z nim walczyć, a WangJi za karę został ubiczowany.
- Co tu się wydarzyło? - ponowił pytanie kultywator sekty Jiang
Nikt nie wydawał się chętny do odpowiedzi. Jedyną osobą z towarzystwa która nie płakała lub nie wyglądała na kompletnie załamaną był Nie Huaisang.
- Liderze Nie, mógłbyś nam powiedzieć co tu się wydarzyło? - zapytali go
- Nic nie wiem... Nic nie wiem... - powtarzał tamten cicho
- Liderze Nie! Byłeś tu przez cały czas. Musisz coś wiedzieć.
Huaisang zawahał się. To oczywiste, że wiedział. Nie chciał być jednak osobą, która opowie całą tę sytuację.
- GuangYao nie żyje... - zdziwili się na głos Zewu Jun - Ja... zabiłem go. Su She nie żyje... Senior Wei... został zamordowany.
***
W tym rozdziale jest jeszcze trochę dramatycznie. Płaczący Hanguang-Jun jest trudny do wyobrażenia, ale nie sądzę by w takiej sytuacji mógł zachować maskę człowieka nieokazującego emocji. W końcu po raz drugi musiał oglądać śmierć Wei WuXiana i to jeszcze kiedy mieli szansę być razem.
YOU ARE READING
Samotna uczta przy księżycu (Mo Dao Zu Shi)
Fanfiction- Wei WuXian nie żyje! Wei WuXian nie żyje! Dookoła rozległy się krzyki. Jednak tym razem nie było to radosne skandowanie, a wołanie pełne zgrozy. *** Fanfiction Mo Dao Zu Shi Teoretycznie zakończone, ale planuję co jakiś czas dodawać rozdziały spec...