Prolog

48.4K 1K 176
                                    

Melissa

- Zamknij się szmato - pierwsze uderzenie dzisiejszego dnia. Skuliłam ramiona w strachu, a chwilę później usłyszałam głośny płacz mojego synka. MOJEGO. Nie naszego. Nie miał prawa nazywać się jego ojcem. 

 
- Ucisz tego bachora i nie pokazuj mi się więcej na oczy - czym prędzej pobiegłam do pokoju do Nickiego. Wzięłam go w ramiona kołysząc się. Łzy spływały po moich policzkach. To nie miejsce dla małego Nickiego. Nie miałam sił. Byłam za słaba, aby sobie z tym poradzić. Byłam bezbronna i naiwna. Czasu nie cofnę i nie sprawię, że Martin będzie taki, gdy go poznałam. Wszystko zaczęło się psuć po naszym ślubie, do którego zostałam zmuszona przez ciąże. Nie chciałam tego wszystkiego. Nie byłam gotowa. Obydwoje zawiniliśmy, że nie uważaliśmy. Popełniłam błąd, ale nie żałuje, ponieważ mam przy sobie jedynego i najważniejszego mężczyznę w moim życiu. Jestem w stanie oddać za niego życie byle by był szczęśliwy i przede wszystkim bezpieczny. A teraz tak nie jest. Powiecie mi przecież, że mogę zgłosić to na policję, gdzie komendantem jest właśnie mój mąż. Wyśmiali by mnie tylko i nic nie zrobili. Jest szanowanym komendantem, a przy ludziach udaje kochającego męża i ojca.

Kiedy Nick znów zasnął położyłam go do łóżeczka i przykryłam kołderką, aby nie zmarzł. Pocałowałam go w główkę i usiadłam obok na kanapie. Nie chciałam takiego życia. Czasami jestem na tyle słaba, że... Nie. Nie mogę tego zrobić. Mam syna, dla którego muszę walczyć. Muszę zapewnić mu stabilne i bezpieczne życie, nawet jeśli by miało to kosztować moim życiem.

Kilka dni później

Położyłam synka do łóżeczka. Nakarmiony, przebrany prześpi spokojnie kilak godzin, dopóki nie wróci Martin z pracy i nie zacznie krzyczeć. Mam jeszcze kilka godzin spokoju i chwili by pomyśleć co mam zrobić. Muszę od niego uciec. Powinnam to zrobić już dawno. Nie powinnam się godzić na to pieprzone małżeństwo tylko dlatego, że zaszłam w ciąże. Nie miałam 16 lat, żeby zaciągać mnie do ołtarza. Jednak moje rodzina, jak i jego są bardzo religijni i nie wypada mieć dzieci bez ślubu. Głupie gadanie. Nawet gdybym się nie zgodziła, ojciec by mnie siłą zaciągnął przed ołtarz. Dzień, w którym zaczął się mój pierdolony koszmar.

Czytałam książkę w pokoju Nickiego, kiedy usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Wyprostowałam się, jak struna słysząc głośne chody Martina. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Za wcześnie, aby był w domu. Zdecydowanie za wcześnie. Cholera, to nie wróżyło nic dobrego. Odłożyłam książkę tak cicho, jakbym chciała, aby mnie nie usłyszał, ale dobrze wiedział, że jestem w domu.

Wstałam z kanapy w momencie, gdy drzwi do pokoju otworzyły się z głośnym hukiem. Kątem oka spojrzałam na syna, która lekko się wiercił. Zaraz się obudzi, a jego płacz jeszcze bardziej wkurzy Martina.

- Nie powinieneś być w pracy? - zapytałam spokojnie. Zbyt spokojnie.

- A ty nie powinnaś siedzieć z dupą w domu? - warknął. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Cofnęłam się o kilka kroków do tyłu, gdy on postawił krok w moją stronę.

- Masz dach nad głową, pieniądze, a zdradzasz mnie? - zmarszczyłam brwi.

- Co? - nie zdążyłam się osłonić, gdy pieść Martina trafiła w moja twarz. Złapałam się za prawy bok twarzy, który cholernie piekł.

- Kurwa w pracy gadają o tym, że mnie zdradzasz - krzyknął powodując, że Nicky się obudził. Spojrzał na niego, a ja automatycznie zasłoniłam go swoim ciałem. Nie pozwolę, aby go skrzywdził.

- Może to Cię nauczy posłuszeństwa - odepchnął mnie z całej siły na bok.

- Nie, zostaw go błagam...

Weź się ożeń ze mną Tom 1Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu