🌞 5 🌞

2.3K 159 39
                                    

Ciemność rozświetlały liczne neony sklepów i restauracji. Jednak im dalej oddalaliśmy się od centrum, tym robiło się ciemniej.

Wiedziałem, że za niedługo będziemy musieli uruchomić latarki w naszych telefonach, aby widzieć cokolwiek. 

– Ciekawe kogo morderca w pierwszej kolejności by zabił? Mnie czy ciebie? – Dawon nagle przerwała ciszę przez co spanikowany odskoczyłem od niej na dobre pół metra. 

– Poważnie?! Idziemy po pustej ulicy, a tobie w głowie takie myśli?! –  ochrzaniłem ją i zdenerwowany przyspieszyłem kroku. Idiotka z kryminalnymi myślami. – Ciebie. 

– Co? 

– Ciebie by zabił. – odpowiedziałem, a dziewczyna się obruszyła – No co? Taka prawda. Ja szybciej uciekam, a mordercy zdecydowanie bardziej wolą kobiety, ponieważ mogą je wcześniej wykorzystać. – na myśl przyszli mi wszyscy nekrofile – Lub potem… 

– Zaczynam myśleć, że to ty masz jakieś zapędy sadystyczne. – Dawon odsunęła się ode mnie, ale zaraz potem doskoczyla z powrotem, ponieważ jakieś auto przyjechało koło nas z dużą prędkością. Dobrał się tchórz z tchórzem. – A tak wogóle to może być morderca gej...

Szliśmy już z dwadzieścia minut, a dookoła nas było strasznie ciemno. Jedynym źródłem światła były nasza latarki w telefonach, ponieważ było już dawno po ciszy nocnej i wszystkie latarnie zgasły.

– Daleko jeszcze? – byłem zmęczony i bolały mnie nogi, więc oczywistym było, że mój poziom irytacji będzie tak wysoki, że zacznę marudzić. Robiłem to zawsze, gdy chciałem spać. Nie raz zostałem o tym uświadomiony przez rodzinę.

– Nie marudź tak, bo ci tutaj zostawię. –  to było niemożliwe. Za bardzo się bała, żeby iść sama, a w dodatku szliśmy w tą samą stronę… 

Nagle z mroku wyłonił się zielony neon. Już z daleka można było zobaczyć co on oznacza. Wielki napis głośno mówił "Czynne 24h".

Szturchnąłem siostrę, która właśnie odpisywała na smsa i wskazałem na tamto miejsce. Zwykły sklep całodobowy… 

– Zatrzymajmy się, potrzebuję energii… – już dawno zużyłem resztki, które pozostały po spotkaniu z Jiminem. Ten marsz był dużo bardziej męczący niż ten z rana. Oczywiście wszystko winnemu były torby, którymi obwieszeni byliśmy jak choinki.

– Tak, bo nie jadłeś nic przez cały dzień… – jednak od razu ruszyliśmy w jego stronę. Widziałem jak Dawon zaczyna kuleć przez swoje wysokie obcasy. Co najśmieszniejsze rano wychodziła w jasnych balerinach i nie wiem co ją podkusiło na tak głupią zmianę. Mnie już nogi zaczynały dokuczać, a byłem w swoich wygodnych vansach.

Budynek nie był duży, ale wystarczający, aby pomieścić wszystko co było potrzebne. Za ladą stała kobieta na około czterdzieści lat i z uśmiechem obsługiwała klientów.

Było ich zaledwie dwoje. Jakiś mężczyzna oraz nastolatek. Miał na sobie kaptur i maskę, więc nie mogłem mu się dokładnie przyjrzeć, ale podświadomie czułem, że jest przystojny. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że ma tyle samo lat co ja. Chłopak cierpliwie czekał, aż pan przed nim zapłaci za swoje zakupy. 

Na początku chciałem jedynie kupić jakiegoś batonika, który zafundował by mi szybki, ale krótkotrwały przypływ energii, ale gdy zobaczyłem automat z kawą od razu do niego podbiegłem. 

Wybrałem najmocniejszą i najsłodszą kawę jaką tylko się dało. Kiedy trwało przygotowywanie jej modliłem się do bogów kawy, aby nagle maszyna się nie zatrzymała. Ale to zrobiła, jednak nie miałem czasu na załamanie, bo doszło do mnie, że po prostu napój jest gotowy.

What's your name? |YoonSeok| ✓Where stories live. Discover now