Rozdział 5

1.4K 58 6
                                    

*** Oczami Victorii ***

- Zzzz... z tym blondynem z trzeciej C. Może go kojarzysz, ma na imię Daniel. - skłamałam. Tak... Oszukałam swoją… najlepszą… przyjaciółke która traktuje mnie jak siostrę.Jak ja mogłam to zrobić...

- Nie, nie kojarzę go... Ale masz szczęście ze nie idziesz z Zayn'em. - poczułam lekkie ukłucie w okolicach żołądka.

- Czemu go tak nie lubisz? - zdziwiłam się

- Sama nie wiem. Ale dobrze, że się  z nim nie spotykasz.

- Aha...

- Dobra, nie ważne, może być? - pokazała mi czarną… sukienkę z ćwiekami do kolan, którą… kupiła mi na siedemnaste urodziny.

- Idealna. - wzięłam ją… od niej i poszłam do łazienki. Zrobiłam czarne kreski, rzęsy podkreśliłam tuszem, a usta leciutko pomalowałam krwisto-czerwoną… szminką. Szybko przybrałam się i zeszłam na dół. Ubrałam srebrne szpilki i dostałam sms'a od mulata, że jest już na miejscu. Cud wyrobiłam się!

- Ja idę będę o 23. Pa. - wydarłam się. Zawsze jest szansa, że ktoś usłyszy. Wyszłam przed dom a on już tam czekał Ubrany był, w czarne, opinające rurki, biały t-shirt, a na nim kurtkę ze skóry. Na nogach miał, najzwyklejsze szare Vans'y.

- Hej kochanie. - powiedział‚ lekko muskają moje usta

- Chodźmy już stąd. - odparłam i szybko wsiadłam do samochodu, a Zayn poszedł w moje ślady

- Coś się stało? - zapytał zmartwiony i ruszył czarnym BMW.

- Nie.

- No przecież widzę. Mów, proszę. - nalegał.

- Nie chce o tym gadać.

- Coś nie tak z mamą? - na te słowa momentalnie zeszkliły mi się oczy. Zayn to chyba zauważył.

- Powiedziałem coś nie tak?

- Zayn, moja... moja mama nie żyje...- powiedziałam już przez łzy. Usłyszałam jak wychodzi z samochodu, tak na marginesie to kiedy my się zatrzymaliśmy? Otwiera drzwi po mojej stronie i kucając posyła mi spojrzenie pełne troski.

- Przepraszam. Nie wiedziałem. - odparł skruszony pochylając się w moją stronę i kciukiem otarł łzy, które pojedynczo spływały po moich policzkach.

- To nic za chwile mi przejdzie. - niech to... I cały makijaż szlak trafił.

- Nie martw się wszystko będzie dobrze. - Taa jasne wszyscy mi to mówią, a jak wychodzi? Lekko mówiąc do dupy... Zawsze tak było... I chyba zawsze tak będzie... Jednak, gdy te słowa wypłynęły z jego ust, byłam wstanie mu w to uwierzyć. Tworzyły niesamowitą melodię, której mogłabym słuchać dniami i nocami.

- Dziękuje. - powiedziałam dość cicho.

- Za co ?- widać było że się zdziwił.

- Za wszystko. Za to że tu jesteś, że mnie pociesz.. - nie dał mi skończyć, ponieważ delikatnie mnie pocałował. Zrobił to tak, jakbym pod jego dotykiem miała się rozpaść na tysiące, a nawet miliony kawałeczków. Nagle się ode mnie oderwał.

- Jedziemy?

- Jasne. - powiedziałam z lekko zauważalnym uśmiechem na twarzy.

Little Things || Z.M.Where stories live. Discover now