Rozdział 47

714 43 1
                                    

*** Oczami Victorii ***

( następny dzień )

Obudził mnie okropny ból głowy. Wyciągnęłam jakieś ciuchy z walizki i przebrałam się z swetra i wczorajszej sukienki. Gdy spojrzałam w lustro to się przestraszyłam, chociaż dokładnie odzwierciedlało moje samopoczucie. Zmyłam pozostałości makijażu i udałam się na dół. Po drodze kichnęłam kilka razy. Chyba rzeczywiście się przeziębiłam.

- Cześć kochanie. Aaa...apsik! - powiedziałam do Harrego, który już krzątał się po kuchni. Jak on to robi?!

- Gdzie się tak załatwiłaś? Masz gorączkę wracaj do łóżka. - powiedział dotykając mojego czoła.

- Ale muszę Ci pomóc, sam nie dasz rady zrobić śniadania dla tylu osób.

- Gemma mi pomoże. Za chwile przyniosę ci śniadanie i herbatę. Czemu tu jeszcze stoisz?! Do łóżka!

- Nic mi nie jest... - ledwo skończyłam mówić to zdanie, a już czułam jak jestem unoszona. Loczek przerzucił mnie sobie przez ramię, zupełnie jak bym była lalką.

- Puść mnie! Słyszy... - zaczęłam krzyczeć, co nie było dobrym pomysłem, gdyż głos uwiązł mi w gardle. Chłopak tylko zaczął się śmiać. - Masz chusteczki? - zapytałam jak najgłośniej mogłam, czyli szepnęłam.

- Zaraz ci przyniosę, a ty masz się stąd nie ruszać, bo i ty nie wyzdrowiejesz to jeszcze młode pozarażasz. Za chwilę przyjdę. - powiedział kładąc mnie na łóżku i całując w czoło. Zerknęłam na stolik. Zayn zabrał wszystkie żyletki. Po kilkunastu minutach Hazz wrócił z tacą, a na niej naleśniki z czekoladą, bitą śmietaną i owocami oraz herbata z cytryną. Postawił ją na moich kolanach, po czym ułożył się koło mnie.

- Jak się czujesz?

- Do...apsik!

- Kiedy ty się tak załatwiłaś?

- Wczoraj. - mruknęłam, a przed oczami miałam wydarzenia ze wczorajszego wieczoru.

- Wczoraj?!

- Siedziałam na balkonie w samej sukience i tak jakoś wyszło...

- W samej sukience? Czy ty jesteś normalna?

- Ja... ja...

- Szkoda gadać... Jedz, bo ci wystygnie. - powiedział wskazując na posiłek.

- A ty nie jesz?

- Już jadłem na dole z Gemmą.

- Aha. - powiedziałam i zabrałam się za śniadanie. Kucharzem on to jest zajebistym.

- Ale przynajmniej mamy czas żeby pogadać...

- O czym?

- Jak tam z Zayn'em?

- A jak ma być? Normalnie.

- Nie powiedziałbym.

- Słucham?

- Wczoraj. Pamiętasz jak Malik się na nas patrzył?

- Tak.

- On wtedy o mało mnie nie zabił wzrokiem oraz przy okazji nie rozpieprzył szklanki, którą miał w ręce. - Co?!

- Musiało Ci się wydawać.

- Nic mi się nie wydawało.

- A co to ma do rzeczy?

- Jak tam wczorajsza lekcja rysunku? - nagle zapytał, a mnie wmurowało.

- Skąd... ty... jak...

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz