Rozdział 2

2.8K 261 108
                                    

Wiedzieli, że stało się. Ciało Wei WuXiana opadło bezwładnie w ramiona Lan WangJiego. Jego twarz była spokojna. Natomiast z Hanguang-Jun... Zaczęło dziać się z nim coś niedobrego. Na początku tylko drżał. Jego oddech przyspieszył, a na twarzy malował się szok, rozpacz, złość i wiele różnych emocji, których nikt nigdy wcześniej nie zobaczył na twarzy Lan WangJiego.

- Wei Ying! Wei Ying! - zawołał zdławionym głosem

Potrząsnął nim kilkukrotnie. Jednak nie dostał żadnej odpowiedzi. Wei WuXian nie żył. Naprawdę nie żył. Ponownie nie żył.

- WangJi... - Zewu-Jun odezwał się cicho

Hanguang-Jun wydawał się nie słyszeć.

- Wujku... Czy on... - ich uszu dotarł drżący głos Jin Linga

- ... - wyglądało jakby Jiang Cheng chciał coś powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle; przed chwilą wyjaśnił sobie wszystko z Wei WuXianem, a teraz on nie żył.

- Wei Ying... Otwórz oczy... Wei Ying... - Lan Zhan nadal drżał, ale jego głos stał się spokojny; wyglądało jakby ponownie chciał stłumić emocje;

Głaskał twarz tamtego, ale nic nie wskazywało, by Wei WuXian powracał do życia. Wręcz przeciwnie, ciało traciło ciepło i robiło się coraz sztywniejsze...

Zewu-Jun usiadł ciężko na ziemi i pochylił głowę zrezygnowany. Jin Ling łkał z boku, a Jiang Cheng kazał mu się nie mazać, choć sam płakał. Huaisang obserwował całą scenę zdumiony. Natomiast Wen Ning niemal teatralnie zemdlał, lecz nikt nie zwrócił na niego uwagi. W tym momencie dobiegło ich szczekanie. To była Wróżka, która wybiegła dłuższą chwilę temu. Szczekaniu towarzyszył odgłos biegnących ludzi. Po chwili pojawili się kultywatorzy z Yunmeng Jiang i Gusu Lan. Będąc w Przystani Lotosów, usłyszeli szczekanie duchowego psa, należącego do młodego panicza Jin. Członkowie Yunmeng Jiang zrozumieli, że stało się coś złego i należy pośpieszyć na pomoc. Natomiast kultywatorzy Gusu Lan z Lan QiRenem na czele i tak szykowali się do przybycia do Świątyni Guanyin. Dzięki zadziwiającej mądrości duchowego psa zdali sobie sprawę, że coś złego dzieje się w tym właśnie miejscu, a dotyczy to obu sekt. 

- Zewu-Jun! Czy wszystko dobrze? 

Przybyli nie mieli pojęcia co się wydarzyło. Zdumieli się na widok ruin i obecności niespodziewanych ludzi. 

- Liderze Jiang! Liderze Jiang!

- Hanguang-Jun! Jak dobrze, że nic ci się nie stało. Hanguang-Jun?

- A gdzie senior Wei ? Czy przypadkiem nie był z Hanguang-Jun? - zapytał SiZhui

Kultywatorzy zauważyli kogoś w rękach Lan WangJiego. Ubiór postaci sugerował, że to Patriarcha YiLing. Lan QiRen skrzywił się. Spojrzał na XiChena, który wyglądał bardzo mizernie.

- XiChen! Co to wszystko ma znaczyć? Co się wydarzyło? XiChen!

Tamten spojrzał na mówiącego przeciągle.

- Nie teraz wujku... Nie mam siły... - po tym pochylił się i położył dłoń na czole

QiRen aż się zapowietrzył. Nigdy, przenigdy jego bratankowie nie odpowiedzieli mu w ten sposób. Nie zostało mu nic innego jak zwrócić się do WangJi, który do tej pory nie zwrócił na nich żadnej uwagi.

- WangJi! Odpowiedz, co się stało? Czemu trzymasz Wei WuXiana? WangJi, podejdź do mnie.

Na te słowa Lan Zhan zaczął mocniej drżeć. Po chwili ich uszy przeszył krzyk rozpaczy, a następnie głośny płacz. Lan WangJi położył głowę na torsie Wei WuXiana i łkał.
Przybyli stanęli oszołomieni, a ich oczy były wielkie jak spodki. Hanguang-Jun płakał. Szczególnie zszokowany był Lan QiRen.
- WangJi.....? - odezwał się słabo

Jednak nie otrzymał odpowiedzi. Lan WangJi przejęty był tylko jedną sprawą. Płacz Jin Linga urósł w siłę, a Jiang Cheng patrzył w bok z nieszczęśliwą miną. Zewu-Jun jedynie zamknął oczy, a po chwili zasłonił je dłonią.

Kultywatory nie wiedzieli co się wydarzyło. Dostrzegli martwego Su She, prawdopodobnie lidera Jin i jakiegoś człowieka w czarnych ubraniach, który wyglądał na skrytobójcę. Lan QiRen w końcu połączył fakty. Początkowo był zirytowany bliskością WangJi i  Wei WuXiana, ale zdał sobie sprawę, że Patriarcha YiLing nie żyje.

- Senior Wei...? - zapytał nieprzytomnie SiZhui

- Nie żyje. - oznajmił głucho QiRen

Pociemniało mu w oczach. Ta sytuacja przypominała mu inną, która miała miejsce kilkanaście lat temu. Udał się wtedy z grupą zaufanych kultywatorów z Gusu Lan, by przechwycić WangJiego zanim inne sekty uznają go za zdrajcę. Zastali wtedy Hanguang-Jun przekazującego energię Wei WuXianowi i wyglądającego na BARDZO przywiązanego do nienawidzonego wówczas Patriarchy Yilinga. Przez to również musieli z nim walczyć, a WangJi za karę został ubiczowany.

- Co tu się wydarzyło? - ponowił pytanie kultywator sekty Jiang

Nikt nie wydawał się chętny do odpowiedzi. Jedyną osobą z towarzystwa która nie płakała lub nie wyglądała na kompletnie załamaną był Nie Huaisang.

- Liderze Nie, mógłbyś nam powiedzieć co tu się wydarzyło? - zapytali go

- Nic nie wiem... Nic nie wiem... - powtarzał tamten cicho

- Liderze Nie! Byłeś tu przez cały czas. Musisz coś wiedzieć.

Huaisang  zawahał się. To oczywiste, że wiedział. Nie chciał być jednak osobą, która opowie całą tę sytuację. 

- GuangYao nie żyje... - zdziwili się na głos Zewu Jun - Ja... zabiłem go. Su She nie żyje... Senior Wei... został zamordowany. 

***

W tym rozdziale jest jeszcze trochę dramatycznie. Płaczący Hanguang-Jun jest trudny do wyobrażenia, ale nie sądzę by w takiej sytuacji mógł zachować maskę człowieka nieokazującego emocji. W końcu po raz drugi musiał oglądać śmierć Wei WuXiana i to jeszcze kiedy mieli szansę być razem.

Samotna uczta przy księżycu (Mo Dao Zu Shi)Where stories live. Discover now