Rozdział 35

799 46 1
                                    

Wyciągnęłam telefon. Unknow. Dziwne. Zaczęłam czytać wiadomość. Victoria. Spokojnie to jakiś żart. Ktoś sobie po prostu żartuje. - wmawiałam sobie, choć wiedziałam jaka jest prawda. To napisał ON! Ja pierdziele to jest nie możliwe! Moje nogi stały się jak z waty. Momentalnie osunęłam się na podłogę. Czy to się nigdy nie skończy?! Skąd on ma mój numer?! A jak wie, gdzie jestem?! A jak zrobi coś reszcie?! Wpadałam w coraz większy strach i panikę. Spokojnie. Moja koszulka w górnej części była już cała mokra. Z tych całych emocji zaczęłam się trząść. "Za niedługo się spotkamy" - Nie, nie to jest niemożliwe!

Gdy skończyłam czytać po moich policzkach zaczął płynąć potok łez. Urządzenie nieoczekiwanie wypadło mi z ręki. Nawet nie zauważyłam co się z nim stało, ponieważ uniemożliwiała mi to słona ciecz znajdująca się na powierzchni moich oczu. Wszystko w bardzo szybkim tempie zaczęło znowu do mnie powracać. On bijący mnie i mamę. On, przychodzący do mnie w nocy. On, który zabrał moje dziewictwo. Czasy, kiedy pierwszy raz sięgnęłam po żyletkę. Później to już było moim zwyczajem.

- Vicky, zaginęłaś w akcji, czy... - urwał, bo mnie zobaczył. Jego oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek. Szybko do mnie podbiegł i przykucnął. - Jeju! Vic co się stało?!

- Ja.. On.. Napisał.. - zaczęłam się jąkać, a Horan mnie przytulił. Zaczął gładzić moje plecy.

- Spokojnie, tylko nie płacz. Proszę cię.

- Ale... On... Telefon...

- Vic, najpierw się uspokój. - wyswobodziłam się z jego uścisku i wyciągnęłam rękę po telefon. Szybko odblokowałam ekran. Działa! Szybko podałam mu urządzenie, a ja ponownie oparłam się o szafki. Moje ręce powędrowały w moje włosy i zaczęły je ciągnąć. Znowu zaczęłam się kołysać. Przód, tył, Przód, tył. Spokojnie. Oddychaj. Wdech, wydech, wdech, wydech. Nagle poczułam duże ręce u dołu i na górze pleców. Już chciałam się wyrywać, ale zobaczyłam znane mi tęczówki. Chociaż teraz nie wyglądały tak jak zawsze. Teraz były niemalże granatowe.

*** Oczami Zayn'a ***

- Co się stało?! - zapytał Liam. Co?! Popatrzyłem się w tym samym kierunku co Payne. Z kuchni wyszedł Niall, który trzymał zapłakaną Victorię na rękach. Zaraz. Co?! Zapłakaną?! Szybko wstałem, a reszta po mnie to powtórzyła. Oczy Horan'a były niemalże czarne, a linia szczeki mocno zaciśnięta. Ja pierdole! Co się stało?! Blondyn ruszył w kierunku kanapy i delikatnie na niej posadził Victorię.

- Spokojnie. Wszystko dobrze. Proszę cię. Nie płacz. - gładził ją po policzku. Wziął koc, który był obok i okrył nim trzęsącą się brunetkę. Wykonawszy czynność, Irlandczyk wstał.

- Nie zostawiaj mnie. - powiedziała momentalnie wyciągając swoją chudą rękę przed siebie.

- Nigdy cię nie zostawię. Za chwileczkę wracam. - powiedział całując ją w czoło. CO?!

- Hazz i Lou. Zostańcie i jej pilnujcie. Jakoś ją uspokójcie. - powiedział w ich stronę, a oni zdezorientowani kiwnęli twierdząco głowami. Czemu Harry?! Lokowaty szybko do niej podszedł i usiadł obok niej, a niewinna niebieskooka przytuliła się do niego chowając głowę w zagłębieniu nad obojczykiem.

- Wy. Za mną. - niemal warknął w moją i Liam'a stronę. Ruszyliśmy za nim do pomieszczenia, z którego wcześniej przyszedł. Gdy przekroczyliśmy próg kuchni, wybuchłem.

- Czy możesz nam powiedzieć o co w tym wszystkim, kurwa chodzi?! - krzyknąłem. Blondyn przystanął przy stole.

- Mamy problem.

- Jaki?!

- Kurwa! - przeklną uderzając w drewno. Wplątał swoje dłonie we włosy i przeczesał je ciągnąc za końcówki.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz