Rozdział 25

45 4 0
                                    

Po udanych dla wszystkich zakupach poszliśmy na pizze. Nigdy nie jadłam fast foodów z galerii, ale musiałam kiedyś spróbować. Zajęliśmy ostatnie wolne miejsca praktycznie na środku przejścia z widokiem na wszystkie sklepy. Nie było zbyt komfortowo kiedy ludzie z torbami przechodzili i patrzyli nam w talerze.

Siedziałam pomiędzy Lizzy i Nathem, miałam jakże piękny widok na przeciwko w postaci Reece'a. Ciągle spoglądał w telefon, pisał coś, przeglądał i bym kompletnie nieobecny. A kiedy już spojrzał w moją stronę myślałam, że jego wzrok mnie zamrozi. Idiota.

Opowiadałam im mniej więcej czego mogą się jutro spodziewać. Sam oczywiście był najbardziej zachwycony darmowymi przekąskami, a Nath alkoholem. Uwielbiałam patrzeć na miny Lizz, dla której to było marzenie. Reszta też się cieszyła, ale nie pokazywała tego tak jak ona. A pomyśleć, że najpierw mi odmówili. Pff..0.

- Nie wierze! Quinn Bennett?! - zamknęłam oczy słysząc piskliwy głos za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam osoby, których szczerze nie chciałam widzieć. Wysoka blondynka patrzyła na mnie znad oprawek błyszczących, przeciwsłonecznych okularów i tym samym pokazywała swój idealnie zrobiony makijaż zapewne najdroższymi paletkami na świecie. Hannah. Obok niej stała niewiele niższa od niej farbowana również blondynka z krwisto czerwonymi paznokciami, którymi stukała w ekran telefonu. Kylie.

Obie były ubrane w niezwykle obcisłe jeansy z dziurami na kolanach oraz topy pokazujące brzuch z innymi wzorkami. Gdyby nie tyle przykrych sytuacji stałabym z nimi.

- Dlaczego nie powiedziałaś, że się przenosisz? - spytała kiedy już zlustrowała każdego siedzącego przy stoliku.

- Nie czułam potrzeby rozmawiać z wami o tym.

- Myślałam, że się przyjaźnimy - udała, że coś zakuło ją w klatce piersiowej i zrobiła smutną minę. Zdecydowanie nie tęskniłam za tą toksyczną atmosferą, którą wprowadza za każdym razem.

- Przestałyśmy się przyjaźnić już jakieś dwa lata temu nie pamiętasz? - po co ja się wdaję w dyskusję z nią?

- Szybko znalazłaś kolejną paczkę do wykorzystywania - zaśmiała się Kylie, a ja otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.

- Jedynymi osobami, które tutaj kogokolwiek wykorzystują jesteście wy - wskazałam na nie palcem. Miałam ochotę wytargać je za kudły i wrzucić do kontenerów ze śmieciami. Tylko tam się nadają.

- A ty jesteś jak my - obie się głośno zaśmiały, a ja pokręciłam głową. - Chcesz pozdrowić resztę? Oh.. nie ważne. I tak to zrobimy!

Ostatni raz na nie spojrzałam kiedy odchodziły i westchnęłam głośno. Ostatnie czego się spodziewałam to spotkać kogokolwiek z Kennedy'ego. Nie potrzebowałam już tych ludzi w moim życiu.

- Wow, też byłaś taka wkurwiająca? - spytał Sam, więc podniosłam wzrok na wszystkich. Byli zdecydowanie zniesmaczeni i zdziwieni dziewczynami.

- Niestety - westchnęłam. Ile jeszcze przykrych rzeczy się dzisiaj wydarzy? Myślałam, że wyczerpałam limit.

- Mam nadzieje, że nie będę musiała już oglądać ich ohydnych, spiczastych pazurów - Diana aż otrząsnęła się z obrzydzenia.

- Chyba jeszcze będziesz musiała znieść ich widok jutro - na moje słowa wszyscy zabuczeli niezadowoleni. - Ich rodzice przyjaźnią się z moimi. Mama na pewno ich zaprosiła na pokaz - mruknęłam. Kompletnie zapomniałam o istnieniu tych ludzi, więc wcześniej nic sobie z tego nie robiłam. Mam jednak wielką nadzieje, że wybiorą jakąś domówkę, a nie pokaz mojej mamy.

- Przecież ich nie da się słuchać. Są takie puste - odezwała się Lizz, na co wszystko włącznie ze mną jej przytaknęliśmy.

Po tym jak zjedliśmy, posiedzieliśmy jeszcze trochę, a potem postanowiliśmy się rozejść. Każdy miał do roboty coś innego, tylko ja zostałam bez zajęcia.

*****

Pierwsze co zrobiłam jak weszłam do domu to poczułam zapach jedzenia. Zmarszczyłam nos i zakryłam go dłonią. Kiedyś bym się bardzo ucieszyła na zapach pysznego jedzenia, ale od kiedy moje dolegliwości ciążowe się nasiliły mam ochotę wymiotować za każdym razem kiedy poczuje cokolwiek.

Rano nie potrafiłam znieść zapachu śniadania w domu, więc jadłam na zewnątrz, żeby chociaż trochę zniwelować skumulowane zapachy. W szkole przejście korytarzem było okropne. Wszystkie możliwe zapachy perfum, dezodorantów i wód po goleniu mieszały się w moim nosie. Na lunch wybierałam sobie same warzywa, bo od wszystkiego innego kręciło mnie w brzuchu. Było to bardzo uciążliwe. Próbowałam nie pokazywać tego bardzo, ale nie mogłam wiecznie prosić chłopaków, żeby nie palili przy mnie, a dziewczyn, żeby nie używały perfum.

Skierowałam się od razu do mojego pokoju i zamknęłam drzwi, a następnie szeroko otworzyłam okno.

Postanowiłam przebrać się w coś wygodniejszego i spędzić resztę wieczoru na szkicowaniu. Trochę za tym zatęskniłam i postanowiłam zrobić coś nowego. Nawet nie wiem, w którym momencie z przypadkowej osoby powstał Reece. Byłam przez niego tak zraniona i zła na niego, że go narysowałam. Świetnie.

Dlaczego nie mogłam trafić na normalnego chłopaka, który od początku obiecałby mi normalną relacje i dobrą przyszłość z dzieckiem? Przyzwyczaiłam się do gestów Reece'a w moją stronę, ale to nie może tak wyglądać kiedy on umawia się z innymi, a ja jestem w ciąży.

Rzuciłam notes na podłogę przy łóżku i sięgnęłam po telefon, który wibrował od kilku dobrych minut. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę, że jest późno. Na grupie chłopaki pisali o jakiejś imprezie, a dziewczyny, że nie mogą wyrwać się z pracy.

Za to Instagram i Snapchat pękały aż od filmików i zdjęć, które chłopaki robili na imprezie. Z każdym kolejnym serce mi pękało, bo Reece zachowywał się jakby nic dla niego nie znaczyła nasza kłótnia. Pił, palił i tańczył co chwile z inną dziewczyną. Byłam zazdrosna, że to nie mogę być ja. Byłam zła, że mnie tam nie ma i że nie wybrał mnie. Ale dlaczego miałby? Nic sobie nie obiecywaliśmy. 

________________________________________________________________________________

QuinnHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin