Rozdział 3

792 52 26
                                    

POV. Bill
-Tęskniłeś, Sosenko? -zapytałem Dippera, po czym uśmiechnąłem się lekko.

Dopiero teraz zrozumiałem, że przestraszyłem chłopaka, widząc jego twarz. A w końcu miałem teraz z nim współpracować... Zamiast go straszyć powinien go przeprosić, czy coś. Natychmiastowo przestałem lewitować, a razem ze mną przedmioty wokół mnie.

-Przepraszam za to... -powiedziałem nerwowo drapiąc się po karku. - N-nie chciałem Cię przestraszyć...

Dipper po chwili otrząsnął się z szoku i zmarszczył brwi.

-Co ty tu jeszcze robisz?! Wynoś się! Myślałem, że już tu nie wrócisz. Nie pozwolę ci zniszczyć tego miasteczka drugi raz! -nawrzeszczał na mnie, próbując wypchnąć mnie z pokoju.

-"Trochę głupio wyszło" -pomyślałem.

-Słuchaj -próbowałem mu wytłumaczyć, ale on mnie nie słuchał.
Nadal coś na mnie krzyczał, chcąc pozbyć się mnie z mojego domu. Zmrużyłem oczy...

-"Gdyby tylko mnie posłuchał... Może jakiś szantaż zadziała." -usmiechnąłem się pod nosem i telekinezą podniosłem chłopaka za koszulkę, przygważdżając go do ściany.

Zadziałało - Dipper zamilkł.

-Słuchaj, Sosenko. - zacząłem, uśmiechając się szyderczo. - Po prostu zamknij się i posłuchaj. Będziemy stać na pokojowym podłożu, nieważne czy chcesz czy nie. Będziesz musiał mi pomóc, bo jeśli tego nie zrobiszz zostaniesz ze mną tutaj do końca swoich dni. Musisz pomóc mi funkcjonować w społeczeństwie jak normalny nastolatek, wtedy być może trafię z powrotem tam skąd przybyłem. Proponuję więc współpracę. Nie mam na celu wyrządzić Tobie, ani nikomu żadnej krzywdy... - skończyłem moją wypowiedź, puszczając chłopaka.

Ten nic nie odpowiedział, zastanawiając się nad moją wypowiedzią. Oparłem się ręką obok jego głowy. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem rumieniec na jego twarzy.

-Zgoda! Tylko zostaw mnie w spokoju. - oburzył się odpychając moje ramię. - To zacznijmy ten projekt...

Dipper podszedł do biurka i włączył jakieś dziwne urządzenie.

- Mam kilka zasadniczych pytań... Co to za urządzenie? I na jaki temat w ogóle ma być ten projekt?

Brunet wywrócił oczami, zakładając ramię na ramię.

-Robimy prezentację na temat pisarzy... A to jest komputer, to urządzenie, które służy do grania w gry, przeglądania internetu... itd. Może zanim przejdziemy do prezentacji pokażę ci co i jak?

- Było by miło... -usiadłem obok Dippera, który zaczął tłumaczyć co i jak.

***
Około godziny 16 zaczęliśmy robić prezentację o angielskich pisarzach, mnie zafascynował ten temat, lecz Sosenka wydawała się być więcej niż znudzona.

-Idź coś porób, ja to ogarnę... -zaproponowałem.

-Nie, ja dam radę. - ten stanowczo za przeczył, jakby obawiając się mnie.

Próbowałem mu w jakikolwiek sposób pomóc, ale ten mi nie pozwalał. Znudzony telekinezą wyjąłem jedną z książek i zacząłem dokładnie jej się przyglądać. Na okładce napisane było "Tamte dni, tamte...." - nie mogłem przeczytać całego tytułu, gdyż chłopak wyrwał mi ją z dłoni.

-Nie grzeb mi w rzeczach! -krzyknął Dipper, a ja w miedzy czasie zrzuciłem coś z półki nad łóżkiem.

Tym sposobem odwróciłem jego uwagę i książka znalazła się w moich rękach. Zanim brunet zdążył zareagować na tą sytuację, ja byłem już w powietrzu, czytając "Tamte dni, tamte noce".

mój osobisty demon // billdipWhere stories live. Discover now