17. Goście

3K 244 14
                                    

W zamku nie było słychać ani jednego dźwięku.

Schody były pogrążone w ciemności. Wyjątkiem było pojedyncze, białe światełko, które stale pięło się w górę, a było ono tak małe, że ledwo oświetlało drogę swojego twórcy. Uważając, żeby nie hałasować i nie obudzić mieszkańców portretów, które otaczały całą klatkę schodową, Draco Malfoy skradał się, dopóki nie dotarł na samą górę.

— Nox - szepnął, a światełko na czubku jego różdżki natychmiast zniknęło.

Przez chwilę Draco stał w całkowitej ciemności nim jego oczy przyzwyczaiły się do nikłego światła księżyca, które przedostawało się do środka przez trzy sięgające sufitu okna i opadało na ciemne, marmurowe płytki rozciągniętego przed nim korytarza. Duże, podwójne drzwi wyłoniły się na jego końcu. Ukradkiem przeszedł na palcach obok czworga innych drzwi po jego prawej stronie, aż w końcu zatrzymał się tuż przed nimi. Przechyliwszy głowę na bok, nasłuchiwał, czy nie dochodzi zza nich żaden dźwięk. Kiedy niczego nie usłyszał, powoli je popchnął i wkroczył do skrzydła szpitalnego.

Tak jak się spodziewał, wszystkie łóżka, które mijał, były puste. Był to dopiero pierwszy dzień po wakacjach i jak dotąd żadnemu uczniowi nie udało się przypadkiem dostać pod opiekę pani Pomfrey.

Z jednym wyjątkiem.

Na samym końcu pomieszczenia parawan zasłaniał Draco samotne łóżko. Zatrzymał się dokładnie przed nim.

— Potter! — syknął.

Nikt nie odpowiedział.

— Harry — powtórzył cicho. — Śpisz?

Znów nikt mu nie odpowiedział. Draco wywrócił oczami.

— Cóż, lepiej żebyś był ubrany, Potter, bo chcę z tobą porozmawiać — szepnął i natychmiast odsłonił zasłonę. — I nie mam ochoty oglądać cię na...

Spojrzał na stojące przed nim łóżko. Tak jak wszystkie inne, było puste.

***

— Wróciłem, wszystko w porządku, idę do łóżka.

Severus prawie doznał poczucia winy, gdy zamknął za sobą drzwi. Jednak na szczęście, pomimo zwięzłości jego wypowiedzi (klasycznie przekazanej poprzez wściubienie głowy w szparę drzwi kuchennych), Priya wiedziała, że lepiej za nim nie iść. Czy szczere czy nie, te słowa musiały jej na razie wystarczyć. Albusa Dumbledore'a nie usatysfakcjonowałoby jednak tak banalne sprawozdanie i dlatego Severus zdecydował, że Hogwart także musi zaczekać. Nie był jeszcze gotowy zmierzyć się ze światem. Zatroskani członkowie rodziny, gorące prysznice, Zakon Feniksa, zmarwieni dyrektorowie, pożywne posiłki, nowi nauczyciele obrony przed czarną magią, strapieni nastolatkowie... nawet Harry... — wszystko to musiało zaczekać. Na ten moment jedynym, czego Severus pragnął, było jego łóżko. Albo jeszcze lepiej: łóżko, dobrze przespana noc i fiolka eliksiru przeciwbólowego w krwiobiegu. Albo dwie.

Albo trzy.

Nie chcąc nadwyrężać piekących oczu i ociężałej głowy bardziej niż to konieczne, Severus nie zawracał sobie głowy zapalaniem światła w sypialni. Zostawiając stertę zrzuconych ubrań na podłodze oświetlonej światłem księżyca, udał się prosto do barku, gdzie zmieszał silną miksturę rozluźniającą mięśnie z ognistą whisky. Wypił trunek jednym łykiem, po czym przyrządził sobie kolejny, który po zastanowieniu się umieścił na stoliku nocnym obok swojej różdżki.

Jęcząc, Severus zasiadł na łóżku. Przez chwilę jedynie siedział w ciemności, czując jak lek przepływa przez jego ciało i pozwalając swoim wyczerpanym zmysłom w końcu odpocząć. Wreszcie zdjął wilgotne skarpetki, wypił drugiego drinka i ubrany jedynie w bokserki wszedł pod chłodną pościel. Wzdychając ciężko, odchylił się do tyłu i zamknął oczy. Natychmiast ogarnęła go senność, a wtedy poczuł...

In this world for you • SnarryWhere stories live. Discover now