Rozdział 25 ,,Pojedynek"

218 22 12
                                    

-Nie sam.- odezwał się nagle czyiś głos

-Saruman?- zdziwił się Gandalf

-Tak. To ja.

-Ale...jak to?

-Czy ty naprawdę sądziłeś, że wiecznie będę trzymał waszą stronę? Ha! To grubo się myliłeś!

-Ty zdrajco!- krzyknął Thorin

-Jestem zdrajcą. I co mi możesz zrobić, ty krasnoludzie?

-Na twoim miejscu zastanowiłbym się do kogo ta mowa!- krzyknął Kili

-Uspokój się.- szepnęłam

-Świetnie! Teraz krasnoludzki książę będzie nas pouczał, prawda Sarumanie?

-I to w dodatku taki wypłosz.- odparł Saruman

Na te słowa Kili się wkurzył, że doleciał do Sarumana i prawie by go dźgnął Orkristem, ale ten wyciągnął laskę, po czym rzucił zaklęcie tak potężne, że Kilego aż odepchnęło i poleciał na podłogę.

-Kili!- krzyknęłam, po czym podbiegłam do nieprzytomnego krasnoluda, a zaraz po mnie zrobił to Thorin. Nagle Kili się ocknął i zaczął masować sobie obolałe plecy i głowę, zapewniając mnie i wujka, że nic mu nie nie jest. Kiedy wstał, spostrzegłam, że otoczyło nas pełno orków i goblinów.

Był tylko jeden sposób, jak wydostać się z tej niezbyt przyjemnej sytuacji:

-WALKA!- krzyknął Thorin

I tak oto Thorin dobył miecza i ścinał głowy orkom, Gandalf ciskał zaklęciami w Saurona i Sarumana, krasnoludy wyciągnęły swoją broń i zaczęły atakować orków, goblinów i trolli, krzycząc przy tym, jak nieboskie stworzenia, Baggins wymachiwał Żądłem na prawo i lewo, a ja z Kilim...cóż...robiliśmy to, co pozostali.

-Widzisz gdzieś Arcyklejnot?!- krzyknęłam do Kilego

-Nie...Czekaj! Tam!- i palcem pokazał na Arcyklejnot znajdujący się na tronie Saurona.

-To chodź!- krzyknęłam, po czym złapałam go za rękę i pobiegliśmy po klejnot.

I już prawie go mieliśmy, znaczy ja miałam, bo Kili torował nam drogę, gdy nagle nie wiadomo skąd, wyskoczył niczym klown z pudełka Saruman. Wycelował we mnie laską i krzyknął:

-Nie tak prędko!- po czym wypowiedział zaklęcie rozbrajające.

Prawie byłoby po mnie, ale na całe szczęście Kili jednym susem podskoczył i zasłonił nas obu mieczem. Od miecza zaklęcie się odbiło i poleciało w...zgadnijcie kogo. W Sarumana! Ten natomiast eksplodował i nie pozostało po nim nic innego niż nikłe iskierki, które unosiły się w powietrzu. Mimo, że Saruman został pokonany to i tak to nic nie dało, bo Sauron, orkowie i reszta tego gangu spod ciemnej gwiazdy, nadal tu byli. Gdybyś tam był i miał oczy tak bystre, jak ja, to zobaczyłbyś, jak Gandalf przywołał do siebie swoją małą przyjaciółkę- ćmę. Jeśli natomiast jesteś spostrzegawczym osobnikiem, który oglądał hobbitowe filmy uważnie, to zapewne zapamiętałeś, że przywołanie przez Gandalfa ćmy oznacza to, że zaraz zjawią się orły i nam pomogą.

-Szybko! Na najwyższą wieżę!- krzyknął Gandalf no i wybiegliśmy z Wielkiej Sali (oczywiście z Arcyklejnotem), a orkowie i Sauron deptali nam po piętach. Gdy wybiegliśmy na ostatnią wieżę na której powiem wam wiał potworny wiatr, że normalnie jakby mógł to głowy by nam pourywał i nawet biednego Bombura, który pewnie ze 100 kg ma (jak nie więcej), uniósłby w górę.

-Skaczcie!- krzyknął Gandalf

-Gandalfie, co ty! Oszalałeś?! Przecież się zabijemy!- krzyknął Thorin, będąc w trakcie bardzo ciekawego zajęcia, jakim jest ścinanie orkowi obrzydliwego łba

-Zaufajcie mi!- odrzekł czarodziej

Zbliżyliśmy się do krawędzi wieży i jak nam Gandalf kazał- skoczyliśmy. Znaczy ja wiedziałam, że to się dobrze dla nas skończy, ale większość miała pewne obawy.

-Skaczcie parami!- dodał Gandalf i skoczył z Bilbem, a po chwili zobaczyliśmy jak obaj lecą na grzbiecie przerośniętego orła.

-Chodź.- powiedział do mnie Kili, a zanim zdążyłabym chodźby coś odpowiedzieć, on złapał mnie za rękę i skoczyliśmy razem na grzbiet lecącego orła.

-Juhuuuuu!!!- darł się Kili i podniósł ręce wysoko do góry

-Moje bębenki!- jęknęłam, bo Kili gdy krzyczy, to jest tak głośny, jak nie wiem.

Lecieliśmy tak na grzbiecie orła, a zachodzące słońce raziło nas po twarzach.

-Pierwszy raz lecę na grzbiecie orła!- wyznałam Kilemu

-A ja już drugi. Za pierwszym razem trochę się bałem, ale leciałem z Filim i mocno się go trzymałem. Powiedział mi, że mam się nie bać, bo takie coś w życiu nie spotyka cię często.- i w tym momencie posmutniał

-Bardzo za nim tęsknisz?

-Nie...

-Kłamiesz.

-No dobra. Tak. Tęsknię za nim. Możesz mnie śmiało uznać za mazgaja, bo prawda jest taka, że cały czas płaczę i ani trochę nie jestem odważny.

-No i dobrze, bo każdy z nas czegoś się boi.

-Nawet ty?

-No pewnie. Ja przeważnie węży i karaluchów.

-A ja tego, że mogę stracić moich bliskich. Ale wiesz co? To miło powiedzieć o swoich lękach

-No miło.

-Wiesz co? Chciałem ci to powiedzieć już dawno, ale bałem się twojej reakcji.

OMG. Ten wstęp może oznaczać tylko jedno...

-Za dwie godziny powinniśmy być w Ereborze. Potem będziemy musieli przygotować się do bitwy ze Sauronem.- rzekł Gandalf, a Kili nie powiedział mi tego, co chciał powiedzieć, choć chyba się domyślam, co miał na myśli...

Hobbit. Moja Przygoda | Kili ✔Where stories live. Discover now