Rozdział 23

55 5 0
                                    

Reszta zaplanowanych urodzin Lizz nie poszła  kompletnie po naszej myśli. Chłopcy zdecydowanie przesadzili z paleniem i zdecydowałyśmy z dziewczynami, że lepiej będzie jak nie pójdziemy do żadnej restauracji. Lizz i Diana postanowiły się upić, a ja razem z Mo robiłyśmy za ich niańki. Jednak pomimo wszystko bawiłam się dobrze, jak zresztą zawsze w ich towarzystwie.

We wtorkowy wieczór leżałam już umyta, pachnąca i gotowa do snu. Nie mogłam jednak iść jeszcze spać, bo zachcianki dały o sobie znać. W sumie nie byłam pewna czy to do końca zachcianki, ale miałam ogromną ochotę na coś słonego. Dlatego zgarnęłam z kuchni ostatnie przekąski jakie były.

- Jak możecie o tej godzinie być już gotowe do spania, gdy ja jestem w rozsypce - pożaliła się Diana. Jakąś godzinę temu Lizz z nudów zadzwoniła na kamerce i rozmawiamy tak już jakiś czas. Oczywiście same dziewczyny, bo męską część wciągnęła chyba czarna dziura. Nigdy nie wiem co się z nimi dzieje po szkole. Nie dają znaku życia, oczywiście chyba, że chodzi o seks, alkohol i palenie. Wtedy jakoś magicznie się pojawiają i mają najwięcej do powiedzenia.

- Musisz lepiej organizować swój czas - poradziła jej Mo. Ona tak samo jak ja była już dawno w piżamie i pakowała się na jutrzejszy dzień.

- Oh.. dzięki nie wpadłam na to - odpowiedziała ruda, a jej słowa były przesiąknięte sarkazmem.

- A ty znowu jesz - zwróciła mi uwagę Lizz ze śmiechem. Wzruszyłam ramionami i strzepałam okruszki z pościeli.

- Właśnie skończyłam - oznajmiłam podnosząc się i odkładając puste opakowanie na stolik.

- Niedługo będziesz mogła konkurować z Samem o tytuł większego łakomczucha.

Nienawidziłam teraz tyle jeść, bo nigdy tego nie robiłam. Zawsze jadłam posiłki o określonej porze i ilości, a teraz byłam jak studnia bez dna i mogłam wkładać w siebie bardzo niezdrowe rzeczy. To dopiero cholerny początek ciąży, a ja zachowuje się już jakbym była w co najmniej ósmym miesiącu. Zdecydowanie nie pomagają mi też komentarze reszty, ponieważ czuję się jak kompletny tłuścioch. W Kennedy'm takie komentarze znaczył tylko jedno - schudnij. A teraz nie mogłam katować się głodówkami i ćwiczeniami. Mam w sobie życie i jestem za nie odpowiedzialna.

- A kto to się pojawił? - pisnęła Mo widząc jak chłopaki jednocześnie dołączają do rozmowy. Nath z tego co widziałam siedział w wannie, a Sam i Reece tak jak ja leżeli w łóżku. Z tego co mówili byli gdzieś razem, a gdzie tego już nie powiedzieli. A może to tylko ja nie wiem, bo dziewczyny nie były tym zainteresowane.

Akurat podjęliśmy bardzo ważny temat, a mianowicie temat balu. W Kennedy'm oczywiście był bal, ale daję sobie rękę uciąć, że wyglądał całkowicie inaczej niż tutaj. Byłam podekscytowana na samą myśl o tym, bo uwielbiam bale i inne imprezy szkole, a tym bardziej, że to wydarzenie spędzę z tymi wspaniałymi ludźmi. Moja ekscytacja nie trwała jednak długo, ponieważ data balu pokrywa się z okresem kiedy ja będę miała niestety już ogromny brzuch. 

- Przyszłam tylko po brudne pranie, nie przeszkadzaj sobie - powiedziała moja mama wchodząc do pokoju i kierując się od razu do łazienki. Nie często moja mama robiła pranie, a właściwie nie robi nic z prac domowych. Zmuszona jest do tego tylko wtedy, kiedy gosposia ma wolne. Czyli nie często.

- Trzeba mieć parę? - spytałam. W Kennedy'm nie było mowy, że zjawisz się sam. To równało się z eliminacją z grupy towarzystwa. Przecież to wstyd w liceum nie mieć drugiej połówki...

- Ty już masz - odezwał się Reece, a reszta jednocześnie zabuczała z szerokimi uśmiechami. Jak w przedszkolu!

- Ciebie? - uniosłam brew i zaśmiałam się pod nosem. Nie brałam go na poważnie od czasu jego zachowania na urodzinach Lizzy. Był wtedy taki dziecinny i wydaje mi się, że w głowie ma tylko zabawę i żarty ze mnie. 

- Nie ma lepszego partnera niż ja - oznajmił, a ja pokręciłam głową nie dowierzając. Reece jest tak skomplikowaną osobą, że czasem brakuje mi słów na niego.

- Rozmawiasz z przyjaciółmi? - mama stanęła w drzwiach i przyglądała mi się uważnie. Kiwnęłam głową, a ona usiadła obok mnie na łóżku, żeby zmieścić się w kamerze.

- Co ty wyprawiasz? - szepnęłam zdezorientowana odwracając telefon.

- Chcę zaprosić ich na mój pokaz - odszepnęła i zabrała mi telefon z ręki. Przywitała się z nimi pomimo moich protestów. Nigdy wcześniej w sumie nie rozmawiała z nimi w tej sposób jak teraz. Mama zna ich tylko z moich opowiadań, notorycznie myli ich imiona, a ich jedynym kontaktem jest witanie się kiedy odbiera mnie ze szkoły. Dlatego nie powiem, ale byłam lekko zdziwiona, że zechciała zaprosić ich na swój pokaz. W tamtym momencie jednak miałam nadzieje, że mama nie połączy wątków i tego, że Nath leży w wannie. To całkiem niezręczne.

Nie spodziewałam się też tego, że po niecałej minucie, oni już będą po jej stronie i nawet teraz mogli iść na ten pokaz. Będzie ciekawie.

*****

W nocy nie mogłam spać, ponieważ rozmyślałam o moim beznadziejnym, a z drugiej strony świetnym życiu. Chciałabym wreszcie odważyć się i powiedzieć reszcie o mojej ciąży. Boję się zostać teraz sama jeśli już przeżyłam z nimi tyle świetnych chwil.

Doskonale zdawałam sobie sprawę, że robię krzywdę nie tylko im, ale też sobie. Jednak najbardziej czułam wyrzuty sumienie w stosunku do Reece'a. Jego zachowanie zmieniło się od kiedy spotkałam go pierwszy raz. Nie dokucza mi już tyle, oczywiście nadal zachowuje się jak dzieciak, ale potrafię spojrzeć na niego też z innej strony. Jako głupia baba w ciąży z hormonami, pozwalam mu na za dużo, bo nie potrafię mu się oprzeć. Trzymamy się za ręce, na lekcjach ciągle rozmawiamy, dotykam go po włosach, przytulamy się, a coraz więcej sytuacji prowadzi do pocałunku.  

Będę smażyć się w piekle za robienie mu jakiejkolwiek nadziei i za dawanie mu zielonego światła. Przecież on mnie znienawidzi, jeśli dowie się o dziecku...

Przez natłok myśli wreszcie zasnęłam, ale sen ten nie był spokojny. Co chwilę budziłam się z okropnych koszmarów, a następnego ranka przypominałam trupa.

________________________________________________________________________________

QuinnUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum