Rozdział 7

98 10 2
                                    

«Cᴀᴍᴇʀᴏɴ»

- Hejka. - zawołałem widząc Lily i Henrego stojących na schodkach prowadzących na plażę.
- Cam! Chodź tu! - zawołała rudowłosa machając do mnie.
Podszedłem do przyjaciół, czego od razu pożałowałem.
Henry zakrył mi czymś oczy, po ruchach jego dłoni zgadywałem, że zawiązał mi na oczach chustę.
- Henry!? Co ty robisz!? - zawołałem.
- Nie bój się Cameron. - powiedziała Lily, a po chwili poczułem jej dotyk na swoim ramieniu.

Nie wiedziałem co się dzieje, ale wiedziałem jedno - Lily i Henry na pewno coś knują.

Jestem prawie pewien, że spotkanie na plaży w piątkę, zamieni się zaraz w spotkanie we dwoje. Z czego będę tam ja i jakaś biedna dziewczyna, którą Henry i Lily naciągnęli na spotkanie ze mną.

Ta myśl bardzo pasowała mi do moich przyjaciół, a przynajmniej do Henrego.

Nie zamierzałem się sprzeciwiać ciągnięciu mnie w nie znanym kierunku przez blondyna w raz ze swoją dziewczyną. Wiedziałam, że kłótnie i spieranie się z tą dwójka rzadko kiedy przynosi owocny skutek.

Nagle potknęłem się o coś i runęłem na ziemię.

Poczułem uderzenie, palący ból, który - jak większość bólów po upadku - przez parę sekund był nie do zniesienia, ale po krótkim czasie mogłem czuć jedynie lekkie ukucie.
- Cameron! Jezu, przepraszam! Zagapiłam się i nie zauważyłam kamienia. - zawołała Lily, jej tradycyjnym - aczkolwiek rzadko słyszanym - piskliwym głosem, którego sam ton znaczył przebaczenie i żal.
- Spokojnie. Nic mi nie... - zaczęłem podnosić się z ziemi i usiłować coś powiedzieć, ale wtedy poczułem, że do mojej buzi dostało się sporo ziemi.., bardzo...dużo...ziemi.
Wyplułem tyle, na ile pozwoliły mi ziarenka ugrzęzionę pomiędzy moimi zębami.
- Biedny Cammy. - usłyszałem i od razu się podniosłem patrząc w rude loki Lily. - przynajmniej miałem nadzieję, że patrzę w jej stronę, ponieważ nadal miałem zasłonięte oczy.
- Miałaś mnie tak nie nazywać. - zauważyłem, wspominając czasy podstawówki, gdy w wieku 13 lat dostałem piłką w głowę, podczas gry w piłkę nożną. Nie wiem jak chłopak, który kopał piłkę hybił jakieś trzy metry od bramki i piłka uderzyła mnie. Mniejsza. W tedy upadłem, a pierwszą osobą przy mnie była Lily, która powiedziała wtedy te dwa, tak żenujące słowa, że nie mogłem spojrzeć w oczy kolegom z klasy. "Biedny Cammy", ludzie z klasy przezywali mnie tak dość długo biorąc pod uwagę wiek 13 lat.
Ale co się stało to się już nie odstanie.
- Racja. Wybacz. - powiedziała ze skruchą.
- No dobra. Nic nie widzę, ale jestem prawie pewien, że Henrego tu nie ma. Co knuje? - mruknęłem zmieniając temat.

Lily milczała.

- Liliano Grant! - syknęłem.
- Cameronie Boyce! - krzyknęła. - Posłuchaj mnie uważnie. Dowiesz się w swoim czasie, a teraz idziemy.

Nie ruszyłem się, ponieważ analizowałem wybuch przyjaciółki, której rzadko takie akcje się zdarzały.

Lily zawsze była stanowcza i lubiła postawiać na swoim, ale bez przesady...

- Nie będę się powtarzać. - powiedziała.
- Już idę. - powiedziałem z przekąsem.

Zaczęłem iść ciągnięty przez rudowłosą, a w mojej głowie krążyło milion myśli, a jedna...nie dawała mi spokoju.

Jeśli to jednak będzie jakaś randka, na którą umówili mnie Henry i Lily, to oznacza, że nie spotkam się z Natalie, a bardzo chciałabym się z nią zobaczyć.
Muszę z nią porozmawiać by było między nami tak jak parę dni wstecz.

»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»

Reszta drogi minęła mi rozmyślaniem nad tym co zastanę na miejscu.

- Dobra Cam. Jesteśmy na miejscu. Ściągnij opaskę. - usłyszałem po minutach milczenia.

Chwyciłem za chustę i rozwiązałem supeł.

Słońce świeciło strasznie jasno, jak na moje, zakryte przez paręnaście minut oczy, więc musiałem je mrużyć by coś zobaczyć.

- Plaża? Po co zasłoniliście mi oczy? Nie mogliście powiedzieć: "Hej Cam, idziemy na plażę"?
- Nie chcieliśmy pokazywać ci drogi do tego miejsca. - odparła dziewczyna. - Wybacz, ale to część naszego planu.
- Jakiego planu? - spytałem mrugając oczami by przyzwyczaić się do światła.
- Zobaczysz. - mruknęła.
- Yhym.., a co będziemy robić?
- Opalać się, pływać. - rudowłosa zaczęła wymieniać.
- Dobra.., kto z nami będzie?
- Spójrz. - powiedziała z chytrym uśmiechem i wskazała skinieniem głowy w kierunku morza.

Na ręczniku, rozwiniętym tuż przy wodzie, siedziały trzy osoby.

Chłopak i dwie dziewczyny.

Od razu rozpoznałem Natalie.

Jej różowe włosy były związane w koka.

Uśmiechnęłem się do siebie i nie identyfikując pozostałej dwójki zaczęłem kierować się do różowowłosej.

- Hej. - przywitałem się stojąc przy trójce osób.
- Hej Cam. - wszyscy obrócili się i spojrzeli na mnie, witając się. Wtedy dopiero zobaczyłem, że z Natalie siedzi Olivia i Henry.
- Żyjesz? - zapytał blondyn.
- Czemu miałbym nie żyć? - odpowiedziałem.
- Bo widziałem jak przekoziołkowałeś przez kamień. - odparł.
- Przecież zawiązałeś mi oczy i poszedłeś. - zauważyłem. Ukosem spojrzałem na dziewczyny które szeptały coś w trójkę, gdy podeszła do nich rudowłosa.
- No tak, ale byłem w barze kupić jakieś drinki. Tak czy siak bar jest za rogiem, a szyby były dość dobrze umyte, więc zauważyłem twój upadek. - wyjaśnił Henry.
- No dobra już, żyje. - burknęłem.
- Hej Cameron. - zawołała mnie brązowowłosa.
- Hm? - mruknęłem patrząc na dziewczynę, które oderwała się od pogaduszek.
- Na co czekasz? Ściągaj spodnie i do wody! - zawołała.
- Yyy... - zaczęłem się jąkać.
- Oh, no weź! Chyba nie będziesz pływał w jeansach? - powiedziała różowowłosa podchodząc do mnie.

Kącik moich ust powędrował do góry.

Czyli nie jest już na mnie zła.

Tak przynajmniej mi się wydaję.

- Cam, no dalej. - ponagliła Natalie, ale jej głos był cichszy i słyszalny jakby z daleka?
Dopiero w tedy popatrzyłem na w stronę wody, gdzie cała czwórka w bawiła się w najlepsze.

Nawet nie wiem kiedy tam przeszli.

- Idę. Niech wam będzie. - zawołałem i zaczęłem zciągać z siebie bluzkę i spodnie.

Bardzo żałowałem, że nikt mi nie powiedział "Idziemy na plażę, weź kąpielówki".

Westchnęłem krótko i w bokserkach udałem się w stronę przyjaciół.

- No nareszcie. - odparła cała czwórka widząc jak wchodzę do wody.
Przewróciłem nie dbale oczami i postanowiłem się im odgryźć, za związane oczy.

- Zaraz wracam. - mruknęłem i ignorując krzyki dezaprobaty wyszedłem z wody.

Odszedłem parę metrów w głąb plaży.

Zatrzymałem się, gdy miałem pewność, że rozbieg jest odpowiedniej długości.

Mój plan był prosty - rozpędzić się, skoczyć do wody i o chlapać wszystkich za jednym zamchem.

Zaczęłem biec w stronę paczki.

Obliczając w głowie odległość, skoczyłem nie całe półtoremetra od wody obmywającej brzeg i wylądowałem tuż przy Nat - co nie było moim pierowtnym zamiarem.

- Aaaaa!

Tylko to dało się usłyszeć, gdy całą czwórkę niespodziewanie oblała woda.

Jak już wspominałem...

Nie wszystko poszło zgodnie z planem i wylądowałem tuż przy Natalie, której w związku z tym, oberwało się najbardziej.

I'll see you again Where stories live. Discover now